21 stycznia 2025
Wtorek, 21 dzień roku
Imienieny obchodzą: Agnieszka, Inez, Jarosław
|
WSPOMNIENIA Z ŻEGLARSKIEGO LATA
W tym roku zostały zorganizowane aż trzy wypady na żagle.Dwa do Rajgrodu i jeden dzien pływaliśmy na Zalewie w Dojlidach.Mistrzem organizacji okazał się nasz kierownik sekcji Leszek Wiszowaty.Spisał się na "6".
Dziękujemy też wspaniałym instruktorom wolontariuszom Januszowi i Leszkowi P,którzy poświęcili nam swój czas i cierpliwość nauczając nas trudnej sztuki żeglarskiej.Jak mówili wielcy przed nami" nauka nie jest sprawa łatwą ,ani małą".oraz na naukę nigdy nie jest za póżno.
Pierwszy obóz w którym wzięło udział siedmiu członków sekcji miał miejsce w miesiącu czerwcu,gościliśmy w przyjaznym nam seniorom ośrodku żeglarskim Arcus w Rajgrodzie
Wiatry i pogoda nam sprzyjały.Kontakt z naturą oraz dawka adrenaliny na wodzie pozytywnie wpłynęła na nasz stan ducha i ciała.
Nauka nie idzie w las jak mówi przysłowie.
A oto kilka terminów żeglarskich,które udało się nam przyswoić:
Bajdewind - wiatr wiejący z kierunków pomiędzy wiatrem wiejącym prosto z boku jednostki (półwiatr), a wiatrem wiejącym od strony kąta martwego czyli od strony dziobu.
Baksztag - wiatr wiejący skośnie od rufy; w sektorze od linii prostopadłej do burty statku aż do jego rufy; 3. kurs statku żaglowego, przy którym kąt pomiędzy dziobową częścią linii symetrii kadłuba a kierunkiem wiatru jest większy od 90 stopni, a mniejszy od 180 stopni.
Fordewind (pełny wiatr) - wiatr wiejący wprost w rufę statku, tj. w kierunku wzdłuż płaszczyzny symetrii kadłuba.
Tekst i zdjęcia Maria Szulga
OBÓZ ŻEGLARSKI W RAJGRODZIE - IX. 2015 r.
Żeglarze zamknęli tegoroczny sezon pobytem w Rajgrodzie w dniach 14 – 18.09.2015 r. 9-cio osobowa ekipa rozbiła tym razem obóz na działce gościnnnej koleżanki Ewy. Wielkie dzięki Ewo za przyjęcie nas i tak wspaniałe przygotowanie całej bazy.
Pogoda dopisała. Mieliśmy słońce i wiatr. Codzienne rejsy na 2-żaglowym Fayerze były okazją nie tylko do relaksu, ale także do praktycznego stosowania wiedzy o żeglowaniu i posługiwania się właściwym słownictwem. „Wyostrz”, „odpadnij”, „staw foka” są już dla nas konkretnymi poleceniami do działania. Jest to wielka zasługa naszego instruktora Janusza, który z konsekwencją i wielką siłą spokoju dowodził nami na łodzi. Na lądzie zaś dowodził nasz wódz Leszek. Dowoził prowiant, nosił wodę ale również pokazywał gwiazdozbiory. Dbał o nas jak ojciec.
Zapisała się w mojej pamięci również ryba w śmietanie, która wybornie przygotowała koleżanka Jagoda. DELICJA. Kuchnię sami prowadziliśmy, co kto miał i umiał, to przyrządzał i wyszło wspaniale.
Szczerze mówiąc wszyscy starali się być potrzebni, nikt nikogo nie poganiał. To nas złączyło jeszcze bardziej, dało wiarę, że możemy coś zdziałać. Takie chwile się pamięta.
Dziękujemy Zarządowi za sfinansowanie wypożyczenia żaglówek. . Prosimy o wsparcie naszej sekcji w przyszłym sezonie żeglarskim.
tekst Ola Zawadzka
zdjęcia: Maria,Jagoda,Andrzej i Ola
| | | | na cudnej działce u gościnnej Ewy | Jagoda za sterem | Ola specjalistka od stawiania foka | Kapitańska jajecznica w wykonaniu Jagody |
| | | | takie ryby!!!oczywiście na obiadek | Śniadanko na powietrzu -super !!! | chłodzimy się | a wieczorem przy ognisku .... |
Wycieczka autokarowa Sekcji turystyki pieszej -26.09.2015 :"ZABUŻAŃSKIE PODLASIE - Janów Podlaski - Biała Podlaska - Leśna Podlaska
W dniu 26.09.2015r uczestniczymy w wycieczce, zorganizowanej przez KT „Mozaika” i Sekcję Turystyki pieszej UTW, która ma przybliżyć nam uroki zabużańskiego Podlasia.
Była sugestia ze strony organizatorów, że mile będzie widziany odpowiedni ubiór: koszula w kratę oraz kapelusz, gdyż będziemy zwiedzać stadninę koni w Janowie Podlaskim. Wiele naszych koleżanek i kolegów było ubranych w koszule kraciaste i różne kapelusze, niektóre rodem z dzikiego zachodu. Niestety koszule były pod kurtkami, gdyż dokuczał chłód.
Pierwszy nasz cel to Siemiatycze. W drodze do Siemiatycz kolega Waldek opowiada nam o historii
kolejno mijanych miejsc. Dojeżdżamy do Siemiatycz tam oglądamy kościół p. w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jest to wspaniały barokowy kościół, wraz z zespołem klasztornym misjonarzy. Pierwsza Świątynia powstała w XV w. Była to konstrukcja drewniana, która to została rozebrana na początku XVII w. W roku 1626 z fundacji rodziny Sapiechów rozpoczęła się budowa zachowanego do dzisiaj murowanego kościoła. Kościół ukończono i konsekrowano w 1638r. W 1719 r do Siemiatycz zostali sprowadzeni misjonarze św. Wincentego a Paulo przejmując parafię.
Zakonnicy zbudowali murowany dom zakonny, przebudowując fasadę kościoła i kruchtę z wieżą.
Po Powstaniu Listopadowym w ramach represji klasztor księży misjonarzy został zamknięty, a dobra skonfiskowano. Zabudowy były kilka razy niszczone, by pod koniec XX w doczekać się gruntowej rekonstrukcji, częściowo przywracającej dawny wygląd.
Ciekawe jest wnętrze kościoła, ołtarz główny zaprojektowany przez Karola Antoniego Baya, autora m. in. kościoła Wizytek w Warszawie.
Kościół oglądamy tylko z zewnątrz zaglądając do środka przez drzwi, gdyż na otwarcie i wejście musimy długo czekać, a wiele osób oglądało wnętrze kościoła uczestnicząc w wycieczce „Ścieżkami Ekumenii” w maju br.
Kolejnym etapem jest Janów Podlaski. Jesteśmy trochę spóźnieni. Stadnina znajduje się w odległości około 2 km od Janowa, w miejscowości Wygoda. Przy wjeździe oczekuje nas pani przewodnik, która prowadzi nas do stadniny, oczywiście zauważa nasze kapelusze i mile to komentuje. Na początek trochę historii. Stadnina koni w Janowie Podlaskim istnieje od 1817roku, najstarsza państwowa stadnina koni w Polsce. Słynie z hodowli koni czystej krwi arabskiej oraz mniej znanych w świecie, ale również znakomitych koni angloarabskich.
Stadnina jest rozlokowana na dawnym szlaku z miasteczka do Bugu. Bug jest odległy 1 km od zabudowań stajennych. Rozległe łąki z wałem przeciwpowodziowym i stary park otaczają stajnie i wybiegi koni. Stadnina koni posiada 11 zabytkowych obiektów stajennych. Najstarsza zachowana to 1841r murowana stajnia ogierów czołowych z maneżem zwana „Czołową”. Najbardziej charakterystyczna dla Janowa to Stajnia” Zegarowa”. Obie stajnie „Czołowa” i „Zegarowa” są dziełem architekta warszawskiego Henryka Marconiego. W sąsiedztwie Stajni Czołowej wzniesiono połączenie maneżem stajnię Woroncowską i Wyścigową.
Klacze ze źrebiętami trzyma się w drewnianych stajniach tzw. Prywatnych wzniesionych pod koniec XIX w. Młodzież również przebywa w stajniach drewnianych.
W tym roku na świat przyszło 78 źrebiąt. Stadnina liczy około 500 koni.
W stajni, w boksach oglądaliśmy konie. Można było je głaskać i nawet przytulać się. Na każdym boksie znajduje się tabliczka z imieniem konia, rokiem urodzenia, imionami rodziców i oznaczeniem- symbolem rasy.
Oto kilka uroczych imion Amanito, Parasan, Metropolis Alwaro, Pedagog, Paraban.
Koń Arabski pojawił się na Półwyspie Arabskim co najmniej 2500 lat temu. Jest to najstarsza na świecie rasa hodowanych obecnie koni.
W parku wielkie kamienie znaczą miejsca spoczynku najcenniejszych koni, które doczekały się spokojnego końca wśród kochających je ludzi; Celebes, Czort, Bandola. Parma i wiele innych.
Od 1970 roku odbywają się wielkie aukcje koni arabskich, na które zjeżdżają się kupcy z całego świata. W 2015r padł rekord cenowy, najwyższy w historii aukcji 1 400 000 EURO zapłacono za janowską klacz PEPITA.
Jedziemy do pensjonatu Uroczysko Zaborek, gdzie mamy regionalny obiad z przepyszną domową drożdżówką. Po obiedzie pan Arkadiusz oprowadza nas po Uroczysku. Znajduje się tu kompleks zabytkowej drewnianej architektury na ponad 70 ha powierzchni, położony na uboczu, nad malowniczym zalewem na terenie Parku Krajobrazowego „Podlaski Przełam Bugu”. Są tu pieczołowicie odnowione obiekty z XIX w n. p. stara plebania, bielony dworek, leśniczówka, stary wiatrak i drewniany kościół. Kościół posiada w podziemiu dwie sale przystosowane do celów konferencyjnych, szkoleniowych i wystawowych. Jest też tradycyjna ruska bania.
Pensjonat dysponuje miejscami noclegowymi. Jest to miejsce z klimatem staroświeckiego zaścianka.
Z uwagi na bliskość Uroczyska i Janowa bywają tu najznamienitsi goście z różnych stron świata. Jest to miejsce z duszą i klimatem, więc przyjeżdżają tu też artyści.
Następnie jedziemy do Janowa Podlaskiego w celu zwiedzenia kościoła parafialnego p. w.
Świętej Trójcy. Jest to kościół murowany zbudowany w 1735r, konsekrowany 1741r. W podziemiach Kolegiaty jest pochowany Adam Naruszewicz. Kościół zwiedzamy tylko z zewnątrz, gdyż jest zamknięty.
Jedziemy do Białej Podlaskiej, zwiedzamy Muzeum, które ma siedzibę w tzw. „Parku Radziłłowskim”. Na potrzeby placówki przekazano bramę wjazdową dawnego zespołu pałacowo- obronnego Radziwiłłów. W jednej z sal znajduje się wystawa ikon. Na wystawie prezentowana jest jedna z kolekcji najcenniejszych i najpiękniejszych ikon. W latach 1980 – 95, dzięki konfiskacie celnej, zgromadzono liczącą 1400 obiektów, jedną z największych w Polsce kolekcji ikon rosyjskich XIX- XX w.
Zwiedzamy kolejną wystawę; jest to kolekcja obrazów „Konie, jeźdźcy, zaprzęgi w malarstwie polskim XIX i XX w”. Oglądamy nowo zakupiony obraz Włodzimierza Łosia z 1885r „Zimowa scena rodzajowa z czwórką koni zaprzęgniętych do sań”.
Kolejna wystawa to: Polski rower II Rzeczpospolitej 1918 -1939r. Kolekcja pochodzi ze zbiorów kolekcji muzeów w Polsce i osób prywatnych. Z dużym zainteresowaniem oglądamy, a także komentujemy, eksponaty. Rowery mają bardzo fajne nazwy np. Otello, Stella, Kastor, Orkan itp.
Jesteśmy w Leśnej Podlaskiej. Jest to wieś położona w odległości 15km od Białej Podlaskiej, w województwie lubelskim. Znajduje się tu Bazylika św. Piotra i św. Pawła wybudowana w XVII w., z inicjatywy sprowadzonych z Częstochowy ojców paulinów. Bazylika barokowa. Sanktuarium słynne z cudownego obrazu Matki Bożej zwanej Leśniańską. Obraz znajduje się w ołtarzu barokowego kościoła.
Obok kościoła znajduje się Kaplica Zjawienia z lat 1718 -1720, a także tzw. dąb miłości pod którym w czasie zaboru rosyjskiego udzielano potajemnie ślubów katolickich.
Leśna Podlaska jest końcowym etapem naszej wycieczki, więc wracamy do Białegostoku.
Jedynie pogoda trochę nie dopisała, gdyż od południa padał deszcz. Piękne konie i przyroda zabużańskiego Podlasia zrekompensowała nam tę niedogodność.
Dziękujemy Waldkowi, Marysi i Grażynie za pomysł i organizację wycieczki.
Elżbieta Wiktor
przewodnik: Waldemar Malewicz
zdjęcia: Irena Nikonowicz
19.09.2015r - rajd sekcji PTTK "SENIOR"
"Kraina otwartych okiennic" - Żywkowo - Soce - Trześcianka
przewodnik: Iza Walentynowicz
zdjęcia: Irena Nikonowicz- sekcja foto.
Wyprawa do Gródka
To już wrzesień, ranek nieco chłodnawy ale z każdą chwilą robi się coraz cieplej. Zbiórka przy kasach PKS. Na wyznaczoną godzinę dość szybko zebrała się grupa 26 uczestników. Jedziemy do wsi Słuczanka. I tu zaczyna się nasza wędrówka. Szlak naszej wyprawy wiedzie przez las wzdłuż konnego szlaku turystycznego . Las przywitał nas pięknymi wrzosami...i śliweczkami mirabelkami, których tu o dziwo rosło sporo. Posililiśmy się nimi i w drogę. Słoneczko przyświeca, ptaki wciąż jeszcze rozśpiewane a my maszerujemy. W lesie jest naprawdę pięknie , drzewa okazałe, mchy pachnące, grzybków niestety nie ma;. Wypatrujemy drzew ze znakami naszego szlaku. Znaleźliśmy piękną polanę i tu zatrzymaliśmy się na " popas". Humory doskonałe, sypią się dowcipy i wciąż okazje do śmiechu. Wysoko w górze wierzchołki sosen poruszane wiatrem leciutko szumią. Jakież to miłe chwile. Cóż, czas wyruszać dalej. Szlak z nami się droczy , to jest to znów go nie ma .Idziemy trochę
do przodu to znów się cofamy . Atmosfera fantastyczna śmiechom i żartom nie ma końca. Grupa się rozwleka;, gdzieś na końcu wlekę się i ja i nagle słyszę jakiś donośny głos. Cóż to może być? Nasz przesympatyczny p.Waldemar stojąc na myśliwskiej "ambonie" wygłasza prelekcję na temat niezbędnego ekwipunku na turystyczne wyprawy z naciskiem na zalety"ducha puszczy". Oczywiście przyjęliśmy wykład salwami śmiechu i nagrodziliśmy gromkimi brawami. I tak nie śpiesząc się ,ciesząc oczy wrzosami i ogromnymi kępami kołyszącej się złoto kwitnącej nawłoci, zbliżaliśmy się do Gródka. Kiedy wyszliśmy z lasu uderzył nas widok niezwykły. Ponad budynkami dwie lśniące w słońcu złocone kopuły pobliskiej cerkwi. Robią wrażenie;. Jak to często się zdarza na naszych terenach świątynie różnych wyznań stoją blisko siebie. Zwiedziliśmy kościół katolicki p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Następnie przyszliśmy pod bramę cerkwi prawosławnej. Nasza niezrównana Nina udała się na plebanię i wróciła do nas z proboszczem tej cerkwi. Okazał się człowiekiem niezwykle urokliwym, chętnie otworzył cerkiew i mogliśmy zwiedzić a także opowiedział historię tej świątyni. Z bardzo miłymi wrażeniami wyszliśmy stamtąd .
Tak to już koniec dzisiejszej wycieczki ale na pewno wielu z nas będzie jeszcze jakiś czas wracać myślami by powspominać te jak jakże miłe chwile-to dla zmysłów a dla ciała - mnóstwo tlenu dla organizmy. Z uśmiechem nad klawiaturą
Barbara R.
Zdjęcia irena Nikonowicz i Inka Piekarska
SZYMBORSKA, MAGIA TEATRU I PASJE LUDZKIE
„Szymborska wielokrotnie” to spektakl zaprezentowany przez zespół teatralny naszego UTW na małej scenie Teatru im. Aleksandra Węgierki przybliżający nam nastrój poezji tej poetki.
Co decyduje o tym, że puste deski sceniczne ożywają i stają się magicznym miejscem pełnym nastroju? Poznałam to uczucie będąc na spektaklu „Szymborska wielokrotnie” w wykonaniu sekcji teatralnej Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Białymstoku. Wydarzenie miało miejsce 18.06.2015 r. przy pełnej widowni. Już przy wejściu każdy przychodzący dostawał karteczkę z jednozdaniową myślą Szymborskiej zaczynającą się od słowa lepiej, będącej oceną dań złej restauracji. Te krótkie wierszyki otrzymały nazwę LEPIEJE. Przytaczam wybrane myśli:
Lepiej mieć horyzont wąski, niż zamawiać tu zakąski.
Lepiej mieć życiorys brzydki, niż tutejsze jadać frytki.
http://pokazywarka.pl/szymborska/
Spektakl powstał w ramach porozumienia zawartego między Teatrem im. A. Węgierki i Uniwersytetem Trzeciego Wieku w Białymstoku. Reżyserowała Ewa Palińska, aktorka Teatru . Nasze aktorki prezentowały kolejne okresy życia poetki i były nawet ubrane stosownie do obowiązującej w czasie powstawania utworu mody. Tu wielką pomoc okazała Ela Wysocka – kostiumolog. Spektakl miał również piękną oprawę oświetleniową, co również zawdzięczamy pracownikom Teatru. Teksty były deklamowane w kilku językach. Wiersze w języku esperanto recytowała występująca gościnnie Elżbieta Karczewska – przedstawicielka Białostockiego Towarzystwa Esperantystów w Białymstoku. Dziewięć aktorek przedstawiło nam wiersze poetki w atmosferze bardzo spokojnej, stonowanej. I tak nam kojarzy się poezja i postać Wisławy Szymborskiej.
Wisława Szymborska otrzymała za swą poezję szereg nagród, między innymi Nagrodę Fundacji Jurzykowskiego, Nowy Jork, 1972, Nagrodę kulturalnej "Solidarności" za rok 1987, Nagrodę im. Goethego, Frankfurt nad Menem, 1991, Nagrodę im. Herdera, Wiedeń, 1995. W roku 1996 otrzymała Nagrodę Nobla honorując ją (…) jako przedstawicielkę niezwykłej czystości i siły poetyckiego spojrzenia. Poezji jako odpowiedzi na życie, sposobu na życie, pracy nad słowem jako myślą i wrażliwością. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wisława_Szymborska
W jej poezji wyczuwa się kontrastowość nastroju, zestawienie myśli filozoficznej, ogólnej z bardzo konkretną, momentami prozaiczną sytuacją z życia codziennego. Bardzo popularnym jej utworem jest wiersz „Nic dwa razy”, którego fragment przytaczam:
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
http://wiersze.kobieta.pl/wiersz/wislawa-szymborska/nic-dwa-razy-82
Po spektaklu udałam się do garderoby, aby pogratulować aktorkom oraz poznać kulisy ich pracy. Przyznały, że na początku pracy nad spektaklem panowało trochę zamętu, gdyż żadna nie jest zawodową aktorką, ale teraz już dobrze się wczuły w nową dla nich rolę. Jedna z występujących amatorsko aktorek, Maria Waśkiewicz zwierzyła się, że zawsze czuła w sobie powołanie do występów scenicznych. W młodości należała do teatru lalkowego, potem miała okres występów piosenkarskich. Nie miała jednak odwagi wybrać aktorstwa jako zawód. Teraz realizuję swoją pasję i spełniam swoje młodzieńcze marzenia – oświadczyła.
To ostatnie zdanie jest niejako wskazówką dla wszystkich.
Nie traćmy czasu na narzekanie, ale realizujmy swoje pasje.
Nasza sekcja teatralna aktualnie przygotowuje oprawę literacką do inauguracyjnego wykładu poświęconego twórczości księdza Jana Twardowskiego w związku z setną rocznicą jego urodzin . Wykład odbędzie się dn. 8.10.2016 r. w Auli Wydz. Prawa UwB (ul. Mickiewicza). Serdecznie zapraszamy.
Gratulacje dla naszego zespołu. Życzymy dalszych sukcesów.
Ola Zawadzka
zdjęcia Ola Zawadzka i Kazimierz Kierus
22.08.2015r. - wycieczka autokarowa sekcji turystyki pieszej
"Świdermajer - podwarszawskie miejscowości letniskowe"
W autokarze zajęte wszystkie miejsca. Ruszamy w okolice Warszawy. Mijamy rżyska po zżętych zbożach. Jeszcze rośnie tylko kukurydza: niska i bladozielona – susza.
Jesteśmy w Sulejówku i zatrzymujemy się przed dużym ogrodem z rzadko rosnącymi sosnami. To tu mieszkał z drugą żoną i córkami Józef Piłsudski. Dom w stylu dworkowym „wzniósł Komitet Żołnierza Polskiego” z uzbieranych składek. Budynek jest zewnątrz zadbany, natomiast w środku ma bardzo ubogie wyposażenie. Na wykładzinie zaznaczone są miejsca mebli za czasów Wodza. Po dworku zwanym „Milusinem”, oprowadza nas z telebimu nieżyjąca już młodsza córka Jadwiga Jaraczewska. Bardzo ciepło wspomina przeszłość: rozmowy i zabawy z Ojcem, posiłki (nie lubił kołdunów), czas pracy ojca. Na ulicy w Sulejówku stoi pomnik siedzącego J. Piłsudskiego z córkami.
Z Sulejówka jedziemy długo, ponieważ roboty drogowe pozwalają na posuwanie się w takim tempie, że szybciej można iść pieszo. Z godzinnym opóźnieniem dojeżdżamy do Otwocka -miasta nad rzeką Świder, wchodzącego w skład aglomeracji warszawskiej. Kiedyś ośrodek sanatoryjno – uzdrowiskowy z pierwszym nizinnym sanatorium chorób płucnych. Zwiedzamy go ze względu na niepowtarzalny styl architektoniczny. Jego nazwę wymyślił po II wojnie światowej K.I. Gałczyński, chociaż budownictwo w tym stylu powstało na przełomie XIX i XX wieku. Styl nazwany świdermajer został stworzony przez architekta Andriollego, który elementy architektury szwajcarskiej wzbogacił o cechy tradycyjnego budownictwa
mazowieckiego i rosyjskiego tworząc drewniane domy z werandami, przedsionkami, wieżyczkami ozdobionymi ażurem i spiczasto zakończonymi dachami. Znajduje się tu willa Gurewicza w tym stylu, będąc najdłuższym drewnianym budynkiem w Europie. Stan domów jest bardzo różny. Są zdewastowane mimo zasiedlenia.
Otwock z 60% udziałem Żydów, był pierwszym miastem, gdzie w czasie II wojny światowej Niemcy zaczęli akcję eksterminacji niepełnosprawnej psychicznie ludności, a w 1942r przy likwidacji getta, wywieziono pozostałych do Treblinki. W Otwocku był J. Piłsudski. Tu Reymont pisał „Chłopów”. Obecnie mieszkają m. in. Ignacy Gogolewski, Sława Przybylska, do śmierci mieszkał Tadeusz Ślusarski i Mira Kubasińska. W dzielnicy Otwocka - Świerku znajduje się reaktor atomowy Ewa.
Jedziemy do Otwocka Wielkiego do Muzeum Wnętrz. Późnobarokowy pałac magnatów Bielińskich projektu Tylmana z Gameren powstał w 80-tych latach w XVII wieku. Ściany zdobione freskami, bogata kolekcja mebli oraz przedmiotów do przechowywania cennych wartości jak: skrzynie, szkatułki, sekretarzyki bogato zdobionych. Jest też sala z pamiątkami po Ignacym J. Paderewskim.
Pałac w okresie PRL był hotelem dla znanych gości zagranicznych, ale też bywał tu Jaroszewicz i Jaruzelski. W latach 80-tych internowany był tu Lech Wałęsa. Obecnie jest to Muzeum z zadbanym ogrodem.
No i już Konstancin – Jeziorna. Jedyne uzdrowisko na Mazowszu, kilkanaście kilometrów od Warszawy. Znajdują się w centrum miasta tężnie solankowe, wzbogacają powietrze wilgotnym, przyjemnym do wdychania aromatem. Wystarczy usiąść w bardzo zadbanym parku, żeby skorzystać z dobrodziejstwa natury.
Zadbane ulice kryją za wysokimi, metalowymi płotami oraz zielenią imponujące wille jak np. Kulczyka, Rywina, Rodowicz. Tutaj też zamieszkali: Stefan Żeromski, Irena Kwiatkowska, Danuta Rinn, Roman Bratny jak też dr Marian Weiss twórca Centrum Rehabilitacji.
Konstancin to tło do kręcenia filmów i seriali: „Czas honoru”, „M jak miłość”, „Na dobre i na złe”, „Brunet wieczorową porą”. Jeziorna to papiernia, która istniała od 1775r, a w 2012r została zamknięta.
I jeszcze Ogród Botaniczny PAN założony na 40ha w 1974r w Powsinie (dzielnica Wilanowa). Wchodzimy do szklarni- oranżerii. Bogata kolekcja wysokich kaktusów, drzew cytrusowych, azalii.
Ogród posiada 1900 taksonów drzew, krzewów i pnączy. Tylko różaneczników jest 360 taksonów. Takson - to pojęcie szersze od gatunku. Jest tu grupa roślin, wyróżniająca się konkretną cechą różniącą od innych.
Ze względu na suszę i porę roku ogród jest mniej kwitnący i bardziej żółtawy. Może powinniśmy przyjechać tu jeszcze raz.
Pełni wrażeń z zachodzącym słońcem jedziemy do Białegostoku.
Grażyna Rybka
przewodnik - Waldemar Malewicz
zdjęcia - Inka Piekarska i Irena Nikonowicz
PODLASKIE ŚWIĘTO CHLEBA CIECHANOWIEC 16 SIERPNIA 2015r
| | | | Mirek Kulesza-organizator | | | Mirek z burmistrzem Ciechanowca |
zdjęcia Maria Szulga-sekcja fotograficzna
Witaj morze! Wczasy w Pogorzelicy.
Po raz kolejny grupa słuchaczy UTW w liczbie 27 osób wyruszyła w dn.28.o6.2015r na 10 dniowy pobyt nad morze. Miasteczkiem docelowym była Pogorzelica- niewielka miejscowość położona 50 km od Kołobrzegu.
Od chwili przyjazdu pogoda nam dopisała, a pod koniec pobytu przekroczyła temperatura nawet 30 stopni. Każdy z nas wykorzystał ją w rożny sposób – na spacerach wzdłuż wybrzeża morza, opalaniu się, kąpaniu morzu, na zwiedzaniu okolicznych miejscowości.
Pobyt umilali nam wieczorki taneczne, spacery z kijami, jazda rowerami, ognisko, poranna gimnastyka oraz turystyka.
Maria Waśkiewicz zorganizowała przejażdżkę kolejką wąskotorową do Trzęsacza, gdzie obejrzeliśmy ruiny kościoła z XIV wieku znajdującego się na brzegu morza, Kościół neogotycki pw.Milosierdzia Bożego wraz z Zespołem Pałacowo-Parkowym. Teren ten porasta drzewostan, który składa się m. In z lip, klonów i jesionów liczących ok. 14-104 lat. W krajobraz wpisane są tablice wyrzeźbione z brązu przez mgra Wojciecha Myjaka przedstawiające stacje Drogi Krzyżowej.
Odbywaliśmy spacery do Niechorza, gdzie mogliśmy podziwiać panoramę z wieży latarni morskiej, Muzeum Miniatur Latarni Morskich czy paradę samochodów.
Atrakcją pobytu były imieniny naszych koleżanek – Halinek. Zostały one udekorowane wiankami zrobionymi przez nasze koleżanki z żywych kwiatów i liści . Nie obyło się bez tortu imieninowego. Imprezę wzbogaciły wiersze Janiny Jakoniuk czytane przez autorkę, solenizantki i Marię Waskiewicz. , a zakończyły tance.
Jednym słowem było coś dla ciała i dla duszy.
Do domu wróciliśmy opaleni, wypoczęci ,w wyśmienitych humorach i ze słowami na ustach
Nie zegnaj morze, lecz do widzenia za rok!
tekst i zdj. Maria Makal
01.08.2015r.- rajd sekcji turystyki pieszej - Tykocin i okolice
przewodnik - Waldemar Malewicz
zdjęcia Irena Nikonowicz -sek.fot
Spotkanie z historią i przyrodą
Wyruszamy do Tykocina. A tu niemal od pierwszych „opłotków” jawi się nam historia przebogata. To miasto rozkwitało ponad 300 lat wcześniej niż nasz zacny Białystok. Właśnie tu stanął drugi na ziemiach polskich pomnik świecki. Pierwszym jest kolumna Zygmunta w Warszawie, a kolejny to pomnik Hetmana Czarnieckiego na rynku właśnie w Tykocinie. Nasze ziemie podlaskie to w owych czasach kwitnący region naszej Rzeczypospolitej. Następnie zwiedzaliśmy kościół p. w. Świętej Trójcy, ufundowany przez Branickich. No cóż i tu zaczęły się nasze dywagacje na temat niezwykłości małżeństwa Branickich…. Oj, pośmieliśmy się. Następnie odwiedziliśmy Alumnat, który został wybudowany na polecenie króla, a służył weteranom wojennym. I tam dożywali swych dni. Nasz szlak poprowadził nas pod tykociński zamek i dalej wprost w objęcia przyrody. Urokliwe, jeszcze bogato ukwiecone nadnarwiańskie łąki. Pan Waldemar zapoznawał nas z roślinami /skąd on zna te wszystkie nazwy?/, jakie w tym miejscu występują. Nad głowami słoneczko na przemian z obłokami i wciąż szybującymi bocianami. Po krótkiej przerwie wróciliśmy do Tykocina, by zwiedzić żydowską synagogę. Jako że jest to sierpień, swoje dalsze kroki skierowaliśmy do bocianiej wioski Pentowo. Małe bocianiątka to już nie bocianiątka. Choć jeszcze mają ciemne dzioby, to starają się jak najszybciej stać się dorosłymi. Już intensywnie trenują latanie, bo jeszcze chwila i wyruszą w daleką drogę. A my ciesząc się z udanego sobotniego „wypadu”, z naładowanymi „akumulatorkami”, przez bezdroża nadnarwiańskiej łąki, wróciliśmy do Tykocina, by autobusem wrócić do naszej zwykłej codzienności.
Notowała: Barbara Rulka
Nasza „rozgrzana” wycieczka do Kopnej Góry 4.07.2015
Na dzisiejszy dzień mieliśmy zaplanowaną wycieczkę Kopna Góra – Rezerwat Woronicza. Przyznam się, iż na miejsce zbiórki szłam z dużymi wątpliwościami, ponieważ przewidywano dość poważne utrudnienia pogodowe; a że to gorąco, upał utrudniający wędrowanie….. Czy ktoś zdecyduje się na taki wysiłek? Nic bardziej mylnego. Na dworcu PKS zastałam już niemałe grono naszych turystów z p. Waldkiem na czele, a i co chwilę pojawiał się ktoś kolejny. Autobusem dojechaliśmy do wsi Sokołda. Zatrzymaliśmy się nad rzeczką, która przecież była świadkiem niezwykłego heroizmu polskich żołnierzy w powstaniach listopadowym i styczniowym. Obok na wzgórku pochowano w mogiłach odnalezione szczątki tych bohaterów. Nasz przewodnik obszernie opowiedział nam o wydarzeniach, jakie rozegrały się na tych terenach w roku1831 i później w czasie powstania styczniowego. Przedstawił tragiczne losy polskich bohaterów.
I już stąd weszliśmy na teren Arboretum. A tu cuda natury… świergot ptaków, niezwykła roślinność, a nad głową lazur nieba, niemal jak nad Italią. W stawie piękne, przecudnej urody lilie wodne kremowe, różowe, białe, no i oczywiście żabki. Ela chciała żabkę pocałować, ale rozmyśliła się, ponieważ cóż by się stało, gdyby żabka okazała się księciem?
Chwila odpoczynku i dalej ścieżką – już na terenie Rezerwatu Woronicza, wśród niezwykłej urody świerków i sosen, podjadając po drodze znalezione jagódki i poziomki, doszliśmy do przecudnej rzeczki, która leniwie płynęła wśród zielonych zarośli, zwalonych drzew, dając nam niezwykłe widoki. I tak zataczając koło, z uśmiechami na twarzy nasi studenci doszli na przystanek PKS w Kopnej Górze. I można się spodziewać, że to koniec naszej wyprawy… o nie, nie. Przesympatyczna pani umożliwiła nam odwiedzenie tutejszego Muzeum, w którym mogliśmy obejrzeć pamiątki po powstańcach, a także znaleziska z tych terenów.
W doskonałych nastrojach wróciliśmy do Białegostoku, już rozmyślając o kolejnej wyprawie.
A na pamiątkę całe to wydarzenie opisałam i przekazuję, zachęcając wszystkich do odwiedzenia tych miejsc.
Barbara Rulka
UTW w Białymstoku
x
Zdjęcia Ela Żylińska sek.fot
|
|