22 stycznia 2025
Środa, 22 dzień roku

Imienieny obchodzą:
Anastazy, Wincenty, Wiktor
Realizowane projekty Strona główna / Realizowane projekty / Międzynarodowe / CHEST / KSIĄŻKA-Dziedzictwo kult i przyr- to siła i skarb Europy 


     

"DZIEDZICTWO KULTUROWE I PRZYRODNICZE

 

TO EUROPEJSKA SIŁA I SKARB"

 

  

SPIS  TREŚCI: 

 

I. WPROWADZENIE

1. Zadania i efekty działalności projektu CHEST 

2. Podstawowe definicje i pojęcia o dziedzictwie kulturowym i przyrodniczym.

 

II. DZIEDZICTWO KULTUROWE.

 

1. MATERIALNE 

a. Zabytki

      1.  "Wersal Podlaski - Pałac Branickich" - Jadwiga Barcewicz

b. Miejscowości bogate historią

      1.  "Zabytki, magiczne miejsca Białegostoku i związane z nimi  ciekawostki" -

          Waldemar Malewicz

      2.  "Królewskie miasto Knyszyn" - Bożenna Krzesak - Mucha

c. Rzemiosło artystyczne

d. Pomniki przyrody

 

2. NIEMATERIALNE

a. Obyczaje i zwyczaje

      1. "Jak to z choinką było.. " -  Alicja Temler  

      2. "Moje wesele" - Nina Bielenia

      3. "Kołacz weselny" - Krystyna Szewczyk

     4. "Wesele żydowskie - czas przed ślubem" - Bożenna Krzesak - Mucha

      5. "Wesele katolickie" - Halina Załęska

      6. "Tatarskie wesele, obrzędy i obyczaje" - Anna Paszkiewicz - Gadek

       7. "Chleba naszego..." - Jadwiga Barcewicz

       8. "Magia Nocy Świętojańskiej" - Bożenna Krzesak - Mucha

       9. " Z kopyta kulig rwie" - Helena Kurza

      10. "Ręcznik - symbol sacrum w życiu mieszkańców prawosławnych Podlasia" -

           Nina Bielenia

      11. "Symbolika wielkanocnego jajka" - Bożenna Krzesak - Mucha

      12.  "Wesele tureckie" - Ewa Prokopczyk

      13.  "Tradycje i obrzędy od Świąt Bozego Narodzenia do Nowego Roku kultywowane     

              wśród ludności prawosławnej naszego regionu" - Walentyna kendra

      

b. Obrzędowość (religijna)

      1. "Geneza świąt zmarłych" - Anna Paszkiewicz - Gadek

      2.  "Tradycyjne wesele prawosławne" - Nina Bielenia

      3.  "ZAPUSTY" - Zofia Pytel - Król

 

c. Folklor ludowy (pieśni, tańce)

     1. "Królowa polskich kolęd"  - Jadwiga Barcewicz

     2. "Tańce narodowe partnerów projektu" - Jadwiga Barcewicz

 

d. Kuchnia tradycyjna

     1. "Sękacz - skarb Podlasia" - Helena Łukaszewicz

    2. "Legendarny pierekaczewnik (inaczej tatarski pieróg)" - Jadwiga Barcewicz

     3.  "Tradycja bimbrownictwa na Podlasiu" - Lech Wiszowaty

 

e. Społeczności narodowe 

      1. "Białostoczanin - Ludwik Zamenhof... " - Nina Pietuchowska

       

III. DZIEDZICTWO PRZYRODNICZE.

 

1. Parki narodowe

    1. "Białowieski Park Narodowy"  - Jadwiga Barcewicz

     2. "Daj się "wciągnąć"  biebrzańskim bagnom" - Bożenna Krzesak - Mucha

     3. "Rezerwat ANTONIUK zapraszaa na spacer ścieżką przyrodniczo - leśną" -

         Walentyna Kendra

2. Puszcze

 1. Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze Puszczy Knyszyńskiej - Jadwiga Barcewicz

3. Akweny wodne

4. Zasoby naturalne (żupy solne)

5. Ostoje fauny i flory


 


 

I. WPROWADZENIE


 


II. DZIEDZICTWO KULTUROWE  -  MATERIALNE


 

a) ZABYTKI


WERSAL PODLASKI - PAŁAC BRANICKICH

Historia Pałacu Branickich

Historia Pałacu Branickich jest bardzo ciekawa. Pierwotnie, w XVI wieku pałac był zamkiem obronnym wybudowanym przez rodzinę Wiesiołowskich – ówczesnych właścicieli Białegostoku. Największy rozkwit pałacu i ogrodów otaczających rezydencję przypadł w okresie panowania rodu Branickich w Białymstoku. W latach 90. XVII w. Stefan Mikołaj Branicki rozpoczął  przebudowę zamku na barokowy pałac. Jego syn – Jan Klemens Branicki kontynuował rozbudowę rezydencji jeszcze przez pięćdziesiąt lat. W tym czasie zarówno pałac, piękne ogrody wokół jak i samo miasto Białystok nabrały tak pięknego charakteru, że miejsce to okrzyknięto mianem Wersalu Podlaskiego. Historia niesie ze sobą okresy rozkwitu jak i upadku. Tak było też w przypadku rezydencji Branickich. Po śmierci Jana Klemensa Branickiego pałac został sprzedany i w czasie zaborów miał być Letnią Rezydencją Carów, jednak założono w nim Instytut Panien Szlacheckich, co spowodowało, że pałac utracił swój rezydencjonalny charakter. Dziś w Pałacu siedzibę swą ma rektorat Uniwersytetu Medycznego, a miasto sukcesywnie prowadzi prace renowacyjne na terenie Rezydencji Branickich. 


 Na terenie zespołu pałacowo – parkowego Branickich znajdują się:

1.      Brama Wielka wprowadzająca na teren pałacowo – parkowy robi ogromne wrażenie i pozwala przypuszczać, że to co, kryje się za nią, zachwyci równie mocno jak ona sama. Kształtem, brama przypomina łuk triumfalny. Na jej szczycie góruje złoty Gryf, będący symbolem rodu Branickich. Brama jest pięknie zdobiona, a wieczorem można podziwiać ją w doskonałej aranżacji świetlnej. Bramę Wielką można podziwiać od strony ul. Pałacowej. Stąd też polecamy rozpoczęcie spaceru po zespole parkowo – pałacowym.

2.      Pałacowe dziedzińce składają się z dwóch części: wstępnej i paradnej (honorowej). Część wstępna znajduje się tuż za Bramą Wielką, natomiast dziedziniec paradny mieści się przed samym pałacem i z trzech stron otaczają go budynki: na wprost główny korpus, po prawej stronie dzisiejsze Muzeum Historii Medycyny i Farmacji.

3.      Wnętrza Pałacu Branickich to obecnie siedziba władz Uniwersytetu Medycznego. Wnętrza zachowały jednak styl barokowy pałacu, a w pomieszczeniach znajdują się oryginalne sztukaterie, płyty kominkowe z herbami Branickich i wnęki piecowe. W Pałacu znajdują się: Sień Wielka z klatką schodową, Apartamenty Izabeli Branickiej, Pokoje Złote, Jadalnia i gabinet (po lewej stronie Sieni), Aula Wielka i Kaplica. Wnętrza pałacu nie oddają już tak wiernie pierwotnych pomieszczeń. Za czasów świetności, w pałacu Branickich było 178 różnych pomieszczeń. Obecnie najważniejszym pomieszczeniem jest Aula Magna. Została utworzona z 3 komnat: jadalni, sali balowej i pomieszczenia królewskiego, które były na piętrze za czasów życia właściciela Klemensa Branickiego. Takiej przebudowy dokonano, gdy w murach pałacu mieściła się szkoła dla dziewcząt. Tak duża sala potrzebna była do nauki tańców. Z lewej strony auli są drzwi prowadzące do niewielkiej kapliczki. Obecnie nie odbywają się w niej nabożeństwa. Po prawej stronie ołtarza stoi fotel papieski, pamiątka po wizycie Jana Pawła II w Białymstoku, w 1990 roku.

4.      Muzeum Historii Medycyny i Farmacji mieści się w prawym skrzydle Pałacu Branickich i działa od 2003 roku. Muzeum posiada eksponaty związane z aptekarstwem na Podlasiu. Najstarszy manuał w zbiorach Muzeum ma ponad 100 lat.

5.       Ogrody Górny i Dolny. Piętrowy podział terenu wokół pałacu na ogrody Górny i Dolny powstał w końcu XVII wieku i jest widoczny do dziś. Część górna ogrodu ma kształt regularnego czworoboku i  styka się bezpośrednio z pałacem. Jest to ogród francuski charakteryzujący się licznymi fontannami i klombami. Nieco inaczej prezentuje się część angielska parku – altanki, pawilony, promenady, bulwary ozdobione pomnikami, posągami, sadzawkami. Podział parku na ogród górny i dolny, z rozwiniętym systemem wodnym oraz zespołem kamiennych rzeźb zachował się do dziś. Niezwykle przyjemnie spaceruje się aleją główną salonu ogrodowego Pałacu Branickich, wzdłuż której urządzono osiem bukszpanowych, strzyżonych parterów dywanowych, wysypywanych białym i czerwonym piaskiem. Aleję zdobią także ustawione na postumentach  odrestaurowane, kamienne rzeźby. W tej chwili jest ich już 16. Dziesięć spośród nich pochodzi z XVIII w. Są to: Bachus, Diana  i Flora oraz 2 wazy ze smokami, 2 wazy z maszkaronami i 2 wazy z głowami faunów. Pozostałe 6 rzeźb zostało zrekonstruowane w 1954 r. i są to: Akteon, Apollo, Adonis i Wenus oraz 2 wazy z głowami faunów. Ta spacerowa ścieżka kończy się mostem flankowanym.

6.      Arsenał z oficyną to obiekty wybudowane w połowie XVIII w. Obecnie mieszczą się w nich Galeria Sztuki Współczesnej Arsenał oraz restauracja. No Arsenał musiał być przy Pałacu, wszak jego właściciel to Hetman Wielki Koronny czyli najważniejszy wódz ówczesnej Rzeczypospolitej.

7.      Pawilon pod Orłem został zrekonstruowany zgodnie z ryciną datowaną na połowę XVIII wieku. Prace renowacyjne zakończyły się w 2011 roku. Pawilon jest niewątpliwą ozdobą ogrodów.

Pałac Branickich jest budynkiem użyteczności publicznej, swoją siedzibę ma w nim Uniwersytet Medyczny.

Zachęcamy Państwa do oglądania tej perełki nie tylko Podlasia, ale i Polski.

Opracowała Jadwiga Barcewicz

     *film tekst&narracja https://youtu.be/CcBAfU1b3AQ -  Waldemar Malewicz;      

     *Źródła:ciekawepodlasie.pl (wnętrza pałacu); Google.pl; pl.wikipedia.org;     

       galeria.arsenał.pl;

      http://atrakcjepodlasia.pl/atrakcje-turystyczne/palac-i-ogrody-branickich/


 b) MIEJSCOWOŚCI BOGATE HISTORIĄ


„Zabytki, magiczne miejsca Białegostoku i związane z nimi ciekawostki”

O zabytkach, magicznych miejscach Białegostoku  i związanych z nimi ciekawostkach opowiada Waldemar Malewicz (przewodnik  Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, wieloletni słuchacz UTW w Białymstoku):

Białystok? Od czego tu zacząć…? Wypadałoby od Pałacu Branickich - przecież w końcu to wizytówka miasta. O pałacu mówi się: perła północy, podlaski Wersal itd… Ale o rezydencji Branickich przyjezdnym turystom może opowiedzieć właściwie każdy taksówkarz, a i białostoczanie doskonale wiedzą, co to za zabytek... Tak czy siak, w historii możemy jeszcze poszperać.
1. Nasz Branicki zły nie był…      
      Zaczęło się od gotyckiego zameczku, który poczęli budować pierwsi właściciele Białegostoku - Wiesiołowscy. Jego maleńki fragment można zresztą do dziś oglądać od strony elewacji ogrodowej pałacu. Wspomnienie gotyku zobaczymy, gdy staniemy twarzą do wejścia tylnego pałacu i popatrzymy na lewą stronę budynku. Tuż nad ziemią, w kształcie ostrołuku, pozostawiono odsłonięty kawałek tynku, spod którego wygląda stara gotycka cegła.
        Wiesiołowscy budowlę stawiają w XVI wieku. Kiedy do Białegostoku przychodzą Braniccy (połowa XVII w.), Stefan Mikołaj Branicki, ojciec naszego dobrodzieja hetmana, przebudowuje zamek Wiesiołowskich na wiejską willę barokową. Ostatni kształt Pałacu Branickich nadany zostaje w latach 1720-1760. Ale wystroju ogrodów hetman już ukończyć nie zdołał, zmarł bowiem na rok przed pierwszym rozbiorem Polski.
      Właśnie! O tym trzeba pamiętać i mówić wszystkim, że nasza - białostocka - linia Branickich, to bynajmniej nie ta wredna, co ze Szczęsnym Potockim i Ksawerym Rzewuskim doprowadziła do targowicy. To Braniccy Gryfici, linia zupełnie inna. I całe szczęście. Bo wówczas hetmanem byśmy się nie chwalili, ale się go wstydzili.
        Do lat 60. wieku XVIII pałac się ciągle rozbudowuje za sprawą znakomitych architektów różnych narodowości: Niemców, sfrancuziałych Włochów, Polaków, Szkotów.

       W upiększanie pałacu każdy wtrącił swoje trzy grosze. Taki właśnie - wielonarodowościowy - dwór miał jeden z najbogatszych wielmożów Rzeczpospolitej. Jan Klemens Branicki był przecież pierwszym senatorem i najwyższym dostojnikiem wojskowym w kraju, chociaż wojowniczy to on wcale nie był. Ale to już inna historia...
2. Lufa zamiast kołka
       Z pewnością warto zajrzeć na wzgórze św. Magdaleny niedaleko kościoła św. Rocha, gdzie z daleka jaśnieje maleńka biała cerkiewka z 1757 roku. Dziś jest to cerkiew prawosławna, w przeszłości była to cerkiew unicka, zbudowana ponad dwieście lat temu z fundacji naszego dobrodzieja Jana Klemensa Branickiego.
       To bardzo malowniczo położony budyneczek w kształcie rotundy. Niepotrzebnie tylko dostawiono doń daszek, który jakoś zgrzytliwie wygląda i psuje trochę zabytkową architekturę. Z czasów swojej młodości pamiętam, jak jako czternastolatek wraz z kolegami zapuszczałem się na wzgórze Marii Magdaleny. Wokół cerkiewki wówczas było jeszcze wiele nagrobków rozmaitych oficjeli carskich, chowanych na wzgórzu do I wojny światowej.
       Przypomina mi się pewna ciekawostka: grób jednego z wojskowych otoczony był żelaznym murkiem, którego podstawę stanowiło coś w rodzaju potężnych, żelaznych bali. Kiedy je odkopano za czasów dyrektorowania płk. Zygmunta Kosztyły (pierwszego szefa Muzeum Wojska w 
Białymstoku), okazało się, że są to XVIII-wieczne, pochodzące z okresu powstania listopadowego - lufy armatnie!!! Gdy były wkopane w ziemię, wyglądały jak zwyczajne kołki.
         Co się z nimi później stało? Przez jakiś czas leżały naprzeciwko Muzeum Wojska na wystawie sprzętu wojennego, obok armat i dział. Teraz to wszystko zostało przeniesione
na plac za budynkiem Straży Granicznej przy ulicy Bema.
3. Święci zawsze parami
Kolejny etap naszej wycieczki? Cerkiew św. Mikołaja przy ul. Lipowej. Koniecznie!

To Katedra prawosławna wybudowana w 1843-1846 roku na planie krzyża greckiego. Jest warta uwagi ze względu choćby na malowidła świętych. W tej części architektonicznej, która podtrzymuje strop (tam, gdzie jest coś w rodzaju żagielków schodzących z bębna kopuły do naw), są przedstawieni najważniejsi święci Kościoła prawosławnego: św. Helena (to ta, która znalazła krzyż) i Konstanty (któremu ukazał się znak krzyża), św. Włodzimierz (w 988 roku dokonał chrztu Rusi) i jego babka - św. Olga (już wcześniej będąca chrześcijanką, ale ukrywająca to oczywiście przed pogańskim mężem i synem).
     Tu drobna dygresja: podczas rozmaitych wycieczek ludzie mnie pytają: proszę pana, dlaczego tak jest, że w Kościele prawosławnym święci występują zawsze parami? Rzeczywiście, jest taka prawidłowość: Helena i Konstanty, Włodzimierz i Olga, święci Kosma i Damian - patroni farmaceutów, święci Gleb i Borys, synowie Jarosława Mądrego itd. Ale tej prawidłowości wyjaśnić nie potrafię.
4. Sześcioletni Hawryłko i cud
Ale najbardziej ciekawy w cerkwi pw. św. Mikołaja jest może nie tyle sam jej wystrój, ile fakt, że w świątyni znajdują się relikwie patrona dzieci i młodzieży w Kościele wschodnim - św. Gabriela Zabłudowskiego. Właśnie to dla wiernych prawosławia jest bardzo ważne.
       Skąd przywędrowały? To historia bardzo ciekawa. W 1684 r. w rodzinie Gowdelów pod Zabłudowem urodził się chłopiec, któremu nadano imię Hawryła, czyli Gabriel. Było to dziecko bardzo dziwne, zupełnie inne niż jego rówieśnicy. Zamiast bawić się z innymi dziećmi, Gabriel często szukał kontaktu z duchownymi w cerkwi zwierkowskiej i - miast toczyć kółka po podwórku - wolał przeglądać święte księgi. Któregoś dnia, gdy rodzice wrócili z pola, okazało się, że dziecko zniknęło. Po kilku dniach zauważono, że pod lasem krąży ogromna wataha psów. Co się okazało? Otóż psy pilnowały martwego ciała dziecka, leżącego pod lasem już kilka dni. Otaczały je kręgiem, aby dzika zwierzyna nie mogła naruszyć zwłok.
       Najdziwniejsze było to, że choć Gabriel nie żył już kilka dni, na jego ciele nie znaleziono najmniejszych nawet oznak rozkładu. Późniejsze badania, przeprowadzone w XIX wieku - wykazały, że chłopcu zadano kilka ran kłutych, wskutek których dziecko się wykrwawiło. Zarządcą wsi Zwierki był wówczas niejaki Szutko, Żyd. Stwierdzono, że to właśnie on zabił Gabriela. Nie do końca wiadomo, dlaczego to zrobił. Ale oczywiście zaraz pojawiły się dyżurne opowieści o rzekomym żydowskim zbieraniu chrześcijańskiej krwi na macę...
        Dziecko pochowano tam, gdzie je znaleziono. Minęło 20-30 lat, przez północne Podlasie przetoczyła się wielka epidemia tzw. czarnej śmierci. To był czas wojny północnej. Kiedy ludzie zaczęli masowo umierać, prawem tradycji dzieci chowano obok małego Hawryłki. Gdy około roku 1720 podczas któregoś z kolei pochówku naruszono trumienkę Gabriela, okazało się, że pod zmurszałymi deskami leży prawie całkiem nietknięte ciałko. To ludziom dało asumpt do przypuszczeń, że mają do czynienia z cudem.

         Ciałko chłopca przeniesiono na kilkanaście lat do cerkwi zwierkowskiej, potem do monasteru w Zabłudowie, gdzie przebywało do lat 30. ubiegłego wieku. Stamtąd relikwie trafiły do Słonimia, potem Grodna, Mińska, a potem znów do Grodna. A w 1991 roku ciało Gabriela - uroczyście niesione na rękach wyznawców w srebrnej trumience - przywieziono do Białegostoku. W całym mieście rozdzwoniły się wtedy dzwony, zarówno w świątyniach prawosławnych, jak i katolickich. Wszyscy z głęboką czcią witali relikwie. I są tak w soborze św. Mikołaja do dzisiaj. Chociażby ze względu na to cerkiew trzeba odwiedzić.
5. Zameczek jak żelazo
Spośród wszystkich białostockich instytucji jedną z najpiękniejszych siedzib ma wojewódzki konserwator zabytków.
         Mieści się ona w tzw. Pałacyku Hasbacha w Dojlidach. To bardzo ładny przykład miejskiej secesji - obiektów, które powstawały od lat 70. ubiegłego wieku do I wojny światowej. Pałacyk Hasbacha ma formę zameczku, półokrągłe baszty, sterczące wieżyczki. Część główna budynku nakryta jest daszkiem z balustradką skonstruowaną z elementów żelaznych. Żelazo było znakiem wieku XIX, stąd też wiele w budynku różnych tego typu ozdóbek. Pałacyk wybudował ostatni właściciel przedwojennej fabryki dykty - Hasbach, Niemiec z pochodzenia.
6. Pałac Lubomirskich
        Inny taki XIX-wieczny obiekt to dawny Pałac Lubomirskich, dzisiejsza siedziba Wyższej Szkoły Administracji Publicznej. Poddawany jest teraz starannej konserwacji. I całe szczęście. Od kiedy opuścił go Zespół Szkół Rolniczych, aż do połowy lat 90. pałac zamieszkiwały prywatne rodziny. Wówczas obiekt ten nieco podupadł. Ale wrócił do dawnej świetności.
Do niedawna mieściła się pałacu Wyższa Szkoła Administracji Publicznej w Białymstoku. Obecnie jest przeznaczony do licytacji.
7. Odwet za Grunwald
        Na pewno warto też zajrzeć na białostockie cmentarze, przynajmniej na dwa. Są wspomnieniem po społecznościach, które dawno już zniknęły z map Białegostoku. Najpierw na cmentarz ewangelicki (przy ul. Pułkowej). Cóż... Właściwie nic z niego nie zostało, jest to już tylko szczątkowy ogrodzony obszar. Ale solidny mur jest o tyle ciekawy, że stanowi swego rodzaju lapidarium. Umieszczono nań resztki starych nagrobków. Ciekawostką jest to, że na tym starym cmentarzu znajduje się (choć zniszczone) mauzoleum poświęcone zwycięskiej bitwie wojsk marszałka Hindenburga z armią Samsonowa. To 1915 rok, pierwsza wojna światowa, zwycięstwo pod Tannenbergiem. Bitwa ta była swego rodzaju odwetem za Grunwald. Wystarczy przejść się po cmentarzu, aby zorientować się, jak bardzo w pejzaż Białegostoku wpisana była niegdyś mniejszość niemiecka. Przecież przemysł okoliczny tworzyli właśnie wyłącznie 
Niemcy. Czasami - jak zapuszczę się na ten cmentarz i przyglądam się nagrobkom - czytam najrozmaitsze tytuły pochowanych: "arzt", "apotheker". Ci ludzie tworzyli elitę Białegostoku.

         Potwierdza to chociażby dosyć ciekawy zabytek w stylu neoromańskim - obecny kościół św. Wojciecha, który niegdyś był starą kirchą ewangelicką...
       Szkoda, że przez powojenną historię ten cmentarz został potraktowany jakoś tak nieciekawie i jest zapomniany.
8. Ohel jak namiot
         Straszliwie zniszczony jest cmentarz żydowski (przy ul. Wschodniej) z początków XX wieku... Ciekawostka: niegdyś znajdował się tam pomnik pogromu Żydów białostockich z 1906 roku - czarny obelisk. Miał ciekawą historię. Kilkanaście lat temu skradli go białostoccy kamieniarze, bo to bardzo ładny czarny kamień, który można było pociąć na kilka innych bloków. Złodzieja odnaleziono, za karę musiał własnym kosztem wystawić inny pomnik.
       Na cmentarzu oglądać można ohel - swoisty żydowski grobowiec - wystawiany przez wiernych cadykom, czyli przywódcom duchowym, mądrym w piśmie. Samo słowo ohel - oznacza namiot i tenże właśnie pomnik ma kształt namiotu. Na cmentarzu jest też kilka tysięcy macew, bardzo ciekawych nagrobków żydowskich z interesującymi przedstawieniami figuralnymi. Żydzi to społeczność, w której prawo zabrania przedstawiania istot żywych. Ale mimo tego nakazu bardzo często, tu na Wschodzie, takie nagrobki się spotyka. Na macewach można zobaczyć zwierzęta, np. jelenia czy łanię, w myśl zawołania ze Starego Testamentu: "Ty jesteś Neftali - łania Pana". Są też orły, pawie. Na nagrobkach osób pochodzących z plemienia Lewiego, czyli potomków lewitów pełniących niegdyś służbę w świątyni - wyryta jest ręka z dzbankiem, lejąca wodę. To właśnie lewici obmywali dłonie kapłanów, którzy potem błogosławili lud.
         Na nagrobkach kapłanów i ich potomków wyryte są zaś dłonie ułożone w charakterystyczny sposób - palec wskazujący złączony ze środkowym, a średni z małym. Szafy pełne książek pojawiają się na grobach uczonych ludzi, puszka, do której wrzuca się pieniążek - na nagrobkach ludzi dwornych. Naprawdę jest tam wiele ciekawych macew.
        Mamy piękne i dość stare cmentarze: katolicki i prawosławny, ale nie znajdziemy nań takich oszałamiających tworów sztuki kamieniarskiej, jak na cmentarzu żydowskim.

9. Griszka też mógł zostać
       Zapomniałbym. Jest jeszcze trzeci cmentarz, który trzeba zobaczyć. To cmentarz żołnierzy radzieckich przy ul. Kawaleryjskiej, naprzeciwko jednostki wojskowej. Ktoś może powiedzieć: a cóż tam oglądać, zwykłe słupki z czerwoną gwiazdą, tak jakbyśmy nie mieli dość tego symbolu przez pięćdziesiąt lat. Niby tak. Ale po śmierci wszyscy są równi, nie ma wrogów ani przyjaciół, a wspomnieć warto wszystkich, którzy odeszli. Dlaczego ten cmentarz jest ciekawy?
       A choćby dlatego, że właśnie tam na początku lat 90. przeniesiono słynnego Griszkę, który stał w parku z pepeszą, czyli pomnik Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Tak mocno przeszkadzał białostoczanom, że trzeba było go gdzieś przenieść. Nie byliśmy aż tak ortodoksyjni jak warszawiacy, którzy Dzierżyńskiemu najpierw oblali głowę czerwoną farbą, a potem pobili go na kawałki. My przenieśliśmy go na cmentarz radziecki, bo ponoć tam ma być mu lepiej wśród towarzyszy. Ten pomnik to też jest jakiś zapis historii. Griszki mi szkoda.
         Nie byłem w Finlandii, ale podobno w Helsinkach na głównym placu stoi pomnik Mikołaja I, cara rosyjskiego (księstwo fińskie wchodziło wszak niegdyś w skład imperium rosyjskiego). Finowie postanowili ten pomnik zostawić chociażby po to, aby każdy mógł przyprowadzić dziecko, pokazać cara i powiedzieć: "Widzisz, tak wyglądał ten gnój, który kiedyś nas zniewolił...". Właśnie. Griszka też mógł zostać.
 

Opracował i opowiadał Waldemar Malewicz

  


 


2. Królewskie miasto Knyszyn

 

"...od wspomnień historycznych, tradycji, dziedzictwa Króla Zygmunta Augusta, przez puszczę i bory, zanurzeni w wirach naszych rzek, aktywni, odmłodzeni, zrelaksowani,  Zapraszamy…”

To cytat z materiałów promujących gminę Knyszyn. Czy warto przyjąć to zaproszenie? Bez wątpienia tak, bo Knyszyn jest jednym z najstarszych miast w dzisiejszym województwie podlaskim,  posiada bogatą historię, ciekawe zabytki i okolice o  pięknych walorach przyrodniczych.

Śladami historii królweskiego Knyszyna

Z litewskiej puszczy Knyszynie powstałeś,

z Mazowsza zasiedlany.

Za Zygmunta Augusta się stałeś

sercem jego polskiej Korony.

                              Andrzej Ruszkowski

 

            Pierwsze wzmianki o Knyszynie w dokumentach pochodzą z 1358 roku, ale prawdziwy rozwój osady następuje na początku  XVI stulecia, gdy ówczesny zarządca tych terenów — Mikołaj Radziwiłł , wybudował dwór  (póżniejsza rezydencja królewska) i ufundował pierwszy kościół.

Tworzenie miasta kontynuuje królowa Bona w imieniu  8- letniego królewicza Zygmunta Augusta, któremu dobra Knyszyńskie Radziwiłłowie podarowali w 1528 roku. Przywilej lokacyjny i prawa miejskie magdeburskie Knyszyn zyskał od króla w 1568 roku.   Wybudowano wówczas ratusz na rynku, łaźnie, budynek wagi, wybrukowano ulice. Król dobrze się czuł w Knyszynie i lubił tu przebywać. Stąd władał Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Podpisał  też w Knyszynie wiele dokumentów,  m.in. pierwszą w Polsce Ustawę Morską i Leśną.  Łącznie w  spędził tu ok. 500 dni (19 udokumentowanych pobytów, niektóre zródła wymieniają 22).  Zygmunt August zmarł w Knyszynie 7 lipca 1572r. Został pochowany na Wawelu, ale jego serce, wg legendy, pozostało w ukochanym, podlaskim mieście.

            "Czasy Zygmuntowskie" były złotym wiekiem dla Knyszyna, ale póżniej już różnie bywało. W wyniku III rozbioru Polski miasto znalazło się w zaborze pruskim, a po zawarciu traktatu w Tylży (1807 r.), w Cesarstwie Rosyjskim. W tym czasie napłynęło do miasta wielu Niemców i Żydów, rozwinął się handel i przemysł włókienniczy. Procesom tym towarzyszył jednak ucisk polityczny      i rusyfikacja. Dlatego mieszkańcy ziemi knyszyńskiej, manifestując swój patriotyzm, brali udział we wszystkich powstaniach narodowych.

            Miasto ucierpiało w czasie I wojny światowej (25% zniszczeń), a podczas  II wojny zostało zniszczone w około 80%, a niemal cała mniejszość żydowska zginęła - część w pobliskich  lasach, pozostali w hitlerowskim obozie śmierci w Treblince. Na terenie Knyszyna działał też niemiecki karny obóz pracy, który stał się miejscem kaźni okolicznych mieszkańców.

            Po II wojnie światowej znaczenie Knyszyna zmalało z uwagi na utworzenie powiatu w Mońkach, ale nie zmalał urok tego miateczka.

Najciekawsze  zabytki Knyszyna

            Zdaniem specjalistów jednym z  cenniejszych zabytków miasta, jest układ urbanistyczny centrum Knyszyna z XVI w., ponieważ przez ponad 500 lat pozostał  nienaruszony.  Całe założenie przestrzenne miasta rozplanował  w latach 1537-1538 na zlecenie królowej Bony starosta knyszyński Aleksander Chodkiewicz. Król Zygmunt August ustanowił tu 4 doroczne jarmarki i cotygodniowy, czwartkowy targ. Każdy mógł na nich sprzedawać, kupować, bądź wymieniać wszystkie towary. Przed II wojną światową niemal cały rynek otaczały żydowskie sklepiki. Tutejsze targi przyciągały  kupców nawet z odległych miejscowości, na przykład z Prus Wschodnich. Obecnie dużą część dawniej pokrytego„kocimi łbami” rynku zajął  park miejski.

            Będąc w Knyszynie, koniecznie trzeba zobaczyć Kościół parafialny pw. Św. Jana Apostoła i Ewangelisty. Jest to najstarszy gmach kościoła na terenie archidiecezji białostockiej . Obecny kościół jest trzecią z kolei świątynią katolicką w mieście. Pierwszy, drewniany (XIII w.), pod wezwaniem św. Marka, znajdował się w miejscu dzisiejszego cmentarza. Przy kościele funkcjonował szpital dla ubogich. Drugi, pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w 1520 r.  ufundował  Mikołaj Radziwiłł. Usytuowany był na środku dzisiejszego rynku. Trzeci kościół, istniejący do dziś, ufundowany przez Jana Zamoyskiego, ówczesnego starostę knyszyńskiego, został wybudowany w latach 1579-1601. Działał wówczas pod wezwaniem Wszystkich Świętych. W późniejszym czasie nastąpiła zmiana tytułu kościoła na św. Jana Apostoła i Ewangelisty. Wielokrotnie odbudowywany i remontowany zmieniał swój pierwotny wygląd.  Kształt współczesny uzyskał w latach 1900-1902. Dobudowano wówczas prezbiterium oraz chór wraz z wieżą. Wykonano oryginalny drewniany sufit kasetonowy,  zawieszony na wysokości 13 metrów. W środku znajduje się pamiątkowa tablica, na której umieszczone są słowa króla: „Nie jestem królem waszych sumień”.            

Obok kościoła znajduje się mogiła ks. Edwarda Junga, wikarego, który został bestialsko zamordowany przez sowietów 24 czerwca 1941 roku.

Ważnym obiektem jest też kamień stojący na placu kościelnym, z wykutym otworem na święconą wodę, pochodzący najprawdopodobniej z lat 1511-1520.

            Niezwykle cennym obiektem - z uwagi na swój wiek, materiał z jakiego go wykonano oraz stylistykę- jest drewniany lamus plebański z 1818. Wraz z innym lamusem z gminy Knyszyn — w Kalinówce Kościelnej — jest unikalnym przykładem tego typu zabytków w regionie. Z wyjątkiem zmiany pokrycia dachowego, ponad 200-letni lamus nie był przebudowywany —zachował się w oryginalnej formie. Jest przykładem lamusa podcieniowego z sześcioma charakterystycznymi, łukowymi słupami, dającymi wizualny efekt arkad. Służył głównie do przechowywania sprzętów gospodarskich oraz żywności, zwłaszcza zboża.

            Przy ulicy Kościelnej 6 znajduje się  zabytkowy dom mieszkalny z  2 poł. XVIII wieku, który obecnie pełni funkcję Izby Regionalnej i w sezonie letnim udostępniany jest do zwiedzania. Zbudowany na planie prostokąta, z drewnianych bali na kamiennym fundamencie, pokryty dachówką ceramiczną. Pierwszymi mieszkańcami tego domu była pochodząca z Niemiec rodzina Klattów, która po zaborze pruskim pozostała w Knyszynie i dość szybko się spolonizowała. Przez lata Józef Piasecki, a następnie jego córka Cecylia (ostatnia właścicielka posiadłości), gromadzili w tym domu dokumenty związane z Knyszynem oraz przedmioty należące do pierwszych mieszańców tego domu. Meble i sprzęty od kilkudziesięciu lat z niewielkimi poprawkami stoją w tych samych miejscach, co kiedyś. Na rzeźbionym fotelu pod oknem  leży czapka legionisty należąca do Władysława Bartkiewicza, który brał udział w bitwie warszawskiej 12-15 sierpnia 1920 r. Jest to skarbnica przeszłości Knyszyna pamiętająca odległe czasy tego miasteczka.

                Cmentarz żydowski z XVIII w. położony na groblach  sadzawek królewskich pochodzących z XVI w.

Jak minionej historii westchnienie

Macew cień wśród sosen się ściele

Mchem obrosły pamięci kamienie

Z śladow wielu zostało niewiele.

                            Krzysztof Chowański

            Usytuowanie knyszyńskiego cmentarza można uznać za wyjątkowe w skali europejskiej, zaś pod względem wielkości - po kirkutach w Białymstoku, Krynkach i Sokółce -jest on jednym z największych na Podlasiu. Zajmuje 2,8 ha, z czego połowę stanowią usiane macewami groble i nowy cmentarz, a drugą — zagłębienia po dawnych sadzawkach.Cmentarz dzieli się na dwie części: starą, założoną przed 1750 r. oraz nową, powstałą około 1930 r. Obok znajduje się zbiorowa mogiła, w której spoczęło 74 Żydów zamordowanych przez hitlerowców 2 listopada 1942 r. Wydarzenia te upamiętnia tablica, wcześniej umieszczona na budynku magistratu, dziś ustawiona w miejscu zbiorowej mogiły. Choć cmentarza nie ominęły wojenne i powojenne kradzieże (badacze oceniają, że mogło ubyć 20% najcenniejszych macew), to jego historyczną wartość podnosi fakt, iż nigdy nie został zdewastowany. Dziś znajduje się tu około 80 betonowych przypór i 630 macew, wszystkie zwrócone tradycyjnie na wschód. Zdecydowana większość to proste macewy aszkenazyjskie z popularnego zlepieńca,nieliczne wykonane są z piaskowca i granitu.  Kilkadziesiąt ze względu na swój kształt, artystyczne w formie i treści napisy oraz symbolikę (gwiazdy Dawida, tablice Mojżeszowe, błogosławiące dłonie, złamane drzewo,ptak, wieniec) należy uznać za wartościowe przykłady sztuki kamieniarskiej.

            Wojewódzki konserwator zabytków prof. Małgorzata Dajnowicz w 2019 r. wpisała nekropolię żydowską w Knyszynie do rejestru zabytków.

            Historycznie Knyszyn jest miastem 10 cmentarzy - kilka katolickich, usytuowanych dawniej w różnych miejscach, prawosławny, ewangelicki, cmentarz epidemiczny, na którym sto lat temu chowani byli ludzie zmarli podczas epidemii, którzy nie zdążyli przyjąć sakramentów świętych, a nawet podobno odkryto też ślady pochówków jaćwieskich.

 

Nierozstrzygnięte tajemnice

Sekret królewskiego serca

            Po śmierci  w 1572 r. króla Zygmunta II Augusta i zabalsamowaniu jego ciała w mieście pozostawiono wnętrzności monarchy, w tym serce. Złożono je w sarkofagu, ufundowanym

około 1574 r. przez starostę knyszyńskiego Jana Zamoyskiego i  ustawiono w pierwszym kościele parafialnym na rynku. Dziś po budowli nie ma śladu, a urna trafiła prawdopodobnie do istniejącej obecnie świątyni pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty. Podobno na wejściu do krypty, w której

znajduje się królewski sarkofag, widnieje napis: Ten mnie otworzy, kto mnie zamknął.

Są jeszcze inne hipotezy: urna z sercem króla znajduje się gdzieś w okolicach Knyszyna Zamku, gdzie została zabrana przez Krasińskich na początku XIX wieku, albo po prostu została zniszczona i wyrzucona.

            Czy kiedyś uda się do końca wyjaśnić sprawę sarkofagu i serca Zygmunta Augusta? „Może w tym pomóc przypadek albo nowe źródła” – uważa prof. Józef Maroszek.

 

Studnia Giżanki

                Wyobraźnię poszukiwaczy skarbów rozpala także  rzekoma studnia Giżanki i bogactwa w niej ukryte. Król Zygmunt August, od najmłodszych lat był wielkim miłośnikiem i kolekcjonerem klejnotów oraz misternych wyrobów ze złota i srebra. Na jego zlecenie pracowali bez ustanku najlepsi złotnicy Krakowa i Wilna. Możnowładcy polscy i litewscy, znając królewską pasję, także często robili swemu królowi odpowiednio drogie prezenty. Żródła podają, iż Nuncjusz papieski Bernard Bongioyanni, który na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVI stulecia, gościł na dworze Zygmunta Augusta i podziwiał królewskie zbiory drogich kamieni, twierdził później, że  przewyższały bogactwa doży weneckiego i samego papieża. I właśnie część tych skarbów podobno przywłaszczyła sobie metresa królewska, Barbara Giżanka, obecna przy jego śmierci. Legenda mówi, że skoro później nie dysponowała wartościowymi przedmiotami, to musiała je gdzieś ukryć. Podobno  wrzuciła je do dworskiej studni, ale niestety do dziś nie wiadomo, gdzie ta studnia się znajduje.

 Inne knyszyńskie ciekawostki

·         nazwa Knyszyn pochodzi od knyszy - rodzaj pierogów, okrągłego ciasta z różnym nadzieniem,

·         prawa miejskie Knyszyn uzyskał w 1568 roku; dla porównania Białystok stał się miastem w 1691 roku, a Mońki w 1965 roku,

·         na herbie Knyszyna widnieje królewski orzeł z literami AS od inicjałów łacińskiego imienia Zygmunta Augusta oraz tur — symbol myślistwa,

·         na terenie gminy Knyszyn dość powszechnie można spotkać przydrożne krzyże wykonane z drzewa, kamienia i metalu. Osobliwością gminy są także drewniane kapliczki słupowe wydrążone z jednego pnia drzewa.

Czasy współczesne   

            Knyszyn ma bogatą historię, ale ważne jest także to, że o tej historii nie zapomina. Dba o to Knyszyńskie Towarzystwo Regionalne im. Zygmunta Augusta, które skupia prawdziwych pasjonatów, sktupulatnie  zbierających ciekawostki dotyczące miasta i  pielęgnujących jego dziedzictwo. Zainteresowany turysta w Urzędzie Miejskim w Knyszynie  znajdzie nieodpłatnie wiele wydawnictw promujących Gminę.

Literatura:

1.      Tomasz Krawczuk, Knysze knyszyńskie, Knyszyn 2010

2.      Dziedzictwo przyrodnicze i kulturowe Ziemi Knyszyńskiej, Knyszyn 2018

3.      Poezja królewskiego miasta, Knyszyn 2008

4.      450 lat praw miejskich Knyszyna, Materiały z konferencji naukowej (Knyszyn 20.X.2018)

5.       Prawa i przywileje Miasta Knyszyna 1509-1795, Monografia historyczna miasta Knyszyna z uwzględnieniem najnowszych badań archiwalnych. Opracował Józef Maroszek

 

                                                                                                                                        Bożenna Krzesak-Mucha

 

 


 


 

I. DZIEDZICTWO KULTUROWE  -  NIEMATERIALNE


 


 

a) OBYCZAJE I ZWYCZAJE


 


 

1. JAK TO Z CHOINKĄ BYŁO

 

"Choinka w lesie"    Maria Konopnicka

 

 

A kto tę choinkę

Zasiał w ciemnym lesie? 

— Zasiał ci ją ten wiaterek, 

Co nasionka niesie. 

— A kto tę choinkę

Ogrzał w ciemnym boru? 

— Ogrzało ją to słoneczko

Z niebieskiego dworu. 

— A kto tę choinkę

Poił w ciemnym gaju? 

— Jasne ją poiły rosy

I woda z ruczaju. 

— A kto tę choinkę

Wyhodował z ziarna? 

— Wychowała ją mateńka, 

— Ziemia nasza czarna! 

 

 

Niektórzy uważają, że historia choinki bożonarodzeniowej sięga jeszcze czasów antycznych. W starożytnym Rzymie mieszkańcy podczas obrzędów, by udobruchać boga urodzaju, ozdabiali drzewa liściaste  bluszczem i laurem. U Celtów taką rolę pełniła jemioła. Egipcjanie świętując najkrótszy dzień w roku – przesilenie zimowe, znosili zielone liście palm daktylowych do swoich domów jako symbol „triumfu życia nad śmiercią”. Dla druidów żywe  gałązki  ostrokrzewu oznaczały wieczne życie, a w mitologii nordyckiej symbolizowały odrodzenie boga światła i piękna – Baldera. Choinki, głównie świerki i jodły, pojawiły się znacznie później. Uznaje się, że to niemieccy protestanci jako pierwsi zaadaptowali zwyczaj strojenia drzewka, później ich śladem podążali inni.

Jednak prawdziwą popularność choinka zyskała dzięki świętemu Bonifacemu- mnichowi, który w VIII wieku nawracał pogan żyjących na terenie dzisiejszych środkowych i wschodnich Niemiec. Według legendy św. Bonifacy nawracając pogańskie ludy ściął potężny dąb, który dla Germanów był drzewem świętym. Upadający dąb zniszczył wszystkie rosnące wokół niego drzewa za wyjątkiem małej jodełki. – Widzicie, ta mała jodełka jest potężniejsza od waszego dębu. I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa – miał powiedzieć w trakcie kazania misjonarz. Czy tak było naprawdę – nie wiadomo.

Jest też góralska legenda, która głosi, że pomysłodawcą świątecznej choinki był… niedźwiedź. W dniu narodzin Chrystusa zwierzęta postanowiły obdarować Dzieciątko Jezus. Niedźwiedź niestety nie miał żadnego prezentu, więc wymyślił, że podaruje małą jodełkę. W trakcie wędrówki do miejsca narodzin Chrystusa drzewko namokło i utworzyły się na nim sople, które w blasku księżyca przypominały piękne ozdoby i tak według góralskiej legendy pięknie przystrojona choinka stała się symbolem narodzin Pana.

W Europie zwyczaj ubierania choinki rozpowszechnił się od czasu wojen napoleońskich do wojny francusko pruskiej 1870 roku. Był to między innymi efekt migracji spowodowanych wojnami, a tym samym przenoszeniem zwyczajów.

Zwyczaj ustawiania w domu, w okresie świąt Bożego Narodzenia, ubranego drzewka przejęliśmy bezpośrednio od Niemców w okresie zaborów w latach 1795-1807. W połowie XIX w. na Pomorzu, Warmii, Mazurach i Śląsku zwyczaj ten przyjął się w środowisku mieszczańskim i w bogatych dworach, w których choinka stanowiła powszechną dekorację wnętrza. Na wsiach tego terenu choinka uchodziła za rozpowszechnioną stosunkowo wcześnie – na przełomie XIX i XX w. W miastach Polski centralnej, wschodniej i południowej choinka była często ubierana dopiero na początku XX w. Na wieś tego regionu trafiła po 1914 r., a rozpowszechniła się dopiero po drugiej wojnie światowej.

Jest to zwyczaj bardzo młody, ale czy potrafimy sobie wyobrazić dzisiaj święta Bożego Narodzenia bez choinki ?  Nie jest jednak przypadkiem, że stawiamy świerk, jodłę lub sosnę. Słowianie otaczali te drzewa kultem. Wierzono, że posiadają one niezwykłe właściwości i zawierają życiodajne moce.

W Polsce od wieków znany był zwyczaj wieszania gałęzi lub czubka drzewa iglastego w izbie, nad drzwiami lub  u pułapu. W wigilijny wieczór dzieci wieszały na gałązkach – ciastka, owoce, jabłka, kolorowe opłatki i słomiany łańcuch. Wyschniętej ozdoby nie wyrzucano, a jej pokruszone gałązki dodawano zwierzętom do karmy lub zakopywano w polu, wierząc, że zagwarantuje to urodzaj.

Choinka wyparła zawieszany u pułapu wierzchołek sosny, zwanego na Rzeszowszczyźnie jutką, na Warmi i Mazurach jeglijką w Małopolsce (w Krakowie) – sadem, w Jarosławskiem, Lubelskiem i Sandomierskiem – wiechą, najbardziej jednak znana była pod nazwą PODŁAŹNICZKA.

 

Tadeusz Seweryn – pisze, że ludność wiejska przywiązywała do podłaźnika ogromne znaczenie, ponieważ chronił dom i jego mieszkańców od złych mocy i uroków. Jego forma i nazwa nie odgrywała większej roli. Spełniać musiał tylko jeden warunek – pochodzenie z drzewa iglastego.

Podłaźniczki to gałązki jodłowe, zdobione jabłkami, orzechami, ciasteczkami, kolorową bibułą, słomianymi gwiazdkami, wstążkami i przede wszystkim światami, jak nazywano kolorowe krążki opłatków. Lud wierzył w ich magiczną moc przyczyniania się do urodzaju i zapewniania powodzenia.

Wieszanie podłaźnika w dzień Wigilii było ważnym wydarzeniem w domu. Zawsze zawieszał go gospodarz, na Podhalu obowiązkowo ubrany w cuchę, przewiązaną powrósłem uplecionym ze słomy. Z czasem czynności tej towarzyszyć zaczęły modlitwy Anioł PańskiOjcze NaszZdrowaś Mario.

Doniosłe znaczenie dla odczytania symboliki choinki mają pająki i światy – dawne ozdoby polskiej izby w czasie świąt Bożego Narodzenia. Pająk to przestrzenna konstrukcja, podobna do kościelnych i dworskich świeczników, wykonana ze słomy, bibuły, nici, fasoli, wydmuszek jaj, szczeciny spojonej woskiem.

Światami nazywano wyplatane ze słomy lub wykonane z opłatków kule, krążki lub gwiazdki. Mieszkaniec Motycza tak opisuje światy „Tam była za wierzchołek uczepiona ta podłaźniczka i były z opłatka takie krążki wycinane i przyczepiane. To znaczyło, że światy, że tak jakby wszechświat oznaczało, że Pan Bóg stworzył ten świat”. Pająki i światy były więc zarówno samodzielnymi ozdobami izby w czasie Godów, jak i ozdobami podłaźniczek, a następnie stojących jodełek. Choinka jest więc przykładem zwyczaju wypierającego i jednocześnie wchłaniającego wcześniejsze sposoby przyozdabiania izby na Boże Narodzenie.

Najstarsze informacje o  drzewku przyozdabianym na Boże Narodzenie pochodzą z XV- i XVI- wiecznych kazań kościelnych. W tamtych czasach mieszkańcy Alzacji ustawiali w domach drzewka iglaste  i przyozdabiali je  naturalnymi  ozdobami (jabłuszkami, ciasteczkami czy ozdobami z papieru). Takie zwyczaje były często krytykowane przez kościół, który traktował je jako obrzędy pogańskie. Jeszcze w XVI w. ustrojona choinka była rzadkością, widywaną jedynie w bogatszych domach. Z czasem zwyczaj ubierania drzewka w czasie Świąt Bożego Narodzenia zyskiwał na popularności

Początkowo choinkę przystrajano ozdobami naturalnymi: jabłuszkami, pierniczkami, orzechami, zabawkami ze słomy i papieru. Ich dobór nie był przypadkowy – takie ozdoby miały zapewnić rodzinie pomyślność w nadchodzącym roku. Każda z ozdób pojawiająca się na choince miała swoje znaczenie. Jabłuszka nawiązywały do rajskiego owocu, dzwoneczki miały symbolizować dobre nowiny, a postaci aniołków – bożą opiekę.

Łańcuchy miały przypominać o zniewoleniu ludzi grzechem, z drugiej strony wierzono, że cementują więzi rodzinne.

 Oczywiście najważniejsza była gwiazda betlejemska, która zaczęła pojawiać się na szczycie drzewka dopiero pod koniec XIX wieku. Miała pomagać zbłądzonym wędrowcom, w szczęśliwym powrocie do domu. Oprócz tego na drzewku pojawiały się pierniczki, piórka, wydmuszki, słoma i wiele innych rzeczy, a strojeniem choinki zajmowały się głownie dziewczęta.   

Chyba nikt dziś nie wyobraża sobie Świąt Bożego Narodzenia bez przystrojonego drzewka. Pomimo tego, iż tradycja ubierania choinki znacznie ewoluowała, to w trakcie przyozdabiania drzewka nadal powracamy do bajkowego świata Bożego Narodzenia, który pamiętamy z dzieciństwa.

  

Opracowała: Alicja Temler  w oparciu o:

„Polskie tradycje świąteczne” – Hanna Szymanderska

„Polskie obrzędy i zwyczaje” Barbara Ogrodowska

           „Tradycje Bożego Narodzenia w Polsce” – Beata Gołembiowska


choinkapodłaźniczkapająki, światy>>>>


 


 

2. MOJE WESELE



 

 

Moje wesele odbyło się we wschodniej części Podlasia, na terenach zamieszkiwanych przez mniejszości narodowe białoruską i ukraińską.

Ślub wzięłam mając 19 lat. Cywilny odbył się w USC w Orli, powiat bielski, 3 listopada 1962 r. Dzień później odbył się ślub cerkiewny w cerkwi p.w. św. Michała w Wólce Wygonowskiej.

Chciałabym tutaj nawiązać do osoby mojego małżonka i mojej szczerej miłości wobec niego. Żyliśmy w tej samej wiosce. Za kawalerki, a był to początek lat 60-tych dwudziestego wieku, mój mąż pracował w dziale geodezji w Prezydium Urzędu Miejskiego w nieodległym od naszej wioski mieście. Miał średnie wykształcenie. Odróżniał się od innych kawalerów we  wsi. Zawsze był schludnie i czysto ubrany. Gdy na wioskowej drodze, po ulewnym deszczu, było błoto, on potrafił do mnie przyjść w czystych lakierkach.  Był także trochę uzdolniony artystycznie, bo sam uczył się gry na akordeonie. Miłość moja do niego oraz perspektywa wyjazdu ze wsi do miasta przechyliły szalę mojej decyzji zamążpójścia.

Przed ślubem przyszedł do moich rodziców Rajek (dopyty). Ustalono, że moim posagiem będą: pierzyna, płótno, kołowrotek do przędzenia, ręczniki, obrusy, kapy, pieniądze, które zostały przekazane przyszłemu mężowi.

W czwartek (dzień tygodnia na swaty był bardzo ważny), po zakończeniu prac gospodarczych, przyjechał do mojego domu przyszły mąż z Marszałkiem na negocjacje z rodzicami.

Również w czwartek odbyły się w moim domu zaręczyny, w obecności krewnych i zaproszonych gości. Po zaręczynach udaliśmy się do batiuszki i poinformowaliśmy go o planowanym przez nas ślubie (danie na zapowiedzi).

Przygotowując się do wesela, dokonaliśmy wyboru weselnej drużyny; ja – swata, starszej, starszego, druhen, swańki, narzeczony – marszałka, swańki, starszego swata, swaniek i swatów.

Na dwa tygodnie przed weselem każde z nas osobno zapraszało swoich gości.

W sobotę, przed ślubem, zaprosiłam zamężne kobiety z mojej wsi do pieczenia korowaja. W tym też dniu obdarowałam narzeczonego wyszywaną koszulą i bielizna, w której poszedł do ślubu.

Wieczorem, za stołem przygotowano miejsce zaścielone kożuchami, ręcznikami, pod które położono zboże i pieniądze. Zasiadłam tam razem z bratem. Gdy przyjechał narzeczony, brat nie chciał ustąpić mu miejsca. Nastąpił obrzęd wykupu oblubienicy.

W niedzielę rankiem przyszły do mnie druhny i pomagały w przygotowaniu do ślubu. Na śniadanie przybyli zaproszeni goście. Zbliżał się czas wyjazdu do cerkwi. Bezpośrednio przed nim nastąpiło wspomaganie – obrzęd darowania pieniędzy przez rodzinę i gości, które należało mieć przy sobie w czasie ślubu.

Oto przykłady przyśpiewek obrzędu wspomagania :

„ Wyszła Ninula za worotyczka, pod kalinuju stała, pod czerwonuju stała.

Ruczki zhornuła, ciażko wzdychnuła, żałosno zapłakała, żałosno zapłakała .

Pryszoł do jeji tatulo jeji – czoho Ninoczka płaczesz, czoho rudneńka płaczesz ?.

Ja Tobie daju, szto w doma maju, dolieńki ne zhadaju, dolieńki ne zhadaju ”.  

 

„Prosyła Ninula swojej mateńki – wspomahaj mateńko wspomahaj. pomahaj rodnaja wspomahaj.

Prosyła Ninula, swojoho bateńka – wspomahaj bateńko wspomahaj. Wspomahaj rodneńki wspomahaj.

Prosyła Ninula swojoho bratyka – wspomahaj bratyku wspomahaj, wspomahaj rodneńki wspomahaj.

Prosyła Ninula swojej sestrońki – wspomahaj sestrońko wspomahaj, wspomahaj rodneńka wspomahaj .

Prosyła Ninulka swojej rodyny – wspomahaj rodyno wspomahaj, wspomahaj rodyno wspomahaj ”.

 

Po tym Swat oprowadził mnie trzy razy naokoło stołu, gdzie na każdej ze stron, zatrzymywałam się i kłaniałam rodzicom, prosząc ich o błogosławieństwo ikoną.

W tym czasie druhny śpiewały następną obrzędową przyśpiewkę która brzmiała następująco:

 

„Stelisia zeleczko poza stołom iduczy,

kłaniajsia Nina do ślubu jeduczy.

Staromu, małomu, bateńku swojomu,

Staromu, małomu , bateńku swojomu.

Bateńku, matuńci, brateńku, sestruńci,

Brateńku , sestruńci, wsiuj rodynońci.

 

Do ślubu jechałam furmanką zaprzężoną w dwa konie. Przed odjazdem do cerkwi rodzice trzykrotnie obchodzili furmankę, na której siedziałam. Ojciec kropił ją święconą wodą, a mama błogosławiła ikoną. Puste naczynie po święconej wodzie ojciec stawiał przed końmi, rozściełany był też przed nimi ręcznik, na krańcach którego, po dwóch jego stronach, kładziono chleb. Jeżeli konie roztrzaskają szklankę kopytami – młodej będzie sprzyjało szczęście w przyszłym pożyciu małżeńskim. Ikonę, którą byłam błogosławiona – mama przekazała Swańce (zamężnej kobiecie), aby zawiozła ją do cerkwi.

Tak więc w niedzielę 4. XI.1962 roku, na oddzielnych furmankach, ja i mój wybraniec przyjechaliśmy do cerkwi na ceremonię naszego ślubu. W czasie drogi przez wieś swańka rzucała cukierki dzieciom, które rozweselone zbierały je pospiesznie, biegnąc za naszymi furmankami.

Po przybyciu do cerkwi my, para młoda, czekaliśmy przy drzwiach wejściowych do jej centralnej części, na prawosławnego duchownego. Batiuszka wypowiadając trzykrotnie formułę zaręczyn dał do pocałowania młodemu obrączkę, zakładając ją na jego palec. Ten sam rytuał odbył się wobec mojej osoby. Następnie trzykrotnie wymieniłam się obrączkami z młodym. Kapłan wprowadził nas na środek cerkwi, przed anałoj (stolik na którym leżał krzyż i ikona). Po otrzymaniu od nas odpowiedniej deklaracji o wstąpieniu w związek, małżeński z własnej i nieprzymuszonej woli, batiuszka przystąpił do modlitwy prosząc o błogosławieństwo i cud łaski boskiej. Po trzykrotnym wypowiedzeniu przez kapłana formuły zaślubin nastąpił obrzęd ukoronowania – świadkowie trzymali korony nad naszymi głowami podczas całej ceremonii. Moje małżeństwo zostało zawarte z chwilą trzykrotnego wypowiedzenia przez kapłana błogosławieństwa, które brzmiało: „ Panie Boże nasz, chwałą i czcią ukoronuj ich ”.

Po odczytaniu fragmentu ewangelii św. Jana, opierając przy tym świętą księgę na naszych pochylonych (specjalnie do tego momentu ceremonii) głowach, dał nam symbolicznie do wypicia wino z kielicha, a następnie trzykrotnie poprowadził nas, trzymając przed sobą krzyż, dookoła anałoju i leżącej tam ikony.

Następnie odbyło się błogosławieństwo ikoną przywiezioną z domu rodziców, udzielane przez duchownego przed Rajskimi Drzwiami, chór cerkiewny natomiast zaśpiewał „Mnogaja lieta ”, odpowiednik polskiego „Sto lat”. Razem z mężem pomodliliśmy się przed ikonami w Ikonostasie, po czym przepięłam mu ozdobę z butonierki, z lewej do prawej klapy marynarki.

Na samym końcu uroczystości ślubnej nastąpiły życzenia dla młodej pary od gości, a po wyjściu z cerkwi goście obrzucali nas ryżem na szczęście.

Po przyjeździe z cerkwi do domu rodzice pobłogosławili nas chlebem i solą, a słowa brzmiały tak: „Witamy chlebem i solju i z dobrowu dolju”.

Wesele odbyło się w moim rodzinnym domu, ale to nie oznacza, że było skromne.

My jako para młoda zasiadaliśmy na takim honorowym poczesnym miejscu zwanym – posadem. To była ława ozdobiona, nakryta kożuchem, a potem dywanem tj. tak zwanym kilimem, a z tyłu nas na ścianie wisiała ikona, którą błogosławił nas kapłan i rodzice w cerkwi, ozdobiona wyszywanym ręcznikiem (zdobionym przez mnie).

W czasie przyjęcia pod dom weselny przychodzili chłopcy i dziewczęta, a także starsze kobiety, które nie były proszone na wesele. Wtedy dla nich moja swacha (swańka), wynosiła im tzw. pyruch, czyli biały chleb – odpowiednik polskiego kołacza, a także wódkę i kiełbasę. Na moim weselu goście pili wódkę z jednego kieliszka – wedle zwyczaju.

Kiedy goście już pojedli i popili zaproszono wszystkich do tańców, które odbyły się także w moim rodzinnym domu. Najczęściej tańczono polkę, oberka, walca, krakowiaka, mazurka, a także tańczono w rytmie białoruskich lub ukraińskich ludowych tańców. Goście dużo też śpiewali pieśni weselnych, przeważnie wesołych, żartobliwych. Oto niektóre z nich:

 

”Ja wypyła wychylyła, sama sebe pochwalyła, bo ja z dobroho rodu, pju horiłku jak wodu” lub „Oj sama ja sama, czołowika ny ma, ja swykruchy ne bojusia, bo ne maty moja”. Swykrucha – to w dawnym języku polskim świekra, czyli – teściowa.

 

Mateńko wysznia

Oj mateńko wysznia czy ja u tebe lisznia

Oddała mene w czużu storonu de ja żyty ne prywyksza .

Oj prywyksza ne prywyksza, prywykaty ja muszu

I stareńkomu i maleńkomu dohadżaty ja muszu

 

Oj kob ja mieła kryła, i sokołowy oczy

Polietiełab do rudnej mateńki sered temnei noczy.

Oj kob ja mieła kryła i umieła lietaty

Polietełab do rudnej mateńki u sadoczok kowaty.

 

O północy podczas oczepin – poprzez zdjęcie welonu i nałożenie chusty na moją głowę symbolicznie przeszłam ze stanu panieńskiego w zamężny.

Po oczepinach pojechałam, już z mężem, do jego rodzinnego domu. Ostatnim więc aktem mającym miejsce w niedzielę była noc poślubna.

W poniedziałek po weselu przewieziono z domu rodzinnego wszystkie rzeczy należące do mnie oraz podarunki weselne, które otrzymałam tj. tzw. majno, do domu młodego. Ten obrzęd nazywany był: - prydanije.

Wraz z całym moim posagiem, goście weselni po śniadaniu, z mojego domu przyjechali do domu młodego, czyli wtedy już – mojego męża na tak zwane poprawiny, gdzie była gościna, śpiewy i tańce do wieczora.

Tak zakończyła się część druga mojego wesela tzw. część weselna.

Trzecia część wesela – część po weselna miała dwa etapy. Pierwszy miał na celu wzmocnienie nowych więzów rodzinnych, podziękowania rodzicom za wyprawione wesele. Najważniejszymi wydarzeniami tego tygodnia były odwiedziny krewnych. Spotkanie było u młodego w czwartek. Drugi etap – to sobotnie spotkanie w domu młodej. Do tego czasu, wedle zwyczaju, nie mogłam odwiedzić swoich rodziców. W sobotę natomiast przyszłam do rodzinnego domu już nie jako członek rodziny, ale jako – gość.

Na koniec chcę nawiązać do wróżb weselnych. W dniu mojego ślubu pogoda była fatalna. Padał deszcz, było chłodno, na ulicy błoto i kałuże. Tak też i fatalne było moje małżeństwo. Stwierdzam z przykrością, że niekiedy wróżby weselne się sprawdzają w stu procentach, co przetestowałam na swoim przykładzie i życiu.

 

Nina Bielenia

 

Teksty pieśni i przyśpiewek są w w/w opisie napisane w formie fonetycznej językiem, którym posługiwała się mniejszość narodowa białoruska i ukraińska, wówczas żyjąca na terenach wschodniej białostocczyzny dziś ( Podlasia), we wsi Gregorowce gmina Orla, powiat Bielsk Podlaski, woj. białostockie w latach 60 tych XX wieku .

 

 

 


 fot.Archiwum rodzinne Niny Bielenia


 


 

3. KOŁACZ WESELNY

 

Świadkowie wesela swoją aprobatę i uczestnictwo w obrzędzie potwierdzali wspólnym uroczystym spożywaniem kołacza, który na wschodnich terenach zwano korowajem. To staropolskie pieczywo obrzędowe występowało powszechnie – na weselach chłopskich i szlacheckich.

Pieczony był w wieczór panieński, czyli w przeddzień ślubu i wesela. W domu panny młodej druhny i starościny zwane korowajnicami wyrabiały go z pszennej (rzadziej. żytniej) mąki, mleka, jaj i cukru. Przed rozpoczęciem pracy kreśliły zawsze znak krzyża nad dzieżą (z drewna) i modliły się o udany wypiek.

Podczas wyrabiania ciasta i pieczenia korowaju nie pozwalano mężczyznom wchodzić do izby. Kiedy ciasto było już w piecu, kobiety podskakiwały, klaskały w ręce i trzonkiem łopaty chlebowej uderzały w powałę, aby wyrosło wysokie i piękne. Wyrośnięty, kształtny i rumiany korowaj z widocznymi ozdobami – formowanymi ręcznie ptaszkami i guzkami z ciasta wróżył młodej parze szczęście i dostatek. Krzywy i popękany oznaczał małżeńskie kłopoty, choroby i niesnaski.

Kołacz, pieczony na drewnianej łopacie, miał kształt wielkiego okrągłego bochenka chleba lub wysokiego walca, a na Suwalszczyźnie podłużnej bułki, na jednym końcu przewiązanej serwetą. Ważył zazwyczaj kilka kilogramów. Zdobiono ciasto weselne zgodnie z regionalnymi zwyczajami, oprócz ptaszków i guzków wyciskano dłonią znak krzyża, formowano laleczki lub drzewka (gałązki oblepione ciastem), deseniem z rodzynkami. Po upieczeniu wiązano wstążeczkami, bibułkowymi kwiatami lub owocami z jarzębiny.

Gotowy kołacz przenoszono do komory, przykrywano obrusem i przechowywano do następnego dnia, czyli do dnia wesela. Potem starannie uprzątano stół, piec, a gospodarze częstowali starościny wódką.

Po obiedzie weselnym starościna ceremonialnie wynosiła kołacz z komory i uroczyście (muzyka, śpiew) przekazywała najstarszemu drużbie, który stawiał go na środku stołu albo na piecu.

W niektórych regionach kołacz jechał (odpowiednio wyeksponowany) w orszaku ślubnym do kościoła, aby ksiądz pobłogosławił ten weselny wypiek.

Krojeniem kołacza na równe kawałki albo tylko na 2 części (łamano potem na mniejsze skibki) zajmował się starosta, swat lub starszy drużba. Następnie obdzielał ciastem wszystkich obecnych na uroczystości, a nawet tzw. nieweselnych - dzieci, sąsiadów…

Weselny rytuał krojenia, rozdawania i jedzenia kołacza odbywał się albo pomiędzy nocnym obiadem i oczepinami albo po oczepinach. Kołacz weselny (współcześnie tort) był koniecznym atrybutem obrzędu oczepin.

 

Na podstawie „Polskie tradycje i obyczaje rodzinne” Barbary Ogrodowskiej

opracowała Krystyna Szewczyk.

 

 

 

 

 



 

4. Wesele żydowskie –czas przed ślubem

 

 

„Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek,

Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,

I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bożnicy (…)

Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,

Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem…”

Antoni Słonimski „Elegia miasteczek żydowskich”

    


MarcChagall - google.pl

             Wiele świąt i obyczajów żydowskich sięga zamierzchłych czasów przed biblijnych. Na przestrzeni wieków część zwyczajów zmieniała się, ewaluowała, ale nadal jest to obyczajowość niezwykła, mocno osadzona w tradycji. Dotyczy to także obrządku weselnego, który jak barwny kobierzec spleciony jest z wątków biblijnych, historycznych, mistycznych, kulturalnych i prawnych. Jednocześnie to potwierdzenie ciągłości tradycji żydowskiej od 3800 lat.

Zgodnie z zasadami judaizmu, zawarcie związku małżeńskiego i posiadanie dzieci jest powinnością każdego mężczyzny. Żydzi uważali, że mężczyzna związany z kobietą tworzy pełnię, którą można nazwać pełnią człowieczeństwa. Nieżonaci mężczyźni i niezamężne kobiety nie cieszyli się szacunkiem. Uważano, że należy nawet sprzedać zwój Tory, by zdobyć niezbędne środki na ślub. Wybór żony uznawano za rzecz bardzo ważną, a jednocześnie arcytrudną. Toteż przestrzegano przed pochopnymi decyzjami, radząc: Śpiesz się przy kupowaniu ziemi, żonę wybieraj powoli.

Małżeństwo jest źródłem błogosławieństwa na całe przyszłe życie - stąd zarówno
do przygotowań, jak i samej ceremonii zaślubin podchodzi się z dużą powagą i zaangażowaniem. Ceremonia zaślubin traktowana jest jako odnowienie Przymierza Boga z Izraelem zawartego na górze Synaj, jego uświęceniem. A formuła zawarcia małżeństwa została ułożona analogicznie do formuły zawarcia przymierza: Ona jest moją żoną, a ja jestem jej mężem (formuła przymierza: Wy będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem). Małżeństwo jest więc obrazem przymierza między Bogiem a Jego ludem.

 

Rola szadchena– swata

 

W tradycyjnej społeczności żydowskiej małżeństwa były zazwyczaj aranżowane. Kojarzeniem par zajmował się szadchan (swat). Jego funkcja była niezwykle ceniona i szanowana. Według Talmudu sam Bóg w 40 dniu od momentu poczęcia każdego człowieka, decyduje o jego życiowym partnerze. Szadchan jest więc pomocnikiem Boga. Swoją pracę zaczynał od zbierania szczegółowych informacji o kandydatach do małżeństwa, które dotyczyły ich charakteru, wykształcenia, rodziny, zdrowia, zainteresowań, sytuacji finansowej.

Bardzo często młodzi nie znali się wcześniej. Jeśli rodzina zaakceptowała wstępnie kandydata przedstawianego przez swata, dochodziło do spotkania przyszłej ewentualnej pary – jednakże podczas tego spotkania nie mogli oni pozostać tylko we dwoje. Mogli natomiast odrzucić ofertę. Jeśli para zdecydowała się pobrać, następowała ceremonia zaręczyn, a szadchan za swoje pośrednictwo otrzymywał wynagrodzenie – 1,5 - 3 % wartości posagu młodej.

Sieroty i córki ubogich Żydów wspierane były przez środki finansowe z gminy żydowskiej.

Takie zasady kojarzenia małżeństw przestrzegane były do końca XIX w.  Z biegiem lat o ślubie coraz częściej decydowali sami młodzi, kierując się przede wszystkim uczuciem, a nie np. sprawami majątkowymi.

Jednak w judaizmie ortodoksyjnym małżeństwa nadal są aranżowane, a po pierwszym spotkaniu młodym robione są testy krwi, aby sprawdzić, czy nie ma żadnych przeciwwskazań genetycznych do posiadania przez nich wspólnego potomstwa.

 

Kidduszin - zaręczyny

 

Zaręczyny odbywały się w domu rodziców młodej. Swat ustalał i spisywał z rodzicami kontrakt zaręczynowy tenaim (erusin), który zawierał warunki wstępne - datę ślubu, podział kosztów na przygotowanie wesela, wysokość posagu młodej, majątek wnoszony przez narzeczonego.

Uzgadniano, u którego z rodziców i jak długo młodzi będą mieszkać po ślubie – na ogół zapewniano pełny wikt na okres roku lub dwóch lat oraz mieszkanie na cztery lata. Tenaim podpisywało dwóch świadków, a odczytywał go publicznie przyjaciel rodziny lub rabin zaproszony na uroczystość zaręczyn.

Następnie matki przyszłych nowożeńców tłukły talerz – symbol nierozerwalności zaręczyn oraz zmiany dotychczasowych relacji pomiędzy matkami a dziećmi. Po zebraniu skorup, rozpoczynał się poczęstunek. Wierzono też, że każda panna, która otrzyma kawałek stłuczonego talerza, w ciągu roku wyjdzie za mąż.

Narzeczeństwo trwało rok. W średniowieczu zniesiono zasadę rozdzielania kidduszin i nisuin (ślub), m.in. z powodu niestabilnej sytuacji Żydów i braku pewności, że młodzi będą mogli po roku zatwierdzić zaślubiny. Obecnie te dwie uroczystości –zaręczyny i ślub rozdziela się momentem odczytania ketuby (rodzaj umowy przedmałżeńskiej).

Prawo dopuszcza zerwanie tenaim w dowolnym czasie przed właściwą ceremonią zaślubin (po wypłaceniu ustalonej rekompensaty). Jednak w tradycyjnych środowiskach żydowskich uważa się, że lepiej jest zawrzeć ślub, a następnie się rozwieść, niż zerwać zaręczyny.

 

Ketuba

 

  Przed uroczystością zaślubin należy sporządzić ketubę. To dokument prawny, potwierdzany podpisami dwóch niespokrewnionych ze sobą ani z młodymi świadków.
Na jego mocy mężczyzna zobowiązuje się dbać o przyszłą żonę, spełniać powinności małżeńskie, zapewniać jej utrzymanie, a w razie rozwodu wypłacić określoną w kontrakcie rekompensatę.



           Ketuba spisywana jest po aramejsku. Oto fragment tego dokumentu w tłumaczeniu na polski: „a ja będę dla ciebie pracował, będę cię szanował, utrzymywał według zwyczajów mężów judejskich i będę z tobą żył, jak to jest przyjęte w naszym świecie.

 I biorę odpowiedzialność na siebie i na moich spadkobierców, żeby uzyskać większy majątek, niż posiadam dotychczas (…) i wszystko kładzie się na moje barki, póki żyję i po mojej śmierci” („Święta i obyczaje żydowskie”, s. 113).

  Ketubę, wprowadzoną przez rabinów talmudycznych ponad 2000 lat temu w celu zabezpieczenia praw kobiety, można określić mianem pierwszej polisy ubezpieczeniowej lub intercyzy. Obecnie ma charakter jedynie tradycyjny i symboliczny, jest jednak elementem niezbędnym do zawarcia religijnego ślubu żydowskiego. Zwykle jest to pięknie zdobione dzieło, które małżonkowie wieszają w mieszkaniu na eksponowanym miejscu.

              

Okres przed ślubem w obrządku żydowskim wypełniony jest różnymi rytuałami. W ostatnią sobotę przed dniem ślubu pana młodego uroczyście wprowadzano do synagogi, gdzie odczytywał haftarę, rozdział z Ksiąg Prorockich. Po wypowiedzeniu przez niego ostatnich słów tekstu, rozlegały się okrzyki mazał tow (powodzenia). Kobiety – na szczęście - obrzucały go rodzynkami i migdałami. Po południu odbywały się przyjęcia dla przyjaciół.

 

Literatura:

1. Ninel Kameraz-Kos, Święta i obyczaje żydowskie, Warszawa, 2002

2. Alan Unterman, Żydzi. Wiara i życie, Warszawa, 2015

3.  Wikipedia   

 

                                                                            Bożenna Krzesak-Mucha

 

 

 

 

 

 

 


 


 

5. WESELE   KATOLICKIE

  

W obecnych zmieniających się szybko czasach warto przyjrzeć się tradycjom i obyczajom spotykanym w polskich domach, które wyrosły na gruncie chrześcijańskim.

Cały okres ludzkiego życia składa się z etapów, które są ściśle określone. Są to: narodziny, dzieciństwo, młodość, zaślubiny, wiek dojrzały, starość i śmierć. Każdy z tych etapów w życiu człowieka jest ważny. Ja zajmę się ślubem, który zmienia status społeczny obojga młodych, a który jest ukoronowaniem szeregu długich zabiegów. Skupię się na obrzędach obowiązujących przede wszystkim w XIX wieku w Polsce.

 Drogę do ołtarza poprzedza cały szereg zwyczajowych działań, w których główna rola przypada rodzicom i wybranym przez rodziców osobom pełniącym określone funkcje.

 Swaty

 Na początku były prowadzone wstępne rozmowy przez swatów (zamówiny), które sprawdzały szanse konkurenta na zawarcie małżeństwa z wybraną mu przez rodziców dziewczyną.  Swat był osobą bardzo znaczącą  w tradycyjnym obrzędzie weselnym i pełnił bardzo ważne funkcje.  Podczas tych rozmów ustalano posag panny młodej, termin  i koszty wesela. Podczas tych zamówin bywał zawsze poczęstunek z wódką przyniesioną przez swata, wznoszono toasty i zaczynano wychwalać zalety młodych.

 Zaręczyny

 Po zamówinach następowały zrękowiny czyli zaręczynty odbywające się w domu narzeczonej. W wielu regionach Polski w obecności członków rodzin narzeczonych wiązano ręce nad leżącym na stole chlebem – symbolem domowego ogniska. Pod koniec XIX wieku młodzi wymieniali się pierścionkami.  Wszyscy obecni pili zdrowie zaręczonej pary. Obdarowana pierścionkiem panna nosiła go już na stałe na znak, że ona i jej konkurent są już po słowie i ich ślub został już postanowiony.

Po udanych swatach i zaręczynach dla narzeczonych i ich rodzin następował emocjonujący i bardzo pracowity czas przygotowań.

Przed ślubem państwo młodzi zgadnie ze zwyczajem spotykali się z rówieśnikami swojego stanu.  Pożegnalne spotkania w domu pana młodego nazywano – wieczorem kawalerskim zaś u panny młodej - wieczorem panieńskim. Spotkaniom tym towarzyszyły tradycyjne śpiewy wśród których istotne znaczenie miały pouczenia kierowane do nowożeńców, dotyczące przyszłego życia w małżeństwie.

 Ceremonie przedślubne

Ślub i wesele były ważnym wydarzeniem, a jednocześnie radosnym, zapowiadającym zabawę, śpiew i taniec.  Wydarzeniem tym żyli nie tylko główni bohaterowie, ale ich bliższa i dalsza rodzina jak również i sąsiedzi.

Przed ślubem należało załatwić sprawy w kościele: dać na zapowiedzi w parafii, ustalić termin ślubu i opłacić wszystkie koszta związane z tą ceremonią.

W dniu ślubu do domu panny młodej przybywał narzeczony z drużbami.  Zanim do przybyłych wyszła panna młoda, druhny i drużbowie prowadzili ze sobą śpiewny dialog – targ o oddanie panny młodej.  Następnie druhny w imieniu panny młodej śpiewały obrzędowe pożegnanie narzeczonej z domem rodzinnym.

Śluby cywilne, świeckie zawierane były bardzo rzadko. Na wsi praktycznie się nie zdarzały. W Polsce przez całe wieki bowiem ślub zawierany w kościele i dokument wydawany przez duchownych były oficjalnymi aktami prawnymi. Przed podpisaniem konkordatu bardzo często zawierane były dwa śluby: obowiązkowy cywilny, oraz ślub kościelny, który dla wielu osób był jedyną prawdziwą licząca się tradycyjną ceremonią.

 Błogosławieństwo

 Przed wyjazdem do ślubu pannę młodą i pana młodego prowadzono do stołu na uroczyste błogosławieństwo rodziców. Stół był nakryty białym obrusem, z przygotowaną wodą święconą i kropidłem, z świętym obrazem lub krzyżem oraz chlebem. Państwo młodzi klękali przed rodzicami i całowali ręce. Bardzo wzruszeni rodzice błogosławili młodych świętym obrazem kreślili nad ich głowami znak krzyża, polecali opiece boskiej, życzyli im szczęścia i udzielali różnych przestróg i napomnień na nową drogę życia.

 Ślub

 W drodze do kościoła zachowywano ustalony porządek weselnego orszaku. Przestrzegano zasady aby do kościoła państwo młodzi jechali osobno, na znak, że małżeństwem staną się dopiero po udzieleniu im w kościele sakramentu. W pierwszej furmance jechała panna młoda w asyście dwóch drużbów, w drugiej zaś pan młody z druhnami. Za nimi trzecim wozem jechali muzycy, którzy przez cała drogę grali na swych instrumentach. Po nich w orszaku jechali pozostali goście.

Jadąc do kościoła orszak napotykał na swojej drodze przeszkody - bramy zbudowane z żerdzi, przybrane jedliną. Stali przy nich różni przebierańcy. Byli to ludzie zazwyczaj obcy nie znani nowożeńcom. Zwyczaj nakazywał jednak, aby wykupić się wódką, co najmniej jedna flaszka przy każdej bramie. Nie obywało się bez żartów i śmiechu. Dopiero po złożeniu okupu przeszkodę usuwano i przepuszczano orszak.

Wreszcie przychodził czas na ceremonię kościelną. Przed kościołem tworzono orszak ślubny. Pannę młodą do ołtarza prowadził ojciec, gdzie czekał na nią pan młody. Podczas ślubu zwracano baczną uwagę na różne drobne nawet zdarzenia i sytuacje, które miały wróżyć  o przyszłym życiu nowożeńców. Za największe nieszczęście uważano zgaśnięcie świecy na ołtarzu, co zwiastowało rychłą śmierć jednego z małżonków. Zdarzało  się, że kiedy klęczeli już przed ołtarzem, panna młoda, niby to poprawiając fałdy sukienki nakrywała nią nogi pana młodego, albo przydeptywała mu but, wierząc, że przez to będzie miała nad nim władzę, że weźmie go pod pantofel.

 Ksiądz udzielał ślubu młodej parze, odbierał małżeńską przysięgę, wiązał im ręce stułą na znak nierozerwalności małżeństwa, błogosławił ich związek, którego symbolem były od tej chwili obrączki, nałożone sobie wzajemnie przed ołtarzem.  Po skończonej ceremonii państwo młodzi wychodzili razem z kościoła i do domu jechali również razem. Zgodnie z przyjętym obyczajem, najczęściej bywał to dom panny młodej. Zwyczajowo bowiem rodzice pani młodej urządzali weselne przyjęcie i pokrywali jego koszty. Pan młody natomiast i jego rodzina zwykle zamawiali trunki i płacili orkiestrze.

 Wesele

 Na progu domu na państwa młodych czekali już rodzice i witali ich chlebem i solą. Piękny ten i bardzo stary obyczaj ma w Polsce długą i ciekawą tradycję. Chleb i sól bowiem od najdawniejszych czasów był podstawowym i najważniejszym pożywieniem. Według wierzeń ludowych miały one niezwykłe właściwości magiczne, oczyszczające, dobroczynne i życiodajne. Sól chroni od zepsucia i rozkładu, nadaje smak każdej potrawie. Chleb natomiast był symbolem wszystkich najważniejszych, codziennych ludzkich potrzeb a więc  wszystkiego co zabezpiecza ludzką egzystencję. Był także symbolem gościnności i przyjaźni. Chleb był zatem pokarmem zarówno powszednim jak i świętym. Państwo młodzi z szacunkiem całowali podawany im chleb, odłamywali małe kawałki, maczali w soli i z powagą spożywali. Nowożeńcy siadali za stołem na honorowym miejscu pod wiszącymi na ścianie świętymi obrazami.

Po tym rytuale następował poczęstunek i zabawa. Goście jedli, pili i oczywiście wznosili niezliczone toasty. Nie obyło się bez krótkich, żartobliwych przyśpiewek, które były znane i śpiewane w całej Polsce.

Kulminacyjnym momentem wesela były oczepiny, czyli przyjęcie panny młodej do grona kobiet zamężnych. Druhny sadzały pannę młodą  na środku sali, zdejmując jej wianek z głowy (symbol panieństwa), śpiewały pieśni, w których wyrażały żal  panny młodej opłakującej swój dziewiczy wianek, z którym niebawem będzie musiała się rozstać i nakładały jej czepiec mężatki. Podczas oczepin panna młoda trzymała na kolanach ozdobny talerz, do którego weselnicy wrzucali sowite datki. W ten sposób obydwa rody, przyjaciele i bliscy sąsiedzi składali się, aby wyposażyć nowożeńców na nowe gospodarstwo. Po tym ceremoniale kontynuowano tańce. Panna młoda, już teraz mężatka, musiała zatańczyć kolejno choć jeden taniec z każdą zamężną kobietą obecną na weselu.

 Kiedy odbyły się już wszystkie najważniejsze  i najbardziej znaczące obrzędy, goście weselni bawili się i tańczyli, zwykle przez całą noc, do białego rana, a nierzadko jeszcze przez następną dobę.

 Poprawiny

 Drugi dzień wesela nazywany poprawinami był dalszym ciągiem weselnej zabawy, z tańcami i poczęstunkiem. Prócz weselnych proszonych gości przychodzili na nie także sąsiedzi. Wszystkich częstowano wódką a także innymi przysmakami z weselnego stołu. Ponieważ nie byli gośćmi proszonymi, nie uczestniczyli w obrzędach i nigdy nie zasiadali do stołu. Potrawy roznoszono wszystkim niezaproszonym gościom, ale chętnie widzianych na poprawinach.  Zabawiali zebranych śpiewem i popisami tanecznymi.  Goście nie przebywali w domu weselnym zbyt długo,  życzyli szczęścia młodej parze, dziękowali za gościnę i ze śpiewem opuszczali dom weselny.

 Przenosiny

 Ostatnim etapem uroczystości weselnych były przenosiny.  Miały one także swój porządek i swoje odrębne ceremonie. Była to przeprowadzka, (kilka dni po weselu) pani młodej i jej ślubnej wyprawy na nowe gospodarstwo do domu i rodziny męża. Druhny pakowały posag pani młodej, a przy okazji zabierały z jej rodzinnego domu wszystko co mogłoby być przydatne w nowym gospodarstwie. Najcenniejsze rzeczy pakowano do skrzyni posagowej. Przed odjazdem pani młoda bardzo serdecznie i rzewnie żegnała się z rodzicami i rodzeństwem. Druhny i domownicy odprowadzali ją do granic wsi i tak odjeżdżała do domu męża. Przez następne tygodnie cała wieś wspominała weselną zabawę a gospodynie miały o czym plotkować.

 Dzisiejsze wesela i przygotowania do nich wyglądają trochę inaczej, lecz wiele elementów z dawnych tradycji pozostało do dnia dzisiejszego.

Na podstawie: „ Polskie tradycje i obyczaje rodzinne” - Barbary Ogrodowskiej

Opracowała:  Halina Załęska

 

 


 


 

6. TATARSKIE WESELE, OBRZĘDY I OBYCZAJE
 
Na terenie Polski Tatarzy są niewielką mniejszością, mieszka ich mniej więcej 4,5 tysiąca. Tatarskie zasady głoszą, że chłopak może się ożenić z dziewczyną innego wyznania monoteistycznego, a więc chrześcijańskiego lub żydowskiego, ale pod warunkiem, że narzeczona zobowiąże się do wychowania dzieci w religii islamskiej. Natomiast dziewczyna nie może wyjść za mąż za wyznawcę innej religii. Zarówno dziewczyna jak i chłopiec nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego z Arabami.

Przygotowania do świętowania
Przygotowania do tatarskiej uroczystości weselnej rozpoczynają się od działalności  swatów i spotkania  rodziców przyszłej pary młodej. Młodzi w tych negocjacjach udziału nie biorą (być może w obecnych czasach to się zmieniło).
W charakterze przedstawicieli pana młodego występuje swat (jauczy) plus jeden starszy krewny. Jeśli dwa pierwsze etapy swatania przebiegły pomyślnie, to na ostatnim etapie przyłączają się do nich rodzice narzeczonego. Podczas kluczowych przedweselnych rozmów obie strony zajmują się materialnymi  sprawami. Omawiana jest też wielkość 
i skład „kałymu”  (wykupu płaconego przez mężczyznę rodzicom narzeczonej). W skład kałymu mogą wchodzić złote ozdoby, określona suma pieniędzy itp. O wianie narzeczonej w tym okresie nie mówi się. Jeżeli strony doszły do porozumienia, to o pozytywnym wyniku powiadamia się narzeczonych, wyznaczając przy tym datę zaręczyn.
 
W domu pana młodego
Dawniej przed ceremonią ślubną mała uroczystość odbywała się również w domu pana młodego tzw. wyprowadzenie. Biorą w niej udział dwaj jego drużbowie, co najmniej dwóch bliskich krewnych (mężczyzn - wekile) i imam. Najpierw stają wokół stołu nakrytego białym obrusem, na którym leży Koran, chleb, sól, szklanka z wodą. Imam wygłasza modły, a po nich bierze lewą rękę pana młodego, inni mężczyźni przyłączają się i tworzą korowód, który kilka razy okrąża stół. Imam w tym czasie recytuje surę, czyli jeden z rozdziałów Koranu. W końcu imam wyprowadza pana młodego i innych mężczyzn, a celem jest dom panny młodej. 

W domu panny młodej
Przed domem panny młodej wita się mężczyzn chlebem i solą. Zgodnie z inną przedwojenną tradycją, praktykowaną głównie na kresach, obsypuje się pana młodego zbożem, by żył w dostatku (obecnie ten zwyczaj spotyka się czasem na Białostocczyźnie). 
Właściwa uroczystość odbywa się w największym pokoju w domu, za stołem przykrytym białym obrusem, za którym siedzą imam i czterech wekilów. Na stole stoi słodka sadoga /deser/, obecnie często zmieniana na tort weselny, chleb posypany solą (czasem z imionami młodych), szklanka wody, mleko, miód i Koran. Młodzi zaś stoją naprzeciw, zwróceni twarzą do Mekki, wedle tradycji na skórze lub wojłoku, co ma zapewnić im szczęście i pomyślność. Początek ceremonii to krótka modlitwa - czytanie fragmentów Koranu, po której następuje uroczysta mowa. Imam zwraca w niej uwagę na życie małżeńskie i udziela rad. 
Po oracji zostaje odmówiona modlitwa, po której małżonkowie łączą  ręce i modlą się wraz z wekilami. Następuje pytanie: czy młodzi naprawdę chcą zawrzeć związek małżeński? Jeśli tak, wykonuje się symboliczny gest „zaharemienia” - nakrycia głowy panny młodej welonem. 
Gdy welon zostanie podniesiony, imam na talerzyku lub  tacce podaje obrączki. Najpierw mężczyzna wkłada obrączkę na rękę kobiecie, potem kobieta mężczyźnie. Obydwoje wypowiadają oświadczenie, że wstępują w związek małżeński. „Oświadczam, że będę troskliwym, kochającym mężem/żoną i będę troszczyć się o ciebie przez całe nasze życie”. Po przyrzeczeniu śpiewa się odpowiednią pieśń i znów recytuje modlitwy.
 Ślubną ceremonię kończy podzielenie sadogi, a każdy uczestnik zaślubin musi zjeść ofiarowany mu kawałek. Natomiast młodzi zjadają po kawałku chleba, który leżał na stole podczas ceremonii i piją po dużym łyku wody. Młodzi stają się mężem i żoną. 
Przychodzi czas na życzenia - najpierw imama, potem rodziców i pozostałych gości. Dawniej istniały związane z tym przesądy: przed składaniem życzeń pannie młodej należało oderwać kawałek welonu lub przynajmniej go dotknąć, a także nie podawać gołej ręki, lecz owiniętą w chustkę, by nie sprowadzić na nowożeńców ubóstwa. Młodych często obdarowywano symbolicznymi podarkami, które kiedyś miały oznaczać ciągłość tradycji czy religii. 
Po zaślubinach, gdy nowożeńcy przechodzą do domu pana młodego, sąsiedzi przygotowują im symboliczne przeszkody na drodze. Młodzi muszą się „wykupić”, składając niewielką opłatę lub dając jakieś drobiazgi.
Ślub u Tatarów kończy się ucztą weselną połączoną z zabawa i tańcami. Na stole nie ma prawa pojawić się potrawa z wieprzowego mięsa. Do tradycyjnych potraw świątecznych należą: kołduny, bielusz, pierekaczewnik i cebulnik. Syta, czyli woda zagęszczona syconym miodem, była podawana podczas wszystkich uroczystości rodzinnych.  O północy odbywa się obrzęd oczepin, raczej w symbolicznej formie.

Tradycyjne stroje ślubne nowożeńców          
Kobieta ma na sobie zazwyczaj białą suknię, która powinna maksymalnie zakrywać jej ciało, włącznie z rękami, szyją i dekoltem, albo tunikę ze spodniami. Strój ten uzupełniony jest obowiązkowo nakryciem głowy, na przykład chustą, która w pełni zakrywa włosy. Pannie młodej wolno jedynie zostawić odkryte dłonie i twarz.  Mężczyzna  ubrany jest w garnitur z białą koszulą i krawatem, musi mieć jednak obowiązkowo nakrytą głowę. Często używa się w tym celu tiumetiejki,  jest to - krymka, czyli mała okrągła czapka (używana tradycyjne w Azji Środkowej).  Każdy ślub jest ważną uroczystością, więc wszyscy goście weselni występują w uroczystych strojach, współczesnych, modnych. Tatarzy nie mają rytualnego ubioru. Podczas uroczystości zaślubin panowie powinni mieć na głowach małe, okrągłe czapeczki. Później mogą je zdjąć. Tatarskie wesele Tuj-święto  ciągnie się przez wiele dni.
Istotną różnicą jest również język, w którym odbywa się ceremonia. Wbrew tradycji, nikah (ślub) może być prowadzony zarówno po polsku, jak i w języku arabskim, lub 
w dwóch językach jednocześnie. Zwyczaje powoli ewoluują, zmieniają się. Chociaż 
w dzisiejszych czasach następuje swego rodzaju unifikacja weselnych ceremonii różnych narodów, to tatarskie wesele wciąż zachowuje swoją tożsamość i oryginalność.

Materiały źródłowe
P. Borawski, A.Dubiński. Tatarzy Polscy. Dzieje, Obrzędy, Legendy, Tradycje.
W. Baranowski . Świat Islamu.
L. Bohdanowicz, S. Chazbijewicz, J. Tyszkiewicz, Tatarzy muzułmanie w Polsce, 1997
Józef Węcławik SVD  Świętowanie u Tatarów polskich na Białostocczyźnie
„Tatarskie love story” [Rytuał przejścia Tatarów polskich}. Ślub. Oprac. tekstu Barbara Pawlic-Miśkiewicz, zespół redakcyjny: Barbara Pawlic-Miśkiewicz, Anna Mucharska, Lilla Świerblewska.

Zebrała: Anna Paszkiewicz- Gadek
 

 


 

7.CHLEBA NASZEGO…

                                     
                                                         O zlepku żytni! Okruszyno marna! Jakże twe dzieje ciekawe dla człeka!
                                                         Z twoimi losy jak ścisłe się splata i jasny pałac, i chruściana chata!
                                                                                                                                      Ludwik Kondratowicz
 
Wstęp
Chleb, którego postaci jest tak wiele, spożywamy kilka razy dziennie. Podświadomie starając się, aby się nie zmarnował, aby nie upadł na ziemię, aby nie został wyrzucony na śmietnik, aby nie wbijać w niego noża przed nakreśleniem na nim znaku krzyża …. Szacunek dla chleba jest częścią naszego dziedzictwa kulturowego, oparty na symbolice, zwyczajach i obrzędach. Mogłoby się zdawać, że nieistotny szczegół – chleb - odbija cały światopogląd ludowy. Światopogląd ten nigdy nie został sformułowany; wyrażało go samo życie. Przejawiał się w odziedziczonym po przodkach systemie wartości, obrzędach, wierzeniach, magii; przejawiał się niejako na co dzień – w pieśniach, legendach i opowieściach, w sposobie postrzegania zjawisk naturalnych, wykonywania zwykłych zajęć, w odpoczynku….
 

Historia chleba

Czasy starożytne
Chleb wymieniany jest wśród elementarnych posiłków człowieka w najstarszych źródłach historii kultury materialnej Europy i Bliskiego Wschodu.  Znany jest od co najmniej 10–11 tysięcy lat; stanowi jeden z podstawowych składników codziennej diety człowieka. Chleb odgrywa również istotną rolę kultową – wzmianki o tym znajdują się na przykład w Starym Testamencie – i kulturowo-symboliczną. Znany był już w starożytności, w Babilonii i Asyrii, Egipcie, Izraelu, Grecji oraz cesarstwie rzymskim. Wygląd i właściwości chleba zmieniały się znacznie w ciągu wieków w zależności od doskonalenia techniki otrzymywania mąki oraz przyrządzania i wypieku ciasta. Najbardziej pierwotną formą chleba są placki z mąki i śruty pieczone w popiele, na rozgrzanych kamieniach, później także na rusztach i blachach. Pieczenie placków pod glinianym garnkiem (dzwonem), przysypywanym gorącym popiołem, dało początek kopułowym piecom piekarskim z bocznym otworem, które w takiej formie przetrwały od czasów rzymskich niemal do naszej epoki. Bochny wypiekane w taki sposób wykazywały (w porównaniu do tych pieczonych w popiele) wiele zalet: były czyste, podczas wypieku nie traciły całkowicie wilgoci i uzyskiwały pewien stopień pulchności. Szybko nauczono się zwiększać pulchność bochnów chleba poprzez poddawanie ciasta samorzutnej fermentacji, dzięki której uzyskiwało ono gąbczastą strukturę – a sam chleb stawał się smaczniejszy i bardziej strawny. Do wywołania fermentacji używano części ciasta z poprzedniego zaczynu, a także drożdży z osadów winiarskich.
Jest tyle smaków ile krajów, tyle wiedzy ile tradycji, tyle kształtów i kolorów ile pejzaży…
Wszędzie na świecie ludzie dzielą się chlebem, jest symbolem a zarazem hołdem składanym urodzajnej ziemi. Czy to północ czy południe, wschód czy zachód, istnieje tysiąc sposobów wypieku chleba i cieszenia się jego smakiem… My poznamy historię chleba w krajach partnerów projektu CHEST „Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze siłą i skarbem Europy”: Polski, Litwy, Portugalii i Turcji. 
 

 Chleb w Polsce



 Fot 1. Bohater polskiego stołu


Chleb jest elementem polskiej tradycji praktycznie od zawsze. W średniowieczu wypiekano już żytni ciemny chleb (zwany rżanym) oraz białe rogale i sprzedawane na jarmarkach odświętne obwarzanki. Na co dzień jadano chleb z mieszanych składników, surowych ziemniaków, otrębów, mąki z grochu a nawet kapusty, dodawano do niego korę dębową, korzenie roślin i wypiekano z różnych gatunków mąki, ale najpopularniejszy był ten z mąki pszennej.
W polskiej i słowiańskiej tradycji kulturowej chleb był symbolem pożywienia, a także dostatku i pomyślności. Nie zawsze bowiem i nie dla wszystkich był pożywieniem podstawowym i codziennym. W biedniejszych częściach kraju, jeszcze w I połowie XX w. pojawiał się w domu jedynie w większe święta.
Zakorzeniony w wierzeniach, a nawet mowie, jest nieodłącznym elementem codziennej diety i bohaterem polskiego stołu. Wielu z nas nie wyobraża sobie śniadania bez kanapki z wędliną i pomidorem, żółtym serem czy twarogiem. Dzieciom do szkoły szykujemy pożywne kanapki, a polski chleb jest doceniany na całym świecie. To także obiekt wierzeń i obrządków ludowych oraz związanych z nim licznych tradycji.
 

 



Fot.2  Pieczenie placków chlebowych podczas wyprawy KT „Mozaika”
pt. „Wioski nieznane”(2010 r.)
 

 


Tradycje polskie związane z chlebem

Dawno temu każdego gościa przybyłego do domu witano łamanym chlebem, była to oznaka szacunku i gościnności. Matki natomiast wkładały noworodkom chleb w ubranko, co miało im zapewnić spokojne życie i bezpieczeństwo. Z kolei matki chrzestne dawały chrześniakom tzw. „kukiełki chlebowe” aby zapewnić im ochronę przed głodem.
 
Chleb stanowił też test wnętrzarski. Gospodarz domu rozkładał kawałki chleba w każdym kącie pokoju. Tylko w miejscu, w którym chleb do następnego dnia nie spleśniał, można było postawić łóżko. Staropolski zwyczaj z kolei nakazywał do nowego lokum wnieść bochenek chleba wypieczony w poprzednim domu. Miało to zapewnić bogactwo i bezpieczeństwo w nowym miejscu. Wierzono także, że chleb wrzucony razem z pieniędzmi w podwaliny domu uchroni domowników przed głodem i niedostatkiem, a noszenie przy sobie chleba chroniło przed działaniem złych duchów.
 
Pieczywo wypiekano też na specjalne okazje, np. w XX wieku pieczono chleb zaduszny z okazji Wszystkich Świętych, a powałki (mini chlebki) rozdawano biednym przed wejściami na cmentarze. Co ciekawe, pieczywa nie można było wypiekać 1 listopada, dusze zmarłych przodków podobno odwiedzały wtedy domowe piece, więc nie można było rozpalać w nich ognia.
 
Chleb był niemal święty, przed jego pokrojeniem, na bochenku wykreślano znak krzyża. Niedopuszczalne było jego wyrzucanie lub upuszczenie na ziemię. Dzieci uczono, że chlebem nie należy się bawić i powinno się go zjadać w całości razem ze skórką. Jeśli ktoś miał problemy z zębami, skórkę chleba moczył w wodzie lub w mleku. Wykorzystywano nawet okruszki chleba karmiąc nimi ptactwo i dodając do paszy dla bydła. Jeśli chleb upadł na ziemię należało ucałować go po podniesieniu. Nie można było go kłaść do góry nogami, na brudnym stole ani wbijać w niego noża, a jedzenie go brudnymi rękami było niedopuszczalne.
 
Ciekawym faktem jest to, że chleb stosowano w medycynie. Uważano, że jest lekarstwem na migrenę, a nawet na ukąszenie żmii. Chleb w formie papki zgniecionej z pajęczyną i śliną przykładano do rany, a jedzenie chleba nadgryzionego przez myszy miało chronić przed bólem zębów!
 
Do dzisiaj państwa młodych wita się chlebem i solą. Kiedyś taki chleb nazywano kołaczem, a jego wypiekiem zajmowały się korowajnice (panny lub doświadczone mężatki). Taki chleb wypiekano tylko raz, a do wypieku wykorzystywano najlepszej jakości składniki i pieczono go w ostatni wieczór przed ślubem. Ciekawe jest to, że podczas jego wypieku do izby nie mógł zajrzeć żaden mężczyzna. Woda czerpana do wypieku chleba mogła być pobierana tylko ze specjalnych miejsc (np. z miejsca gdzie spotykają się trzy strumyki) i udawała się po nią kobieta tuż przed wschodem słońca. Wracając z naczyniem wypełnionym wodą nie mogła się oglądać za siebie ani się odzywać. Podczas wypieku tańczono i śpiewano zaklinając ciasto aby wyrosło duże i smaczne. Podczas wesela takim chlebem częstowano gości (dzisiaj zastępuje go weselny tort).
 
Chleb był elementem wróżb na temat małżeństwa i miłości. Zakochana dziewczyna wypiekając chleb wyrabiała dwie jednakowe kulki i zaznaczała jedną dla chłopaka. Jeśli przeznaczona dla chłopaka kulka wyrosła na większą, dawało to gwarancję, że dojdzie do ślubu.
 
Chleb to znak przygotowań do Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Gospodynie wypiekały w tym czasie „szczodraki”, mini chleby nadziewane kapustą, burakiem cukrowym lub serem, którymi obdarowywano grupy kolędników. Z okazji Nowego Roku na Kurpiach wypiekano „nowe latka”, mini chlebki w kształcie domowych zwierząt. Takie chlebki dodawano do paszy dla zwierząt lub wieszano za pomocą nitki do sufitu. Przypisywano im życiodajną moc i miały chronić przed nieszczęściami oraz chorobami.
 
Polski chleb to światowy gwiazdor. Wypiekany z naturalnych składników i według polskiej receptury chleb jedzono nawet na dworze Marii Antoniny. W dzisiejszych czasach zachwalał go Mick Jagger twierdząc, że nie spodziewał się, że „chleb może mieć tyle odcieni smaku, co najlepsze wina”. Madeleine Albright z kolei uznała, że polski chleb jest po prostu bezkonkurencyjny! Do dzisiaj uważany jest za należący do najsmaczniejszych w Europie.
.
Chleb na Litwie
 


Fot. 3 chleby litewskie 


 Na Litwie, tak jak w Polsce, chleb jest jednym z popularniejszych składników codziennej diety. W jadłospisie pojawił się dawno temu, a jego jedzenie i szacunek, z jakim go traktujemy głęboko zakorzeniły się w kulturze litewskiej.

Dawniej, gdy jeszcze nie znano opłatka, w Wigilię dzielono się właśnie chlebem. To on zajmował najważniejsze miejsce na stole podczas całych świąt Bożego Narodzenia. Chleb oznaczał ciężką pracę i poświęcenie. W języku litewskim istnieje powiedzenie „ Verkia duonelė tinginio valgoma” czyli „chleb jedzony przez leniwego człowieka płacze”.
Podczas wysiewu ziarna, przywiązywano niezwykłą wagę do przesądów i znaków natury, by zagwarantować dobre i bogate plony. Ludzie składali ofiary bogom, by Ci opiekowali się ich uprawami. Dobre zbiory oznaczały spokojny rok, w którym nie zabraknie chleba całej rodzinie.
Obecnie na Litwie jest bardzo wiele najróżniejszych rodzajów chleba. Zaskoczeniem jest fakt, że polski biały chleb  do chleba się nie zalicza. Prawdziwy litewski chleb nazywa się „duona”, a biały – popularny w Polsce – chleb to „batonas”.
Na Litwie istnieją dwa główne rodzaje chleba:  chleb ciemny czyli „tamsi duona”; chleb jasny czyli „šviesi duona”
 
Litewski chleb ciemny
Ciemny chleb może mieć kolor od prawie czarnego do jasnobrązowego. Barwę zawdzięcza obecności słodu (salyklas) w swoim składzie. Poza barwą słód nadaje chlebom delikatny posmak goryczki. Ciemne chleby robione są głównie z mąki pełnoziarnistej żytniej (ruginiai miltai) lub z dodatkiem mąki pszennej (kvietiniai miltai).
 
Litewski chleb jasny
Chleb ten przygotowywany jest głównie z mąki pszennej (lub mieszanej czyli z dodatkiem mąki żytniej). W odróżnieniu od chleba ciemnego, chleb jasny może zawierać w swoim składzie mleko lub być nim parzony. Najczęściej chleby jasne znajdziecie z dodatkiem pestek słonecznika.
 
Każdy z tych chlebów może być również parzony (plikyta). Oznacza to, że część mąki z której przygotowany jest chleb została sparzona wrzącą wodą. Chleby parzone są o wiele delikatniejsze niż nie parzone i mają mięciutki miąższ. W sklepach można znaleźć również ciemne chleby z różnymi dodatkami. Najczęściej z dodatkiem kminku (su kmynais), słonecznika (su saulėgražomis) lub innych ziaren.  
Zarówno chleb ciemny, jak i jasny ma zazwyczaj w składzie drożdże, ale są również chleby bez drożdży. Będzie na nich napis „Bemielė“ lub „Be mielių“. Są to najczęściej chleby przygotowywane jedynie na zakwasie. 
 
Chleb w Portugalii
Chleby ze skórką są charakterystyczne dla basenu Morza Śródziemnego w tym Portugalii. Chleb ze skórką jest z reguły okrągły, ze złocistą, chrupiącą skórką, a miękki i zwarty miękisz uwalnia aromaty zbóż. Portugalczycy gustują w smakowym pieczywie. Popularnym pieczywem jest chleb na bazie kapusty, pomidorów, dyni czy szarańczynu. Jest też opcja z rozmarynem. W ostatnim czasie do sprzedaży w portugalskich sklepach trafił także chleb na bazie alg morskich, który nie posiada soli. Innym oryginalnym produktem jest pieczywo z mąki z małży. Portugalczycy mówią, że jedzą; Dobry chleb! Chleb wyjątkowy! Nie ma portugalskiego jedzenia bez chleba! Chleb jest często wykorzystywanym składnikiem portugalskich dań. Wchodzi on w skład nie tylko zup, przystawek i dań głównych, ale również kiełbas, a nawet deserów.
Nie mogliśmy pojechać, a więc wirtualnie przemycę trochę słonecznej Portugalii takiej sprzed światowej pandemii, beztroskiej, pachnącej dyskretnie cynamonem i zachęcającej, by usiąść i chwilę podelektować się czymś dobrym. Jest to  portugalska specjalność wielkanocna, Folar da Pascoa czyli drożdżowe ciasto, przypominające bardziej wyrafinowany chleb pszenny, pieczone od razu z jajkami. 
 


 Fot. 4 Folar da Pascoa - portugalski chleb wielkanocny 


Folar da Pascoa pieczony jest na północy kraju, jest zwykle słony, czasami z dodatkiem anyżku, czasami cytryny, natomiast na południu, mamy słodkie wersje. Chleb ten jest  związant z pięknym zwyczajem obdarowywania nim w okresie Wielkanocy dzieci chrzestnych. W ten sposób Folar de Pascoa jest symbolem braterstwa i przyjaźni, a dodatkowo poprzez zawartość jajek: zmartwychwstania, odnowy i płodności. Tradycja związana z chlebem w Portugalii jest Festiwal Tac w Tomar. Ostatnia edycja odbyła się w lipcu 2019 roku, a kolejne będą miały miejsce odpowiednio w 2023, 2027 i 2031 roku. Festiwal trwa kilka dni, a składa się na niego szereg różnych wydarzeń. Najbardziej charakterystycznym elementem Festiwalu Tac są kolorowe parady mieszkańców miasta z charakterystycznymi tacami – tabuleiro na głowach. Jest to przemarsz kobiet, w którym  każda z nich ma na głowie konstrukcję nazywaną tabuleiro Jest to konstrukcja ozdobiona bochenkami chleba (każdy waży ok. 400 g), sztucznymi kwiatami oraz zbożem. Konstrukcja taka posiada od 5 do 10 rzędów, a zakończona jest sferą armilarną lub symbolem ducha świętego. Cała taka “korona” może ważyć nawet 15 kg! 



 Fot. 5 Festiwal Tac w Tomar z tabuleiro na głowach


 Chleb w Turcji



 Fot.6  pieczywo tureckie


Chleb jest pokarmem, który pojawia się na talerzu każdego, niezależnie od pochodzenia, wyznania czy klasy społecznej. Są jednak kraje, które specjalizują się w jego pieczeniu. Kunszt w tej sztuce osiągnęli właśnie Turcy. Jakie rodzaje pieczywa można znaleźć w ich piekarniach? Jakie mają zwyczaje związane z jego spożywaniem? Zdradzamy te sekrety z okazji niedawno obchodzonego Światowego Dnia Chleba! (16 października)

 
Turcy lubią dobrze zjeść, co potwierdza powiedzenie: can boğazdan gelir („Duch wstępuje w człowieka wraz z jedzeniem” lub też ”Dusza wędruje przez gardło”). Nieodłącznym elementem każdego posiłku jest chleb, który podaje się tam do wszystkiego. Również zamawiając makaron można się spodziewać, że kelner, jako dodatek do dania, przyniesie pieczywo. Sami Turcy żartują, że nawet chleb jedzą… z chlebem.
 
Pieczywo rodem z raju
Tureckie wypieki dorobiły się nawet swojej legendy. Głosi ona, że tamtejsi piekarze otrzymali recepturę z rąk samego Adama, który po wygnaniu z raju podzielił się z nimi przepisem otrzymanym od archanioła Gabriela. Do dzisiaj żaden inny chleb nie smakuje tak dobrze, jak ten wypiekany przez anatolijskich mistrzów. Każde osiedle posiada własną piekarnię produkującą pieczywo 2 razy dziennie – wczesnym rankiem oraz późnym popołudniem, dzięki czemu mieszkańcy mogą spożyć świeży bochenek przed pójściem lub w drodze do pracy i podczas kolacji. Aromat wydobywający się ze sklepów z pieczywem powoduje, że przed każdym z nich zobaczymy sporą kolejkę ustawiającą się, zwłaszcza podczas Ramazanu, już na parę godzin przed postną kolacją. Turcy jako naród,  zjadają chleba najwięcej. Tamtejszą tradycję wypieków doceniła również komisja UNESCO, która w 2016 r. wpisała ich wyrób oraz kulturę dzielenia się na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego.
 


Fot. 7 Takim chlebem witano grupy polską i włoską na kolacji Iftar podczas  Ramazanu w Turcji 

(Ankara 22 maja 2019 r.) 


Turecka różnorodność

W tureckiej piekarni półki uginają się od rozmaitych gatunków pieczywa. Najbardziej popularnym rodzajem chleba jest  tzw. ekmek – przypomina naszą bułkę paryską, jest jednak mocno chrupiący i bardzo pulchny. Najlepiej smakuje jeszcze ciepły. Nie robi się z niego kanapek, a po prostu spożywa jako dodatek do posiłku. W piekarniach znajdziemy też köy ekmeği – czyli okrągły chleb wiejski z dodatkiem mąki pełnoziarnistej, pide – płaski okrągły lub owalny placek, często posypany czarnuszką, najczęściej wypiekany w czasie Ramazanu, mısır ekmeği – czyli chleb kukurydziany, lub kepekli ekmek – chleb z otrębami. Kolejnym, bardzo popularnym rodzajem pieczywa jest okrągły, płaski placek – bazlama, który należy jeść na ciepło, najczęściej podawany jest na śniadanie. W restauracjach do potraw mięsnych często serwowany jest też lavaş ekmegi, czyli cienkie, okrągłe placki – zawija się w nie grillowane kawałki mięsa wraz ze świeżymi warzywami. Wszędzie można też kupić niezwykle popularne simit, które z wyglądu przypominają obwarzanki, lecz w smaku są zupełnie inne. W wielu miejscach sprzedaje się też małe bułeczki zwane poğaça – często nadziewane słonym serem. Mieszkańcy większych tureckich miast często spożywają je na śniadanie, gdy pośpiech uniemożliwia im zjedzenie normalnego posiłku.
Turcy często jedzą chleb maczając go w różnych potrawach. Świeży chleb podany do posiłku, czasami nie jest też krojony, a każdy po prostu odrywa sobie kawałek chrupiącej bułki.
 
Posumowanie
Tak jak smak chleba powszedniego nie jest w stanie spowszednieć, tak inicjatywy, wyhodowane na zaczynie „chlebowej myśli”, nie tracą na atrakcyjności. Przeciwnie, wciąż jest świeża, jeszcze bardziej obiecująca, a ich kształt formowany jest z taką pieczołowitością, z jaką o każdy bochenek (pitę, placek itp.) czyni piekarz staranie. Chleby w Polsce goszczą na festiwalowych stołach. Tegoroczne imprezy chlebowe z związku z sytuacją pandemiczną na świecie i kraju nie odbyły się.
 
1.„Festiwal Chlebów Świata” 
Oprócz opowieści o walorach kulturowych i edukacyjnych, dobrze jest usiąść przy stole i być degustatorem różnych chlebowych wypieków. Festiwal Chlebów Świata jest po temu najlepszą okazją. To tutaj smak, zapach, wrażenia wzrokowe domagają się, by sięgnąć po kęs chleba, by raczyć się pajdą, ażeby posmarować kromkę… A jeszcze dorzućmy element wspólnotowy – wszak częstowanie się, dzielenie chlebem tworzy nierozerwalne więzi!
 


 Fot.8  Festiwal Chlebów Świata ( 22-24 kwietnia 2016) w Warszawie

 

2.„Podlaskie Święto Chleba” w Ciechanowcu 
Co roku w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu odbywa się jedna z największych imprez „Podlaskie Święto  Chleba”. W tym roku jubileuszowa XX impreza nie odbyło się w związku z sytuacją pandemiczną kraju.
 

 



 Fot. 9 „Podlaskie Święto Chleba”  Ciechanowiec (17.08.2008)


3. Biesiady miodowo-chlebowe w regionie

Każdego roku w wielu regionach naszego województwa w miesiącach sierpień, wrzesień odbywają się regionalne biesiady.  Podczas tych imprez, pszczelarze, wytwórcy wędlin, serów, pieczywa, ludowego rękodzieła wystawiają swoje produkty. Zawsze jest dużo muzyki, występują zespoły ludowe śpiewacze i taneczne, oraz przeprowadza się  konkursy na najlepsze produkty.
 


 Fot. 10  Biesiada Miodowo-Chlebowa w Tykocinie (23.08.2020)


Fascynacja chlebem, jego powszedniością i jednocześnie niezwykłością, różnorodną formą, sposobem przygotowania, spożywania, znaczeniem symbolicznym, religijnym – to tematy, których nie da się ograć. Zresztą nie o wyczerpanie wątków chodzi, lecz o wskazanie należnego chlebowi miejsca w kulturze i historii kulinariów. Obecność czy nawet wszechobecność chleba upoważnia do tego, by od dziecka, po seniora, mówić o nim i kultywować to wszystko, co pięknie się z chlebem kojarzy.

Opracowała Jadwiga Barcewicz
 
Źródła
- fot. Jadwiga Barcewicz: 
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Chleb
- http://chlebyswiata.pl/historia-chleba-2/
- https://www.fide.pl/informacje/kuchnia/historia-chleba/
- http://polskiepieczywo.pl/?sr=lista&id=38&dz=2&x=0&pocz=0&gr=0
- https://nalitwie.com/litewski-chleb/
- https://kobieta.interia.pl/kuchnia/news-portugalczycy-gustuja-w-smakowym-pieczywie,nId,2331622
- https://turcjawsandalach.pl/content/wypieki
 

 


8. MAGIA NOCY ŚWIĘTOJAŃSKIEJ 

 

Noc Kupały, Noc Świętojańska, Sobótka – wszystkie te tajemniczo brzmiące określenia odnoszą się do dawnych obrzędów związanych z radosnym świętowaniem początku lata przez naszych przodków. Czy to są synonimy, czy nazwy różnych uroczystości?

Noc Kupały (inne określenia: Noc Kupalna, kupalnocka, palinocka) i Sobótka – to nazwy pogańskiego święta obchodzonego dawniej w nocy z 21 na 22 czerwca. Była to noc pełna czarów, magii i swawolnej radości. Święto było tak mocno zakorzenione w tradycji Słowian, że próby jego likwidacji nie powiodły się i władze kościelne już w X w. włączyły pogański zwyczaj do kalendarza chrześcijańskiego – Noc Kupały zastąpiono Nocą Świętojańską, którą obchodzono w wigilię św. Jana, z 23 na 24 czerwca. Jednak pogańskie korzenie jeszcze długo przebijały się w tradycji ludowej, o czym może świadczyć „Pieśń świętojańska o sobótce” Jana Kochanowskiego.

Niezależnie od nazwy uroczystości związanych z przesileniem letnim, zwyczaje i obrzędy były podobne. Warto je sobie przypomnieć. 

 

Ogniska sobótkowe

 



 W trakcie słowiańskich obrzędów szczególną rolę odgrywały ogniska, zwane sobótkami, wierzono bowiem, że ogień ma właściwości oczyszczające. Rozpalano je na wzgórzach i polanach leśnych oraz przy wodzie (przed tym należało zgasić wszystkie paleniska w okolicy), a ogień krzesano w pierwotny, archaiczny sposób. W ziemię wbijano brzozowy kołek, zakładano jesionowe koło owinięte smolną słomą. Koło obracano tak szybko, że w wyniku tarcia zaczynało się palić. Następnie toczono koło i zapalano nim kolejne stosy, tworząc wiele ognisk. Przy ogniskach gromadziły się całe wsie, ponieważ udział w uroczystościach zapewniał szczęście, urodzaj i obfite plony. 

Skoki przez ogień

Atmosfera nocy świętojańskiej sprzyjała młodym i zakochanym. Dziewczęta wokół rozpalonych ognisk śpiewały pieśni miłosne i tańczyły w białych przepasanych bylicą strojach, a chłopcy demonstrowali swoją zręczność, skacząc przez ogień. Młodzi łączyli się też w pary i trzymając się mocno za ręce, oddawali wspólne skoki. Udany skok wróżył małżeństwo i szczęśliwe życie. A przy tym skakanie przez ogniska i tańce wokół nich miało oczyszczać z grzechów, chronić przed złymi mocami i chorobami.  

Poszukiwanie kwiatu paproci

Bardzo ważnym elementem było szukanie kwiatu paproci. Legenda mówi, że tej nocy paproć zakwita i wskazuje swoim blaskiem drogę do ukrytych głęboko w ziemi skarbów. Kto odnajdzie ten skarb, będzie do końca życia szczęśliwy i bogaty.  A zdobycie rośliny nie było łatwe – strzegły jej widzialne i niewidzialne straszydła, czyniące straszliwy łoskot, gdy tylko ktoś próbował się do niego zbliżyć. Przy tym rytuał wymagał, by osoba poszukująca ten magiczny kwiat była naga, przepasana tylko bylicą.

 

Według biologów i etnografów na świętojański kwiat paproci najbardziej pasuje nasięźrzał. Była to roślina „miłośnicza”, sprawiająca, że na się źrzeć (zerkać, spoglądać) będą. Nic dziwnego, że była pilnie poszukiwana, skoro miała taką moc miłosną. A takim wierszowanym zaklęciem należało wzmocnić to działanie (Encyklopedia Staropolska Zygmunta Glogera):

"Nasięźrzele, rwę cię śmiale

pięcią palcy, szóstą dłonią,

niech się chłopcy za mną gonią

Po stodole, po oborze,

Dopomagaj, Panie Boże”.

(Nasięźrzał spotkać można w Puszczy Białowieskiej!).



 Magiczna moc ziół

W tę szczególną noc, obok mitycznego kwiatu paproci, wiele roślin nabierało czarodziejskiej mocy. Była to przede wszystkim bylica, ale również paproć, dziurawiec, tymianek, rumianek, czarny bez, geranium, leszczyna, piołun, mięta, biedrzeniec, krwawnik pospolity, ruta. Zioła wrzucano do ognisk, noszono wszyte w ubrania, przypięte do pasa, wieszano na drzwiach domów oraz stajen i rozrzucano na rozstajach dróg, aby odgoniły złe moce, uroki i zło. Dym ziół unosił się po polach, lasach i wsiach, chroniąc je przed gradem i klęskami żywiołowymi.

Wrzucając zioła do ognia dziewczyny w wiankach na głowach, trzymając się za ręce tworzyły krąg wokół ogniska i śpiewały pieśń:

"Myśmy przyszły tu z daleka, popalili ognie święte,

nie zabiorą nam już mleka czarownice te przeklęte!

Niechaj ruta w ogniu trzeszczy, czarownica w ogniu wrzeszczy,

niech bylicy gałąź pęka, czarownica w ogniu stęka…

Za najważniejsze spośród wszystkich ziół świętojańskich uważano bylicę. Przepasywały się nią nie tylko tańczące wokół ognisk panny, ale również dojrzałe kobiety. Roślina ta miała chronić je od bólu krzyża, który często dotykał ich w czasie najcięższych, szczególnie tych odbywających się w lecie, prac gospodarskich i domowych. Według wierzeń ziele to miało również zwiększać płodność i przyczynić się do bezproblemowych i lekkich porodów.

 

Niezwykłe właściwości wody

W noc świętojańską również i woda nabierała niespotykanych i trudnych do wyjaśnienia właściwości. Uważano, że ma lecznicze, a jednocześnie magiczne zdolności. Mówiono, że „zmywała całe nieszczęście z poprzedniego roku i po takiej kąpieli wszystko lepszy obrót bierze”. Już samo zanurzenie w rzece, jeziorze, stawie, a nawet wytarzanie się w rosie nocnej miało spowodować, że ciało stanie się zdrowe i powabne, a kąpiel zagwarantuje miłość z odwzajemnieniem, szczęśliwe małżeństwo i zdrowych potomków.  Jednak należało zachować wielką ostrożność, ponieważ wodne duchy (wodniki, wodnice, utopce) tylko czekały, by wciągnąć amatorów kąpieli na dno i już ich nie wypuścić.

Część „wodnych” przekonań przetrwała w ludowej tradycji do dzisiaj. Kąpiel w rzece czy jeziorze jest dozwolona dopiero po św. Janie, kiedy woda została przez świętego „ochrzczona” lub gdy „przekwitła”.  Bo jak głosi powiedzenie: „Nie kąp się, póki św. Jan wody nie ochrzci”.

           

Zwyczaj puszczania wianków



 Puszczanie wianków w Noc Świętojańską (zdjęcie: www.pitupitu.pl


 Jednak najważniejszym zwyczajem, który zachował się do naszych czasów jest puszczanie na wodę kolorowych wianków. Dziewczyny wiły je z różnych polnych i ogrodowych kwiatów. Wianki, będące symbolem panieństwa, przywiązywały do deseczki ze świeczką i puszczały na wodę. Często biegły za nimi, by obserwować, jak płyną. Czasem dziewczęta zdecydowały się, by puścić po dwa wianki. To jak przesuwały się na wodzie, miało wielkie znaczenie. Wielką i szczerą miłość, szybkie zamążpójście oraz długie i szczęśliwe życie wróżyło, gdy oba wianki szybko oddalały się od brzegu, płynęły równo z prądem wodnym, podpłynęły blisko siebie lub zostały wyłowione przez tego jedynego, ukochanego młodzieńca. Jednak nie każdy wianek mógł przepłynąć tak wspaniale wróżącą drogę. Te z nich, które zaplatały się w roślinach nie wróżyły najlepiej. Wtedy dziewczyna niczym jej wianek zatrzymuje się w miejscu i co najmniej na rok pozostaje w stanie panieńskim. Najgorzej było wtedy, gdy zgasła świeczka, wianek poddał się wirowaniu, przewrócił się lub zatonął. Oznaczało to życiowe i miłosne kłopoty, np. nieodwzajemniona miłość, staropanieństwo, samotne wychowywanie nieślubnego dziecka, smutek, zgryzotę, czy też przedwczesną śmierć. 

A jak było na Podlasiu?

W naszym regionie noc świętojańską zwano palinocką lub kupalnocką. Obchodzono ją jeszcze w poł. XIX wieku. Radosne powitanie lata obejmowało opisane wyżej zwyczaje. Jednak w monografii Artura Gawła „Rok obrzędowy na Podlasiu” znaleźć można dodatkowe szczegóły. „W świętojańskich ogniskach palono tylko „żywe drewno”, tj. ścięte w tym samym dniu, nie można było dokładać do nich chrustu zebranego z ziemi, czy wrzucać do ognia konarów z uschniętymi gałązkami. „Martwe” drewno wróżyło bowiem nieszczęście wszystkim uczestnikom zabawy”. Monografista podkreśla, iż część obrzędów świętojańskich miała związek z wierzeniami agrarnymi, np. obieganie pól, ogrodów i łąk z płonącymi żagwiami, co miało odpędzić „złe duchy” i zapewnić urodzaj. Z tego też powodu należało w wigilię św. Jana opleć kapustę i len, a w zagony uprawne wetknąć gałązki brzeziny, olszyny i lipy odłamane z ołtarzy Bożego Ciała. Autor przytacza też wiele wróżb, które towarzyszyły tej szczególnej nocy. Jedna z nich polegała na tym, że dziewczyny wiązały dwie łodygi młodych konopi rosnących obok siebie. Jeśli zawiązano płoskun (łodyga z kwiatem męskim) z maciorą (łodyga z kwiatem żeńskim) oznaczało to szybkie zamążpójście.

W obrządku prawosławnym uroczyście obchodzi się narodziny proroka Jana Chrzciciela 7 lipca. To święto parafialne kilku cerkwi na Podlasiu, m.in. w Pasynkach k. Bielska Podlaskiego. Święci się wówczas wodę, zioła, zielone gałązki brzozy, klonu i lipy.

Noc świętojańska była i jest ważnym świętem na Litwie (Święto Rosy), gdzie dzień 24 czerwca, od 2005 roku, jest wolny od pracy.

A jak jest dzisiaj?

Współcześnie w różnych rejonach Polski organizowane są obchody nocy świętojańskiej luźno nawiązujące do dawnych tradycji. W wielu miejscowościach w wigilię Św. Jana odbywają się pikniki, których główną atrakcją jest palenie ognisk i puszczanie wianków na wodę. Na Podlasiu także w wielu miejscowościach odbywają się świętojańskie festyny, np. „Na Iwana, na Kupała” w Bachmatach czy barwne inscenizacje sobótkowe w Białostockim Muzeum Wsi lub w Białowieży.

 



Puszczanie wianków na wodę, Białostockie Muzeum Wsi, 2012 



 Festyn „Na Iwana, na Kupała”, Bachmaty, 2011


 Zwyczaje i obrzędy świętojańskie to element naszego dziedzictwa kulturowego i warto je kultywować:

„Każdy naród słowiański, który pragnie własne życie rozwijać, musi w swojem piśmiennictwie, w swojej sztuce, widowiskach, zabawach i rozrywkach, podnosić, odtwarzać i wyzyskiwać obrazy obyczaju swego z przeszłości i zachowywać piękniejsze zwyczaje praojców swoich …

                                                                                                  Zygmunt Gloger, Rok polski

Literatura:

Artur Gaweł, Rok obrzędowy na Podlasiu, Białystok 2012

Materiały internetowe: Wikipedia, polskatradycja.pl, dzieje.pl …

Opracowała:  Bożenna Krzesak-Mucha


Zwyczaje i obrzędy świętojańskie to element naszego dziedzictwa kulturowego i warto je kultywować:
„Każdy naród słowiański, który pragnie własne życie rozwijać, musi w swojem piśmiennictwie, w swojej sztuce, widowiskach, zabawach i rozrywkach, podnosić, odtwarzać i wyzyskiwać obrazy obyczaju swego z przeszłości i zachowywać piękniejsze zwyczaje praojców swoich …
                                                                                                                    Zygmunt Gloger, Rok polski


Literatura:
1.Artur Gaweł, Rok obrzędowy na Podlasiu, Białystok 2012
2.Materiały internetowe: Wikipedia, polskatradycja.pl, dzieje.pl …

Opracowała:  Bożenna Krzesak-Mucha
 

 


 


 

9. Z KOPYTA KULIG  RWIE

 

Tradycja kuligu wiąże się z karnawałowym  świętowaniem, które swą genezą sięga czasów starożytnych. Korzeni tych hucznych zabaw i swawoli należy szukać w rzymskich Saturnaliach, obchodzonych w starożytnym Rzymie  od 17 do 23 grudnia - ku czci boga rolnictwa Saturna , a także w ateńskich Anthesteriach - czyli święcie boga wina Dionizosa.

W Europie zabawy karnawałowe urządzano najwcześniej w krajach Śródziemnomorskich. Był to czas tańców ulicznych, maskarad i pochodów. Brak jednak dokładnej informacji kiedy kulig zagościł naprawdę wśród zabaw i rozrywek karnawałowych. Niektórzy badacze kultury polskiej, jak Zygmunt Gloger, podają, że kulig to zabawa tak dawna, jak dawno zasiały się gęściej dwory i dworki szlacheckie na równinach Wielkopolski i Małopolski.

Sama nazwa kulig powstała przed kilkoma wiekami i nie jest łatwa do wyjaśnienia.Według osądu ludzi istnieje kilka określeń na słowo kulig; -kul, kulig - to snop czegoś, a w danym  momencie to grono zebranych na  zabawę sąsiadów. Czeskie określenie kuligu ,to koleg czyli krążek. W innym twierdzeniu jest, że początek nazwy kulig wywodzi się  od słowa kula czyli krzywuła to jest zakrzywiona laska, którą przekazywano od domu do domu, zwołując wiece powiatowe, a może to było hasło do kuligu.

Sam zwyczaj kuligów dotarł do nas w XVII wieku ze Wschodu, od Rusinów. Dawny kulig zwano szlichtadą, tak  opisał ją sekretarz królowej "Marysieńki" Ludwik Klermont:  
„20 stycznia 1695 roku zaproszeni goście zjechali do pałacu  Daniłowiczów w Warszawie.
O godzinie trzeciej w południe trębacze dali sygnał do ruszenia wspólnego orszaku
w następującym porządku: pierwsi jechali na koniach Tatarzy w ilości 24, za nimi 10 sań czworokonnych z muzyką, na każdych  inną: Żydzi z cymbałami , Ukraińcy z teorbanami, janczarowie, trębacze, fajfry i inni z różnych dworów, które utrzymywały nadworną kapelę. 

Za orkiestrą jechało 107 sań zaproszonych gości. Ekwipaże te okryte były perskimi kobiercami, lamparcimi i sobolimi futrami, zaprzężone w cugi, strojne pióra, czuby, kokardy, kutasy. Na saniach jechały osoby obojga płci. Orszak kończyły sanki w kształcie Pegaza
z ośmioma młodzieńcami, którzy rozrzucali wiersze ułożone przez Ustrzyckiego i Chrościńskiego.

Paradę zamykał oddział drabantów (gwardia pałacowa). Goście zajeżdżali kolejno
do następujących dworów: Sapieżyńskiego, księżnej Radziwiłłówny, wojewody Potockiego
do młodego księcia Lubomirskiego, kasztelana Lubelskiego i do Ujazdowa. Wszędzie gościli się, tańczyli chwilę, aby ruszyć dalej. Ostatni zajazd był do Wilanowa, gdzie przyjęto wszystkich uczestników gościnnie po staropolsku”.

Często kuligi były uroczystościami patriotycznymi, omawiano wówczas niektóre posunięcia, mające na celu sabotowanie postanowień znienawidzonych w Polsce zaborców. Kuligi stanowiły też możliwość organizowania akcji dywersyjnych na stacjonujących w stanicach Kozaków, czy  też żołnierzy austriackich.

Po rozbiorach kuligi organizowano jako kultywowanie tradycji narodowej. Organizacją tych kuligów zajmował się wodzirej zwany Arlekinem. Do jego zadań należało zaplanować tak trasę przejazdu, by łączyć ze sobą zwaśnione rody szlacheckie na wypadek  wspólnej akcji zbrojnej przeciwko zaborcom.

Kulig trwał kilka dni. Kończył się wspólnym spożyciem bigosu przy trzaskających głowniach ogniska. Podczas tych kuligów wykonywano tańce narodowe jak; kujawiaki, oberki, mazurki o polonezie  też nie zapominano. Osoby, które nie uczestniczyły we wspólnej zabawie mogły być potraktowane jako osoby pozbawione patriotyzmu, wówczas ich udział mógł się zakończyć wyrzuceniem z orszaku kuligowego.

W zapusty corocznie, gdy sanna dopisała, a młodzież nie była na wojnie, w każdej okolicy urządzano kuligi, które zastępowały nieznane wówczas miejskie zabawy karnawałowe.  Organizacją kuligów zajmowała się młodzież wodząca rej w okolicy. Skrycie dołączały się do nich dziewczęta i młode mężatki. Układano plan kuligu, skąd zacząć, jakim szlakiem od dworu do dworu zajeżdżać. Przygotowywano wszystko tak, aby zrobić niespodziankę poważnym ojcom i matronom. Wiedziano, że w każdym domu znajdzie się bigos, kiełbasa , barszcz i piwo. Przygotowany zaprzęg, dziarskie konie i zgrabne saneczki oraz dobrze ubrani pachołkowie ruszali z muzyką od domostwa do domostwa, zapraszając do kuligowego orszaku dziewczęta. W Polsce karnawałowe zabawy były szumne, wesołe i pełne fantazji. Warto wspomnieć, że kulig był zabawą  stanu szlacheckiego. Literatura nie odnotowała, aby w ubiegłych wiekach  odbywały się też chłopskie kuligi. 

Staropolskie kuligi rozpoczynały się w przedostatni dzień zapustny i trwały do Wstępnej Środy. Pisał o nich w sposób barwny kronikarz ks. Jędrzej Kitowicz stwierdzając, że polegały one na pijatyce, obżarstwie, mniej natomiast dbano o tańce. Najsłynniejsze co do pijatyki i brawury  były kuligi w województwie rawskim, pozostawiały one po sobie tylko straty i spustoszenie.    Jeżeli do kuligu dołączył obcy przez nieświadomość, a cała ta zabawa mu się nie podobała lub nie mógł zdrowiem dorównać pijaństwu, zbili go na leśne "jabłko", ubranie na nim podarli i wypędzili jako niegodnego  tak dzielnej kompanii. Jędrzej Kitowicz w opisie  "Obyczajów za panowania Augusta III" kulig opisuje następująco: ”Dwóch, trzech sąsiadów ze szlachty niższej fortuny zmawiało się, zabierali żony, córki, synów, czeladź, służącą i wszystkich  dorosłych. Dzieci pozostawiali pod opieką dwóch osób - kobiety i mężczyzny. Sami pakowali się na sanie, kolaski, karety, a nawet jechali na koniach wierzchem. Zaskoczywszy sąsiada swoim przybyciem, rozkazywali podawać sobie i koniom jeść i pić. Buszowali w domostwie tak długo aż opróżnili  piwnice, spiżarnie i spichlerze.  Zabierali gospodarza i innych dorosłych i jechali do kolejnego domostwa. Kulig kończyli u tych, którzy zaczynali, ci byli najmniej majętni więc niedługo gościli przybyłą kompanię”.

Kulig na pierwszy rzut oka przypomina spontaniczną zabawę, jednak w rzeczywistości przygotowania do niego rozpoczynały się przed tym nim spadł pierwszy śnieg. Gospodarze musieli przygotować domy na przyjęcie gości, zaopatrzyć spiżarnie i piwniczki i przygotować noclegi. Hanna Szymanderska w książce " Polskie tradycje świąteczne " tak opisuje tradycje kuligu: „Kulig był niegdyś zabawą stany wyższego - szlachty i magnatów. Polegał na odwiedzaniu się sąsiadów w całej okolicy. Wcześniej musiał być starannie obmyślany. Należało ustalić kolejność odwiedzin. Gospodarze musieli się przygotować do przyjęcia gości. Tradycyjną potrawą kuligową był bigos. We dworach krążyły kielichy, toasty były niegdyś polską specjalnością. Gospodarz rozpoczynał wznoszenie toastu w połowie biesiady, kiedy na stołach pojawiało się wino, a więc po mięsiwach. Zwyczaj nakazywał,  by toast wznoszono winem, zazwyczaj małmazją  lub węgrzynem. Każde  „zdrowie" spełniało się z innego kielicha, stąd na stołach mnogość pucharów, kubków, roztruchanów i szklanek . Bawiono się do białego rana, rozchodzono się na krótki odpoczynek, po którym zjadano „śniadanie z obiadem za jednym przysiadem", dziękowano za przyjęcie, pito strzemiennego już na progu ganku lub przy wrotach ,wznosząc toast „Kochajmy się !".

Szlagierem kuligowym XIX wieku był mazur - pieśń ze słowami Wincentego Pola.

„Wpadliśmy tu z hukiem, krzykiem

 Z weseliskiem i kuligiem

 Lecz na radość smutek godzi

 Wstępna środa już nadchodzi

 Powiedzieć tam wstępnej środzie

 Niech zaczeka na zagrodzie !"

Kuligi, nie tak huczne jak u szlachty, były bardzo modne w okresie międzywojennym, później organizowano je głównie dla dzieci. Tradycja organizowania kuligów przetrwała
do dzisiaj. Nie są one tak wystawne  i zmieniła się ich forma, ale za to są dostępne dla każdego. Dziś tę staropolską tradycję przypominają gospodarstwa agroturystyczne. Prywatne pensjonaty w karnawale przyciągają wczasowiczów organizacją staropolskich kuligów. Kulig to wypełniona śmiechem zabawa, której uwieńczeniem jest ognisko, śpiew i smażenie kiełbasek.

Opracowała Helena kurza 

 

 


 


10. RĘCZNIK

- symbol sacrum w życiu mieszkańców prawosławnych Podlasia”

 

Tematem artykułu jest ręcznik, ale najpierw chciałabym krótko powiedzieć o tak zwanym sacrum.

Najogólniej sacrum to sfera świętości. W  języku łacińskim sacrum dosłownie brzmi - „to, co święte”. Według Wikipedii - wokół tej sfery świętości koncentrują się wierzenia, obrzędy, praktyki religijne.

Sacrum ma właściwość stałą i ulotną i odnosi się do:

 przedmiotów kultu religijnego, takich, jak naczynia, kielichy, święte księgi, szaty, itd.,

istot np. królów, kapłanów, itd.,

przestrzeni np. świątyń, wzniesień. itd.,

okresów np.  niedziela, czas postu, czas świąt Wielkanoc, Boże Narodzenie itp..

Siedzibą sacrum może stać się wszystko, nawet zwykłe przedmioty i osoby, z tym, że miejsce czy osoba mogą otrzymać tę właściwość, ale także ją utracić.

Ręcznik, z całą pewnością, stał się dla mieszkańców prawosławnych Podlasia symbolem sacrum.

Ręcznik należy do tych przedmiotów ludowej twórczości, które - popularne w przeszłości - obecnie też budzą zainteresowanie. Towarzyszył on mieszkańcom prawosławnego Podlasia w najważniejszych momentach ich życia, od narodzin, poprzez ślub, po ostatnią drogę, pełniąc przeróżne funkcje praktyczne, estetyczne, kultowe, symboliczne, ochronne, magiczne, ale przede wszystkim będąc popularną formą prezentu. Stanowił oprawę obrzędów rodzinnych i świąt religijnych. Powszechnie był wykorzystywany w życiu codziennym
i podczas pracy. Wiele funkcji obrzędowych ręcznika okrytych jest tajemnicą. To właśnie
w ręczniku odbija się kunszt artystyczny tkaczek, prześledzić na nim można historię technik zdobniczych i prac koronkarskich. W ręczniku zawsze łączyły się tradycja i nowa sztuka ludowa.

W życiu codziennym Słowian wschodnich odegrał on istotną rolę i był symbolem ich kultury materialnej.

Znalezisko archeologiczne z 1876 roku potwierdza fakt, że już w czasach Rusi Kijowskiej ręczniki zdobiono i otaczano szacunkiem. Pierwsze dokładne informacje o białoruskim ręczniku można przeczytać w dokumentach sądowych z Mińska, Mohylewa, Brześcia, Grodna, Wilna, Słonima, Witebska z XVI  i  XVII wieku, o czym pisze miesięcznik ogólnopolski „Przegląd Prawosławny”.

Ręczniki codziennego użytku z wzorzystymi dekoracjami wchodziły w skład posagu zarówno chłopki, mieszczki jak i szlachcianki. Były one zdobione geometrycznymi ornamentami, zakończone długimi frędzlami. Takie wzory można było spotkać w północno - wschodniej Białorusi jeszcze w dziewiętnastym wieku.

Kultura masowa na długi czas stłumiła poczucie tradycyjnej estetyki, ale do końca jej nie zabiła i w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia wyszywane ręczniki znowu zaczęły powracać do łask.

Powszechnie spotykamy ręczniki dwojakiego rodzaju:

Ø  węższe i krótsze, bez zdobień, codziennego użytku

Ø  szersze, dłuższe, wyszywane dekoracyjnie, wykorzystywane w czasie różnych obrzędów, a zwłaszcza uroczystości rodzinnych.

Te codziennego użytku od odświętnych różniły się także jakością przędzy, na ogół nie były ozdabiane. Sporadycznie stosowano frędzle lub bardzo skromne koronki.

Ręczniki dekoracyjne zdobiono kiedyś wyłącznie wzorem krzyżykowym o charakterystycznej czerwono – czarnej barwie z przewagą elementów geometrycznych. Z czasem zdominowały je wzory roślinne, zdarzały się też dość często scenki rodzajowe. Występowały również motywy zoomorficzne, przeważnie ptaki. Niekiedy ręczniki oprócz dekoracyjnego wzoru miały też wyszyte techniką krzyżykową hasła o tematyce moralizatorskiej, nostalgicznej, sakralnej. Bieżeństwo i kilkuletni kontakt z kulturą ludową Rosji przyniósł nowe wpływy zdobnicze. Miejsce dwubarwnych zdobień krzyżykowych  zajęły kolorowe i bogate motywy roślinne z elementami zoomorficznymi, wyszywane techniką atłaskową zwaną - hładiooju. Zakończenie ręcznika także stało się bardziej dekoracyjne, z dłuższą i bogatszą koronką u dołu.

Wyszywany ręcznik zajmował więc szczególną pozycję w hierarchii przedmiotów. Był otaczany czcią jako swoisty symbol życia rodzinnego czy znak rodu. Towarzyszył człowiekowi w najważniejszych momentach jego życia, w czasie  świąt i podczas pracy.

Informacje na temat historii ręcznika przekazują nam także ikony.

Ręcznik pozostaje najdłużej praktykowaną formą dekoracji ikon prawosławnych i to zarówno ikon domowych, jak też i ikon w cerkwiach. Przy takim zastosowaniu dekoracyjnym ręcznika nazywa się go - nabożnikiem. Dawniej, wchodząc do domowej izby, którą zamieszkiwała prawosławna rodzina, mieliśmy od razu przed oczyma tak zwany „pokut”, czyli święty kąt z rzędem ikon. W centrum zazwyczaj Zbawiciel z najpiękniejszym ręcznikiem, z boku ślubna ikona Bogarodzicy i ikony patronalne domowników. Dom jest przecież małą cerkwią. Gościnność przy tym nie była słowem pustym. Bo przecież w cerkwi każdy jest u siebie. Dekoracyjny ręcznik do dziś jest powszechnie używany w prawosławnej tradycji liturgicznej na Podlasiu, podczas symbolicznego mycia rąk przez duchownych przed przystąpieniem do odprawienia liturgii i przez biskupa celebrującego liturgię przed proskomidią, kiedy to dokonuje na oczach wiernych symbolicznego obmycia rąk z ziemskiego brudu.

Wśród ręczników dekoracyjnych szczególne miejsce zajmował kiedyś bardzo długi (nawet do ośmiu metrów), ręcznik zawieszany na ukrzyżowanie Chrystusa - tak zwaną Gołgofu. Do dziś pielęgnowany jest zwyczaj ozdabiania ręcznikiem przydrożnych krzyży stojących na krańcach wsi podlaskich, lub krzyżach pomorowych, wotywnych czy cmentarnych, jako rodzaj ofiary bądź dekoracji.

Wielofunkcyjność i ranga ręcznika widoczna jest w uroczystościach rodzinnych - weselach, narodzinach, pogrzebach. Wyraźny pozostaje związek ręcznika z chlebem, wyrażający się w zwyczaju witania gości solą i chlebem na ręczniku.

Za końce ręcznika, przymocowanego do łóżka lub belki, trzymała się rodząca kobieta, co miało uśmierzyć ból, przyśpieszyć poród i zapewnić szczęśliwe rozwiązanie.

Płótno, ręcznik, bochen chleba czy gromniczna świeca, były także nieodłącznymi atrybutami pogrzebów  na Podlasiu. Starano się jak najszybciej od chwili śmierci zawiesić na ikonie wyszywany ręcznik. Był to surowo przestrzegany prastary zwyczaj. Zgodnie z ludowymi wierzeniami, za tym ręcznikiem przez okres czterdziestu dni mieszkała dusza zmarłej osoby.

Wyszywany ręcznik dostrzegamy też jako symbol w zwyczajach i obrzędach weselnych na Podlasiu.

·         Symbolizował ślub. Stanąć na nim było równoznaczne z zamęściem. Podczas sakramentu małżeństwa stała na nim młoda para.

·         Każda panna na wydaniu musiała mieć przygotowaną odpowiednią ilość wyszywanych i zwykłych ręczników. Jeśli sprawa była wyjątkowo pilna, zdarzało się, że koleżanki oferowały swoją pomoc przy zdobieniu.

·         Kiedy orszak weselny wyruszał do cerkwi – ojciec panny młodej obchodził go trzy razy i kropił święconą wodą, a matka, idąc za nim, niosła na wyszywanym ręczniku bochen chleba. Potem kładła go na środku przed orszakiem. Aby zapewnić pomyślność młodej parze, należało przejść bądź przejechać przez ten ręcznik.

Tak więc ręcznik był nieodłącznym atrybutem weselnych obrzędów, pojawiał się na weselu kilkakrotnie i w różnej roli.

Ręcznik miał znaczenie nie tylko w obrzędach rodzinnych, świętach, ale także w ważnych momentach podczas pracy:

·         Idąc siać zboże gospodarz zawsze zakładał czystą koszulę, przewiązywał przez ramię ręcznik, na którym zawieszał napełnioną zbożem tak zwaną korobkę.

·         W specjalnym krótkim, z długimi frędzlami, ręczniku noszono na pole bądź łąkę jedzenie.

·         Służył on także do przykrywania dzieży czy chleba.

·         Wyszywany ręcznik kładła gospodyni na spód koszyka, w którym niosła wielkanocną święconkę.

Do dziś na Podlasiu zachowały się jeszcze w tradycyjnej formie niektóre obrzędy, przy których wykorzystywany jest ręcznik. Następuje jednak nieuchronny zanik resztek dawnych zwyczajów poprzez postępujący proces wyludniania się wsi oraz niesprzyjające tradycjom - inne zjawiska kulturowe.

                                                               Nina Bielenia

 

 Teksty źródłowe :

1.      Przegląd Prawosławny nr.8 / 2006 r. art.” Ręcznik –przedmiot

 symbol sacrum” Irena Matus

2.      Przegląd Prawosławny nr.8 / 2004 r. art. ”W rytmie życia przodków” Doroteusz  Fionik

3.      Ze zbiorów autorki w/w tekstu.

Opracowała: Nina Bielenia

 

 


 


 

11. Symbolika wielkanocnego jajka

 

Czy wyobrażacie sobie święta Wielkiej Nocy bez kolorowych pisanek oraz jajek na świątecznym stole pod najróżniejszymi postaciami? Prawda, że nie! To, obok baranka, zajączka, palmy czy bazi najważniejszy atrybut tych wiosennych świat. Tak wrosły w naszą wielkanocną tradycję, że nie zawsze zastanawiamy się nad ich symbolicznym znaczeniem.

Trochę historii

Jajo to uniwersalny symbol odradzającego się życia występujący w wielu kulturach. W religii chrześcijańskiej oznacza nadzieję wynikającą z wiary w zmartwychwstanie Chrystusa. Łacińskie powiedzenie ab ovo, czyli „od jajka”, w potocznym użyciu znaczy: „od początku”. W czasie wielkanocnego śniadania jajko pełni rolę podobną do wigilijnego opłatka - jest przekaźnikiem naszych wzajemnych życzeń.  To także symbol budzącej się do życia przyrody.

Św. Augustyn porównywał do jajka nadzieję chrześcijańską. Pisał: „Tak jak nadzieja nie jest jeszcze rzeczywistością, tak jajo nie jest jeszcze kurczęciem. Jest jajo, a nie ma jeszcze pisklęcia, trzeba na nie cierpliwie czekać… Okryte jest skorupą, musi zostać ogrzane, aby ożyło”.

Zwyczaj ich dekorowania znany był już w starożytności. Najstarsze przykłady liczą ponad 5000 lat. Są to pisanki z Asyrii, nieco późniejsze pochodzą z Egiptu, Persji, Rzymu i Chin. W starożytnym Egipcie motywem zdobniczym jajek były skarabeusze z dwiema postaciami ludzkimi. W Kairze na jajkach uwieczniano wizerunki sławnych mężów. W Sudanie zamieszczane były cytaty z Koranu. Skorupki chińskich pisanek pokryte były misternymi miniaturami przedstawiającymi kwiaty wiśni, chryzantem, ptaków. Australijscy Aborygeni rzeźbili jaja strusie, traktując je jako świętość.

Na ziemiach polskich najstarsze pisanki, pochodzące z końca X wieku, odnaleziono podczas wykopalisk archeologicznych na opolskiej wyspie Ostrówek, gdzie odkryto pozostałości grodu słowiańskiego.

Dawniej jajka można było malować jedynie na czerwono. Wiązało się to z legendą o Marii Magdalenie, która po zmartwychwstaniu Chrystusa wróciła do domu, gdzie znalazła czerwone jaja. Według opowieści były to jaja, które Maria zostawiła w grobie Chrystusa, a na czerwono zabarwiły się od jego krwi. Inna jeszcze wersja legendy mówi o tym, że Maria błagała strażników o uwolnienie Chrystusa, oferując w zamian jaja. Być może stąd zwyczaj obdarowywania się, także w Polsce, jajami na Wielkanoc. Kropki, jakimi ozdabia się pisanki, mają symbolizować łzy Marii. 

Jajo jest także bohaterem wielu mitów kosmogenicznych. W wyobrażeniach wielu ludów pierwotnych wszechświat był monstrualnym jajem, które uformował wszechmocny i niewidzialny Bóg. Z jaja powstała Ziemia, ze skorupy Niebo.

Magiczne moce jaj

W dawnych ludowych wierzeniach przypisywano jajkom magiczne właściwości, dlatego były głównym elementem różnych obrzędów i zwyczajów wiosennych.

Wierzono, że mają moc przeciwdziałania złu. Barwione i zdobione jajka miały zapewnić zdrowie, urodzaj i wszelką pomyślność- nie tylko ludziom, ale i zwierzętom gospodarczym.

I tak:

  • aby zapewnić bezpieczne schronienie i dobrobyt, kładziono je pod fundamenty nowego domu oraz w każdy narożnik,
  •  w zamieszkałych chatach zawieszano skorupy u powały, aby odgonić złe duchy,
  •  jajka wielkanocne zakopywano w bruzdy ziemi, skorupki rozrzucano w sadach i ogrodach, by zapewnić sobie dobre zbiory,
  • posmarowanie pługu jajem na wiosnę zapewnić miało obfite plony latem,
  • wyczaje ludowe nakazywały np. położenie jajka na progu stajni, gdy po raz pierwszy wyprowadzano bydło w pole. Jajko oddawano później komuś biednemu z prośbą o modlitwę, by bydło dobrze się chowało, a krowy dawały dużo mleka,
  • toczone po ciele chorego człowieka lub zwierzęcia jajko miało wyssać przyczyny schorzenia,
  •  wodę, w której gotowano jajka, używano w wiejskiej kosmetyce, panny myły się w niej, bo miała dopomóc w zachowaniu urody i zdrowia,
  • w lany poniedziałek panna mogła wykupić się przed oblaniem wodą, dając kawalerom pisankę. Jeśli natomiast kawaler dał wybrance pięknie ozdobione jajo, to oznaczało, że ma wobec niej poważne zamiary,
  • jajo stosowano również w ludowej medycynie. Wierzono, że można przenieś chorobę na jajko, jeśli chory przez odpowiednio długi czas będzie trzymał jajko w dłoni i uważnie się w nie wpatrywał. Następnie należało wynieś jajo z domu i obejścia, najlepiej na rozstajne drogi, i tam je porzucić. Nigdy więc nie podnoszono jajek znalezionych w polu lub na drodze, aby nie przynieś choroby do domu,
  •  kiedyś do koszyczka wielkanocnego wkładano jajka zniesione przez kury w Wielki Czwartek, bo spożycie takich jaj po święceniu zapewniało zdrowie na cały rok.

Jajka ofiarowano również zmarłym. Z wierzeń przedchrześcijańskich wywodził się zwyczaj składania jajek do grobów lub na nich.

Współczesne zwyczaje

Okazuje się, że współcześnie status jajka na wielkanocnym stole w różnych krajach jest różny. Nie znajdziemy ich w portugalskich domach, bo tam symbolem odrodzenia są migdały – w czekoladzie, cukrze, lukrze, miodzie.

Tradycja malowania pisanek łączy nas z Litwą, Szwecją, a nawet dalekim Libanem. Na Litwie tradycyjne pisanki wielkanocne gotuje się w łupinach cebuli, owinięte w pończochę lub specjalne siatki. Czasem do wody, w której są zanurzane, dosypuje trochę kolorowej sproszkowanej farbki. Wychodzą z tego piękne kolorowe, marmurkowe jajka – każde inne.

 

Szwedzi, aby uzyskać naturalne wzory, do łupinek cebuli dorzucają kłosy zbóż, gałązki ziół. 



Natomiast w Wielkiej Brytanii i Francji już dawno zrezygnowano z kolorowych pisanek na rzecz czekoladowych jajek. 



Inne ciekawostki

  • jajo to największa pojedyncza komórka zwierzęca. I można ją zobaczyć gołym okiem,
  • w 837 roku synod w Akwizgranie uznał jajko za danie mięsne, czyli zakazane w poście,
  •   jedno z afrykańskich plemion zabrania dzieciom jeść jajka, żeby „nie wyrosły na złodziei”,
  • w Chile żyją gatunek kur, które znoszą jaja w kolorze turkusowym,
  • skorupka jajka może zawierać kilkanaście tysięcy porów, czyli nie jest całkowicie szczelna, dlatego jajka trzymane w lodówce wchłaniają zapachy,
  •  najdroższymi jajkami są jaja Faberge, wykonane dla rodziny cara Aleksandra III Romanowa - ze złota, bogato zdobione kamieniami szlachetnymi. (Poniżęj zdjęcia tych jajek z Wikipedii.) 


 Źródło:

Jajko w kulturze – wikipedia.pl,  http://www.thelisboner.pl/pascoa-wielkanoc-w-portugalii/

                                 

                                                                                                  Bożenna Krzesak-Mucha


 


 

12. Wesele tureckie 

       To chętnie odwiedzany przez turystów kraj, który podzielony jest pomiędzy dwa kontynenty. Większa część Turcji położona jest w Azji, a jej część europejska to zaledwie 3% powierzchni. Jednak ta skromna część jest nadzieją Turków na uznanie ich za członków Europy. Turcja przez większość roku oferuje turystom piękną pogodę, ciekawe zabytki historyczne, atrakcje przyrodnicze i pyszną kuchnię. Opływają ją cztery morza: Śródziemne, Egejskie, Czarne i Marmara, a to skutkuje dużą ilością plaż i nadmorskich kurortów. Najbardziej popularne kierunki wakacyjne dla polskich turystów to Riwiera Turecka leżąca nad Morzem Śródziemnym oraz Wybrzeże Egejskie na Morzem Egejskim. Jednak poza wylegiwaniem się na plaży Turcja ma dla nas całą masę ciekawych tradycji, z którymi warto się zapoznać.



Wesele w Turcji to bardzo barwne wydarzenie, nie ma znaczenia czy odbywa się na wsi czy w mieście.

Uroczystości składają się z 3 etapów.

ETAP I

Soz- zaręczyny, które odbywają się w czwartek lub piątek; według islamu dni te są uważane za szczęśliwe. Obrządek weselny zależy od rodziców obu stron, bo to oni wyrażają zgodę na zaręczyny. Jednak, zanim dojdzie do zaręczyn odbywa się matchmaking, czyli swatanie(dobieranie par)

Rodzina mężczyzny wybiera dla niego żonę. Młodzi poznają się dopiero podczas zaręczyn. Na wsiach można jeszcze spotkać zwyczaj wystawiania butelek na dachu, jest to znak, że w tym domu znajduje się kobieta, która poszukuje męża. Aktualnie, taki zwyczaj spotyka się bardzo rzadko.

Rodzice przyszłej pary młodej spotykają się, aby omówić szczegóły  ceremonii. W trakcie proszenia strona przyszłego pana młodego wypowiada słowa: ,, Z rozkazu Allaha przez wolę proroka prosimy waszą córkę, aby wyszła za naszego syna’’.

Odpowiedź rodziców panny młodej dawana jest w podobny sposób. Uroczystość zaręczyn jest mniej lub bardziej wystawna- w zależności od zamożności rodzin. W trakcie odbywają się tańce ludowe i puszczana jest tradycyjna muzyka.

Najważniejszym momentem zaręczyn są obrączki zawiązane czerwoną wstążką zakładane przez młodych. Nawiasem mówiąc, czerwień odgrywa w weselu tureckim dużą rolę. Wstążka przecinana jest na znak zaręczyn czy danego słowa. Do tradycji należy także parzenie kawy z psikusem przez pannę młodą dla pana młodego. Do kawy dodawana jest sól. Jego reakcja ma świadczyć o jego charakterze; czy jest opanowany, cierpliwy czy znający się na żartach. W trakcie świętowania panna młoda dostaje pierścionek od matki pana młodego i prezenty od jego gości. Para młoda musi zapamiętać, jakiego rodzaju  prezenty dostała od poszczególnych osób, aby móc w przyszłości obdarować ich podobnymi rzeczami, kiedy przyjdzie kolei na ich zaślubiny. Ceremonia kończy się przybraniem panny młodej w złoto. Zakrywane są ręce, nadgarstki, szyja, palce. 



ETAP II

Zaślubiny i wesele- czas trwania to około 3 dni.

Dzień 1

przewożenie posagu panny młodej do przyszłego męża, wydarzeniu towarzyszy muzyka i śpiew

Dzień 2

 

dzień hammamu

panna młoda w otoczeniu rodziny, krewnych czy przyjaciół idzie do łaźni tureckiej, gdzie następnie wszyscy się kąpią i zapalają kolorowe oraz pachnące świece, po czym panna młoda jest okrywana czerwoną bogato zdobioną chustą zwaną  embroidered shawl.                  



Kolejną czynnością jest ubieranie w narodowy strój zwany bindalli. 



Wszystko odbywa się przy ciągłej muzyce i zabawie.  Następnie dziewczyna siada przy stole i kładzie ręce na czerwoną tacę, na której znajduje się henna. (kina gecesi-noc henny). W nocy henny kiedyś brały udział tylko kobiety, dziś nie jest to przestrzegane. Noc henny nie jest rodzimym zwyczajem tureckim, został zapożyczony z kultury indyjskiej, gdzie panna młoda cała pokryta jest henną. Natomiast w Turcji trzyma ona krążki henny na dłoniach i czeka aż się rozpuszczą. Pozostawiają one plamy w kolorze brązu. W czasie obrzędu puszczana jest muzyka, z czasem staje się ona coraz smutniejsza, aż doprowadza pannę młodą do płaczu. Musi mocno szlochać, bo zostawia dom rodzinny i całą rodzinę. Jeżeli by tego nie zrobiła, matka poczułaby się urażona. Na koniec obrzędu panna młoda zakłada rękawiczki, by nie pobrudzić osób przebywających w jej otoczeniu. 



Przed opuszczeniem domu panna młoda jest obwiązywana w talii przez ojca lub starszego brata  scarlet ribbon na znak dziewictwa. 



Następnie wszyscy jadą do miejsca, gdzie odbędzie się ślub.

Dzień 3

ślub

Kiedyś w Turcji panowało wielożeństwo, aczkolwiek dziś jest to urzędowo zabronione. Ważny i prawomocny jest ślub cywilny. 



Jednak są również śluby religijne z błogosławieństwem imama i jego naukami 



Oficjalnie honoruje się jedno małżeństwo, jednak czasem prawo państwowe jest omijane i zgodnie z Koranem mężczyźni mają po kilka żon. W islamie jest to dopuszczalne, o ile mąż jest w stanie zapewnić dobre i godne warunki dla wszystkich żon. 

Pan młody musi wykupić swoją przyszłą żonę z domu rodzinnego.      

Strój panny młodej jest wytworny, różni się w zależności od stylu europejskiego lub tradycyjnego regionalnego, jednakże, w każdym przypadku, chustą ozdobną, zakryta musi być głowa i ramiona.


Styl regionalny Styl europejski

Po ceremonii zaślubin para młoda jedzie na sesję zdjęciową.

 

ETAP III

Wesele-düğün wym. [dʏˈɣʏn]

Para młoda stoi i wita gości, którzy przypinają im na czerwonych szarfach, wiszących na ich szyjach prezenty w postaci złota lub pieniędzy. 



Tureckie wesela są bardzo huczne z dużą ilością gości. Uroczystość rozpoczyna para młoda pierwszym tańcem. Zaproszeni uczestniczą w późniejszych tańcach zarówno regionalnych/orientalnych (np. zeybek- taniec męskości i siły wykonywany wyłącznie przez mężczyzn czy halay tj. taniec ludowy podobny do zorby) jak i europejskich. 


Zybek Halay

Stoły nie są suto zastawione, pojawiają się małe ilości alkoholu, goście bawią się przy tureckiej muzyce, częstując się słodyczami. Punktem kulminacyjnym jest tort, jego krojenie i częstowanie nim.

Podsumowując, przestrzeganie obrzędów, zwyczajów czy celebrowanie uzależnione jest od regionu Turcji, a także od tego czy uroczystość odbywa się na wsi, mieście czy aglomeracji miejskiej. Na zakończenie wesela goście obdarowywani są ładnie zapakowanymi słodyczami.

Źródła:

http://www.turczynki.com/?p=2316

http://www.lisan.eu/pl/blog/179/slub-po-turecku

https://abcweselne.pl/slub-za-granica/slub-i-wesele-w-turcji.html

https://nowiny24.pl/orientalny-pierwszy-taniec-mlodej-pary/ar/6115861

https://www.tur-tur.pl/2010/09/18/tureckie-wesele-2/

https://innaturcja.blogspot.com/2016/05/turecki-slub-w-odcieniach-czerwieni.html

grafika GOOGLE

 

Opracowała: Ewa Prokopczyk 


 


13.  Tradycje i obrzędy od Świąt Bożego Narodzenia do Nowego Roku

kultywowane wśród ludności prawosławnej naszego regionu.

Region Podlasia jest szczególnie zróżnicowany pod względem narodowościowym i etnicznym, stanowi mozaikę kultur, religii, języków i gwar. Na Podlasiu obok Polaków zamieszkują bowiem Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, Tatarzy, a także Romowie. Tutaj w granicach jednego państwa i na jednym terytorium współistnieją nawzajem, przenikają się różne kultury, wierzenia, praktyki, obyczaje.

Prawosławni mieszkańcy naszego regionu swoje święta Bożego Narodzenia obchodzą 7 stycznia. Opowiem o niektórych dawnych zwyczajach, które przetrwały do dziś – szczególnie na wsiach i są przekazywane kolejnym pokoleniom.

 

 Dzień wigilii obfitował w różne wierzenia i magiczne praktyki, które miały na celu zapewnienie dobrego urodzaju w nowym roku, zdrowia, szczęścia i pomyślności gospodarzom. Stół wigilijny i ławy zaściełano sianem na pamiątkę narodzin Chrystusa. Po wigilii siano oddawano zwierzętom gospodarskim. Uroczystą wieczerzę rozpoczynano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki na niebie – wspólną modlitwą i dzieleniem się prosforą, podobnie jak opłatkiem w rodzinach katolickich.


Fot.1 Prosfora Fot.2 Kutia

Obrzędową i najważniejszą potrawą tego wieczoru była „kucia” – przygotowana z kaszy jęczmiennej (pęczaku) lub pszenicy doprawianej miodem i bakaliami. Od niej zaczynano spożywanie posiłku. Gospodarz jako pierwszy brał trzy łyżki „kuci”, po nim kolejno jedli wszyscy domownicy. Po wigilii resztki kaszy pozostawiano na stole, aby mogły się pożywić błąkające się dusze zmarłych przodków.

Jednym z najbardziej znanych zwyczajów był i jest do dzisiaj zwyczaj stawiania choinki – drzewka bożonarodzeniowego.



 Fot.3 Ikona Bożego Narodzenia, Polska Times


Wieczory od Bożego Narodzenia do Nowego Roku określane były mianem „Świętych wieczorów”. W tym okresie wszystkie prace należało wykonywać do zachodu słońca. Wieczorem obowiązywał zakaz wykonywania wszelkich robót (nie należało naprawiać odzieży, szyć, drzeć pierza, obierać ziemniaków). Naruszenie zakazu mogło pociągnąć za sobą niepożądane skutki tj. biedę, choroby, kalectwo zwierząt. Wieczory te spędzano zazwyczaj na wspólnych zabawach i kolędowaniu.  Wieczór w przeddzień nowego roku znany był pod nazwą „szczodry”, „bohaty wieczór , lub „Hohotucha”.

Kolacja, którą spożywano tego wieczoru odbywała się przy suto zastawionym stole, tak aby każdy najadł się do syta, co miało zapewnić dostatek na cały przyszły rok. Najważniejszą potrawą na tej kolacji była kiszka ziemniaczana. Tego wieczoru ludzie składali sobie życzenia. Nazwa „Hohotucha” pochodzi od białoruskiego słowa „hahatać” – czyli śmiać się, a śmiechu tego wieczoru było co niemiara. Dziewczęta przebierały się za cyganki, chłopcy za cyganów, biedaków, żebraków i chodząc ze śpiewem po wsi domagali się poczęstunku. Przebierańcy, którzy nie dostali zapłaty odchodzili ze słowami: „Hohotali, hohotali aliż kiszki nie dostali”. Kolędnicy przebierali się również za kozy, niedźwiedzie, bociany. Celem tych praktyk było zapewnienie pomyślności, urodzaju, płodności ludziom i zwierzętom. Wieczór ten, był szczególnie obfity w psoty i żarty. Po wsiach wędrowały zgraje psotników. Tej nocy: symbolicznie „palono stary rok” – słomę na mostach, kominy zatykano słomą a okna zamalowywano wapnem. Niekiedy psoty były bardzo dokuczliwe. Takie psikusy były i są powszechne do dzisiaj. Symboliczne żarty w przeddzień Nowego Roku są pozostałością dawnych, pogańskich zabiegów magicznych mających zapewnić pomyślność. Wieczór ten był wieczorem szczególnym, kończył stary rok i rozpoczynał nowy, z którym wiązano nowe plany, nadzieje, snuto refleksje na przyszłość, dlatego był okazją i czasem wróżb (najbardziej popularne były te dotyczące zamążpójścia).

 


Przed Świętem (Trzech Króli) Chrztu Pańskiego miała miejsce wieczerza zwana „wodnaja kolada” lub „kreszczeńskaja kolada. Wigilię rozpoczynano od wypicia tego dnia poświęconej w cerkwi wody. Święconą wodą, przy użyciu kłosów z „kolady” (snopa zboża stojącego w domu od wigilii Bożego Narodzenia) kropiono cały dobytek i pomieszczenia w domu . Woda ta miała szczególną moc, chroniła przed chorobami, burzami, uderzeniami piorunów. Wigilia i święto Chrztu Pańskiego kończyły okres świąteczny trwający od Bożego Narodzenia. 



 Fot.4 Święto Jordanu Shamil Zhumator – Agencja Forum


W dniu święta Chrztu Pańskiego (Święta Jordanu) w cerkwi prawosławnej uroczyście święcono wodę. W tym celu wszyscy po liturgii wraz z chorągwiami udawali się do najbliższej rzeki, stawu, studni, w której wcześniej w lodzie przygotowywano przerębel w kształcie krzyża. Oświęcenie wody odbywało się poprzez trzykrotne zanurzenie w wodzie krzyża przez kapłana. Często w tym czasie wypuszczane były w niebo trzy gołębie symbolizujące Ducha Św. Po uroczystościach wierni nabierali wodę, a po powrocie do domu ponownie kropili swój dobytek. Po oświęceniu wody w tym dniu, nie wolno było przez cały tydzień prać.

Okres świąteczny ostatecznie zamykało święto Oczyszczenia N.M.P. (Gromnicy). Tego dnia po raz ostatni śpiewano kolędy, rozbierano choinki, wynoszono z domu snop żyta. W trakcie tego święta święcono świece zwane gromnicami i kredę. Wierzono, że świece mają szczególną moc, bowiem chroniły przed burzami (w trakcie gwałtownych burz obchodzono z zapaloną świecą gospodarstwo, po czym zapaloną stawiano w oknie). Tego dnia wszystkim domownikom przypalano włosy z czterech stron, co miało chronić przed lękiem, przestrachem i burzą. Na górnych futrynach wszystkich drzwi w domu, płomieniem świecy czyniono znak krzyża zaś święconą kredą kreślono małe krzyżyki na drzwiach pomieszczeń gospodarskich.

Opisane przeze mnie dawne tradycje i wierzenia są częścią tożsamości narodowej ludności prawosławnej i niektóre z nich są kultywowane do dziś przez sporą część mieszkańców naszego regionu. Dowiedziałam się o tych zwyczajach przede wszystkim w trakcie bezpośrednich rozmów z mieszkańcami Podlasia.

Opracowała: Walentyna Kendra

 Źródła:

- Androsiuk N., Święta i obrzędy cyklu bożonarodzeniowego w gwarach Białostocczyzny,    Białostocki przegląd kresowy, Białystok 1999

- Androsiuk N., Wigilia Bożego Narodzenia na Białostocczyźnie, Czasopis 1995, nr 12

- Kuźmiuk J. Dziedzictwo kulturowe pogranicza podlaskiego, ODN, Białystok 2001 


 


 

b) OBRZĘDOWOŚĆ (RELIGIJNA)


 


 

1. Geneza świąt zmarłych

 

Uważa się, że obrzędowość Zaduszek ma genezę przedchrześcijańską. Germanie, Celtowie oraz Słowianie zachodni organizowali jesienią uroczystości ku czci zmarłych.
31 października w tradycji przedchrześcijańskiej, ponad 2 tys. lat temu, to ostatni dzień roku, który świętowano potrójnie:  żegnano lato, witano zimę i obchodzono święto zmarłych.

Obrzędowość przedchrześcijańskich uroczystości ku czci zmarłych, w różnych społecznościach i kulturach, była świadectwem przekonania, że śmierć nie unicestwia człowieka całkowicie, a tylko zmienia jego sposób istnienia. Przybierało to najprzeróżniejsze formy wiary w życie pozagrobowe, aktywność pośmiertną dusz, a także możliwość powrotu zmarłych na ziemię. Obrzędy te były również przejawem kultu przodków, którzy mieli
z zaświatów wpływać na ludzi żyjących – sprowadzać pomyślność lub nieszczęścia. Przez odpowiedni obrzęd można było zaspokoić potrzeby zmarłych, okazać im pamięć i szacunek oraz pozyskać ich przychylność.

 

Tradycje zachodnie - Halloween

 

  Halloween znaczy dzień przed Wszystkimi Świętymi, czyli 31 października. Ten dzień określa się też jako Hallowmass (wzięte ze staroangielskiego Hallow, co oznacza uświęcać). Święto Halloween zapoczątkowali Celtowie, którzy zamieszkiwali dzisiejsze tereny Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii i płn. Francji. Celtyccy kapłani nazywani Druidami czcili boga śmierci Samhain. To święto trwało dwa dni aż do 1 listopada.

Zgodnie z wierzeniami Celtów Samhain, bóg śmierci kontrolował duchy umarłych
i mógł pozwolić im odpoczywać w spokoju lub uwalniał tej nocy (z 31.X./ 1.XI).  Samhain gromadził wszystkie duchy zmarłych, którzy odeszli w danym roku, aby spłaciły dług
za swoje grzechy. Dusze te były wysyłane w ciała zwierząt. Im więcej grzechów na koncie – tym mniejsze zwierzę. Duchy zmarłych musiały włóczyć się po ziemi.
Celtowie wierzyli, że przez dary i ofiary ich grzechy mogły być przebłagane i dusze uwolnione, by osiągnąć niebieską nagrodę. Jedynym, który miał prawo sądzić i wydać wyrok, w jakiej formie mieli dalej egzystować, czy to w ciele zwierząt, czy w ciele niebieskim
w niebie - był Samhain.

Celtowie czcili też boga słońca. Wierzyli, że słońce jest ich najlepszym przyjacielem, bo daje wzrost zbożu. Bez słońca ludzie nie mieliby szans na przeżycie. 1 listopada  było Celtyckim Nowym Rokiem, wówczas składano ofiary zwierzęce słońcu. Najczęściej składano konie, ale też ludzi. Byli to przeważnie mężczyźni, najczęściej kryminaliści, których palono w ofierze, zamkniętych w wiklinowej klatce pokrytej słomą. Rzymianie zakazali tych praktyk, ale do roku 400 n.e. wciąż jeszcze składano ofiary z koni.

Celtowie palili ognisko, bo wierzyli, że złe duchy czają się wokół i powodują, że bóg słońca traci moc, a bóg śmierci staje się silniejszy. Palono ogniska na wzgórzach, by te złe duchy wygonić. W domach gaszono ogniska, na których gotowano i zapalano nowe, by w ten sposób świętować nowy rok. Pozostałości tych wierzeń i praktyk są kultywowane do dziś
w Szkocji i Irlandii.

Halloween był czasem gier i zabaw, i rytuałów zawierających metody przepowiadania przyszłości dla młodych ludzi i ich małżeństwa.

 

Tradycja Jacka O-Lanterna?

 

Tradycja mówi, że irlandzki mężczyzna o nazwisku Jack był pijakiem, za bardzo złym, by pójść do nieba oraz,  że wyrzucono go z piekła  za sztuczki z diabłem i został skazany
na wędrówkę po ziemi. Szatan wyganiając go, dał mu kawałek palącego się węgla z ogniska. Jack włożył go do niedojedzonej połowy swojej ogromnej rzepy. Dzięki światłu z jarzynowej latarni Jack wyruszył na swoją próżną wędrówkę w poszukiwaniu wiecznego miejsca zatracenia. Szkoci przywieźli tę tradycję do Ameryki, gdzie dynia zastąpiła rzepę, w której rzeźbiono głowę Jacka O-Lanterna.

 

Trick or treat

 

Trick or treat w Europie miało swój początek w Irlandii, kiedy to farmerzy chodzili
od domu do domu, prosząc o żywność, by pomóc rodzinom, którym ktoś umarł. Obiecywali dobrobyt dla dających i biedę dla skąpców.

W Anglii biedni chodzili od domu do domu w Halloween. Później to samo robili dorośli i dzieci. Obecnie w Australii dzień 31 października przyjął formę tradycyjnego chodzenia dzieci od domu do domu z zawołaniem: trick or treat  /sztuczka, figiel lub poczęstunek/, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że ten rytuał był praktykowany przez druidów i ich następców w średniowieczu.

Na Słowacji w zaduszkową noc zostawiano na stole chleb lub inne potrawy. Ludzie chcieli w ten sposób uczcić zmarłych, którzy mieli w tym czasie przychodzić do domu. Nasi przodkowie dekorowali grób matami i zapalali świeczki. Kto nie mógł iść na cmentarz, zapalał w domu, dla każdego zmarłego z rodziny, po jednej świeczce.

Brytyjczycy wrzucają do ogniska kamienie, warzywa, orzechy, by odgonić złe duchy. Ludzie robili też zagłębienia w rzepie i dyni i wstawiali świece, by odgonić złe duchy z domu.

W Ameryce obchodzi się Halloween od drugiej połowy XIX w.. Halloween stał się jednym z najbardziej ważnych i hucznie obchodzonych świąt we współczesnym amerykańskim kalendarzu, mimo iż nie jest oficjalnie ustawowym świętem.

W Niemczech rolnicy łamali pierwszą wiązkę siana, którą przynieśli do stodoły ze słowami: to jest pokarm dla zmarłych.

 

Tradycje chrześcijańskie w Polsce.

 

Wedle polskiej tradycji Dzień Wszystkich Świętych (1-go listopada) i Dzień Zaduszny (nazywany też Zaduszkami 2-go listopada) są świętami pamięci o zmarłych. Pierwsze święto zostało początkowo  ustanowione na 1 maja, jako dzień pamięci poświęcony wszystkim zmarłym męczennikom. Papież Grzegorz III w 731 roku przeniósł tę uroczystość na dzień
1 listopada, a w 837 papież Grzegorz IV nakazał, aby 1 listopada był dniem poświęconym pamięci męczenników i wszystkich świętych kościoła katolickiego. Ponad wiek później -
w 998 r. ustanowiono Dzień Zaduszny, a to dzięki opatowi benedyktynów z opactwa
w Cluny, późniejszemu świętemu Odilonowi, jako przeciwwagę dla przedchrześcijańskich obrządków, gdzie czczono dusze zmarłych.

 Pierwotnie obrządki odprawiane w dniu tzw. Dziadów miały na celu nawiązanie kontaktów z duszami zmarłych oraz zyskanie ich przychylności. Obrzędy te stały się inspiracją dla Adama Mickiewicza i jego wielkiego poematu narodowego „Dziady”, który poprzedzony był takimi oto objaśnieniami autora: „Dziady: Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii,
na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim sięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz). Dziś pospólstwo święci dziady tajemne w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza…”
.

W Polsce tradycja Dnia Zadusznego zaczęła się tworzyć w XII w., a pod koniec XV w. była już znana w całym kraju.

W okresie 1-2 listopada praktykowano wiele starych i niekiedy zapomnianych wierzeń
i obyczajów. Do najważniejszych ceremonii związanych ze Świętem Zmarłych i Dniem Zadusznym można zaliczyć karmienie dusz i obrzędy związane z ogniem. Oba zwyczaje wynikają z pogańskich wierzeń, później przyjętych przez chrześcijaństwo i czasami jeszcze występujących do dnia dzisiejszego.

 

Karmienie dusz.

 

Do początków XX wieku na polskiej wsi istniało wiele obrzędów związanych
z przygotowywaniem jedzenia i karmieniem dusz bliskich zmarłych, odwiedzających
w pierwszych dniach listopada swoje dawne domostwa. Wszystkie potrawy wraz z butelką wódki zostawiano na stołach i uchylano na noc drzwi domu, aby dusze zmarłych mogły
w spokoju odwiedzić mieszkania i posilić się do syta. Na Pomorzu praktykowano pozostawianie na progu domu i parapecie ulubionych pokarmów zmarłych domowników. Rano najczęściej znajdowano resztki jadła (najpewniej za sprawą przydomowych zwierząt), co niechybnie oznaczało wizytę i biesiadę gości z
zaświatów. Do obowiązku śmiertelników należało dbanie o zaspokojenie potrzeb umarłych, a ich rozgniewanie lub obrażenie mogło skutkować nieszczęściem, chorobą, a nawet przedwczesną śmiercią któregoś z domowników.

Oprócz goszczenia zmarłych, istniało wiele zakazów związanych z odwiedzinami domów przez dusze. Zabronione było klepanie masła, maglowanie, deptanie kapusty, tkanie
i przędzenie, cięcie sieczki, spluwanie i wylewanie pomyj. Wszystkie te zakazy były stosowane w celu obłaskawienie bliskich zmarłych. Dbano o to, aby nie skaleczyć, nie znieważyć i nie rozgnieść odwiedzających dom dusz.

W wielu regionach Polski praktykowany był zwyczaj ucztowania w dzień zaduszny, zwany właśnie "dziadami". Była to pozostałość starosłowiańskich uczt żałobnych: tryzny - urządzanej przy mogile w dniu pogrzebu i radunicy - zastawianej na grobach przodków w dni świąt przesilenia: zimowego i letniego, "na Kupałę" i "na Koladę". W trakcie uczt wydawanych na cześć zmarłych, często zapraszano żebraków i proszalnych dziadów, aby za ich wstawiennictwem i poprzez wspólne świętowanie wymodlić łaski dla bliskich
z zaświatów. We wschodnich regionach kraju i dawanych kresach spożywano posiłki na grobach zmarłych, obyczaj ten zaginął jednak na początku XX wieku

 

Światło dla dusz.

 

Od niepamiętnych czasów ogień kojarzony był ze śmiercią i duchami. Wierzono, że oprócz pokarmu, duszom potrzebne jest światło do odnalezienia drogi do domu i ciepło do ogrzania się, z tego powodu w czasie świąt palono ogniska na rozstajach dróg, przy cmentarzach i na samych grobach bliskich zmarłych. Popularne było także palenie ognisk na grobach samobójców i mogiłach tragicznie zmarłych osób. Chrust i drewno na takie ogniska składano przez cały rok. Ogień z tych grobów miał oczyszczającą moc, dawał także ochronę przed złymi mocami i duchami, które bardzo często przebywały na mogiłach samobójców.
W dzisiejszych czasach przejawem tych zwyczajów jest palenie zniczy na grobach bliskich, jako sposób okazywania pamięci zmarłym.

 

Z szacunkiem do dziada.

 

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny w dawnych czasach nie mógł odbywać się bez modłów „proszalnych dziadów”, którzy według wierzeń mieli kontakt ze zmarłymi.
W czasie święta Wszystkich Świętych i w Dniu Zadusznym obdarzani oni byli szczególnymi łaskami i przywilejami. Za swoje szczególne modlitwy "dziady proszalne" dostawały
w podzięce drobne sumy pieniędzy, jedzenie, oraz specjalnie wypiekany na tę okazję chleb.

Do lat 20-tych XX wieku na Lubelszczyźnie i Podlasiu praktykowany był zwyczaj wypiekania specjalnego pieczywa zwanego powałkami lub peretyczkami. Był to rodzaj bułki o podłużnym kształcie, z odciśniętym pośrodku krzyżem i inicjałami zmarłej osoby. Tak specjalnie przygotowany chlebek wręczono żebrakom jako jałmużnę z prośbą o modlitwę za duszę zmarłego, w którego imieniu wypiekana była peretyczka. Sporządzano także pieczywo dla zagubionych i nieznanych duszyczek, kładziono je na opuszczonych grobach i wręczano proszalnym dziadom z prośbą o modlitwę.

 

Kościele prawosławnym.

 

  U prawosławnych  nie ma tradycji modlitwy za zmarłych w dniu 1 listopada, ale ze względu na wiernych, szczególnie mieszanych rodzin w Polsce, w świątyniach wznoszone są modlitwy w intencji zmarłych.  Modlitwy za zmarłych odbywają się w 3, 9 i 40 dniu po pochówku oraz pierwszą rocznicę od pochówka. Okresem szczególnych modlitw za zmarłych jest czas od Zmartwychwstania do Pięćdziesiątnicy. Występują dwie soboty szczególnych modlitw za zmarłych nazywane Powszechnymi Sobotami Dusz („Sobotami Rodzicielskimi”). Pierwsza to tzw. sobota mięsopustna przypadająca przed Wielkim Postem, druga to sobota przed świętem Pięćdziesiątnicy.  Szczególne dni, gdy wierni odwiedzają groby zmarłych to: sobota poprzedzająca dzień św. Dymitra z HYPERLINK "https://pl.wikipedia.org/wiki/Dymitr_z_Tesaloniki"Tesaloniki (Dymitriewskaja Roditielskaja Subbota), Niedziela Przewodnia oraz święto Radonicy wypadające w dziesiąty dzień po Passze. Druga, trzecia i czwarta sobota Wielkiego Postu uznawane są jako dni modlitwy za zmarłych, ale nie są równoznaczne powszechnym sobotom wspominania zmarłych.

 

U Luteranów i Kalwinów.

 

Luteranie nie obchodzą kultu zmarłych, ale pamiętają i otaczają troską groby zmarłych. Przy wielu cmentarzach znajduję się domy gospodarza, który opiekuje się nekropolią. Wyjątkiem są polscy Kalwini, którzy gromadzą się w Dzień Zaduszny  na okolicznościowym nabożeństwie przy cmentarnej kaplicy.

 

Zwyczajów związanych z obchodzeniem dnia Wszystkich Świętych i stosunkiem ludzi do śmierci jest niezliczona ilość. Łączy je jedno – wiara w życie po śmierci (w jakiejkolwiek formie) i w to, że żywot człowieka na ziemi nie musi kończyć się drastycznie i bezpowrotnie.

 

                                                

Opracowała Anna Paszkiewicz - Gadek

 

Literatura:

 

1.                      Hryń-Kuśmierek R., Rok Polski: zwyczaje i obrzędy, Poznań 2001

2.                      Kamocki J., Kubiena J., Polski Rok Obrzędowy, Kraków 2000

3.                      Kokocińska T., Polski Rok: tradycje i obyczaje, Warszawa 2009

4.                      Nowak A., Folklor i zwyczaje w Polsce, Katowice 2010

5.                      Ogrodowiska B., Święta Polskie: tradycja i obyczaj, Warszawa 2000

6.                      Wikipedia

 


 


 

2. TRADYCYJNE WESELE PRAWOSŁAWNE

 

Podlasie to obszar wielokulturowy. Przez wieki było miejscem stykania się kultur Słowian i Bałtów. Obecnie uznawane jest za konglomerat kulturowy, który zamieszkują liczne mniejszości narodowe – białoruska, ukraińska, rosyjska, tatarska, romska. Jest terenem doskonale nadającym się do obserwacji zwyczajów. Miejscowa ludność nadal kultywuje i pielęgnuje tradycje przodków.

Niezwykle barwnym i interesującym obrzędem jest tradycyjne wesele podlaskie, niestety spotykane coraz rzadziej. Wesele od wieków było jednym z najważniejszych wydarzeń, nie tylko w życiu zakochanej pary, ale także i ich rodzin. Podlaskie weselne obrzędy, rytuały, pieśni i przyśpiewki zawierały i nadal zawierają mnóstwo symbolicznych detali.

Wiele obrzędów i zwyczajów weselnych na terenach zamieszkałych przez mniejszość narodową białoruską czy ukraińską, można spotkać tylko na Podlasiu, dlatego też warto poznać bogactwo kulturowe jakie w sobie kryją.

Wesele jest dniem stworzenia nowej rodziny, dniem radości, dniem, w którym dwa losy łączą się w jeden. Małżeństwo miało ogromny wpływ na status kobiety i mężczyzny w społeczeństwie, a zwłaszcza w społeczeństwie wiejskim, dlatego też śluby brano w bardzo młodym wieku tj. około 16 – 20 lat.

Śluby najczęściej zawierano, po święcie Pokrowy (Opieki Matki Boskiej), które było obchodzone 14 października, do tzw. Dmitrowej soboty 4 listopada, a także pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem. Związane to było z rytmem prac polowych w gospodarstwie. Wesele zabierało zbyt wiele czasu i uwagi, aby zajmować się jego organizacją latem, w czasie nasilenia prac polowych.

Prawosławne wesele wyglądało zgoła inaczej niż teraz. Różnił się obrządek, różnił się czas. Inne były też przyjęcia. Oczywiście, także w poszczególnych parafiach były one nieco inne, tak jak i w różnych wioskach różniły się nieco od siebie.

Wesele można podzielić na trzy części: przedweselną, weselną i po weselną. Przygotowania do wesela zaczynały się już na dwa – trzy tygodnie przed ceremonią. W niedzielę był ślub, a później dwa dni wesela. We wtorek zaczynały się poprawiny u młodego, w środę u młodej. Potem chwila odpoczynku, a w piątek i sobotę przeweseliny. W sumie prawosławne wesele trwało kiedyś okrągły tydzień.

Etap przedweselny trwał najczęściej 2 – 3 tygodnie, a nawet niekiedy miesiąc. Zapoczątkowywały go tzw. dopyty lub tzw. dziewosłęby (dziewosłuby). Była to swego rodzaju akcja wywiadowcza, przeprowadzana przez osobę z rodziny chłopca, zwaną swat lub rajek. Rajek chodził do rodziców dziewczyny. Odbywała się rozmowa o majątek, czyli tzw. posag panny młodej.

Kolejnym etapem były tzw. swaty, czyli spotkania wysłanników kawalera z wybraną dziewczyną i jej rodzicami. Celem takiego spotkania było zdobycie zgody na wesele. Rodzice młodego wybierali spośród żonatych, szanowanych we wspólnocie mężczyzn tak zwanego marszałka – jego obowiązkiem były negocjacje z rodzicami wybranki. Do rodzinnego domu dziewczyny, po zakończeniu prac gospodarczych, jechał młody z marszałkiem. Na Podlasiu wówczas istniało żywe przekonanie o sprzyjających i niesprzyjających dniach na właśnie tzw. swaty.

W końcu przychodził czas na zaręczyny, czyli ostateczne wzmocnienie wcześniejszej zgody na ślub. W zaręczynach brali udział krewni młodych, a także zaproszeni przez nich goście i przyjaciele. Zaręczyny były momentem, kiedy to publicznie ogłaszano informację o weselu. Po zaręczynach narzeczeni udawali się do batiuszki poinformować o planowanym ślubie. Było to więc tak zwane danie na zapowiedzi. Duchowny miał obowiązek ogłosić tę informację w cerkwi. Między zaręczynami, a weselem, po liturgii duchowny czytał zapowiedź ślubu. Miało to dać możliwość osobom, które znały jakąkolwiek przeszkodę uniemożliwiającą przystąpienie do oczekiwanej ceremonii – powiadomienie duchownego. Narzeczona nie mogła słuchać tych zapowiedzi, ponieważ uważano, że przyniesie to nieszczęście (dzieci będą głuche lub całymi latami będą tłukły się talerze, szklanki itp.) więc wychodziła ze świątyni na zewnątrz.

Kolejnym ważnym momentem w przygotowaniach do wesela był wybór przez młodych weselnej drużyny. Wybierano spośród rodziny i przyjaciół osoby, które miały towarzyszyć i pomagać podczas wesela.

W skład zespołu młodej wchodzili: swat –żonaty mężczyzna, którego zadaniem było prowadzenie wesela w domu młodej, starsza –niezamężna dziewczyna, starszy – nieżonaty chłopak, druhny – wszystkie niezamężne dziewczyny, które będą na weselu, swańka – zamężna kobieta.

W skład zespołu młodego wchodzili: marszałek, starszy swat – nieżonaty chłopiec, swańki –wszystkie niezamężne dziewczyny na weselu, swaty – wszyscy nieżonaci chłopcy na weselu.

Natomiast gości weselnych zapraszali narzeczeni oddzielnie. Odbywało się to na tydzień lub dwa tygodnie przed weselem. Na tym kończył się tak zwany etap przedweselny.

Część weselna to symboliczne oddzielenie młodych od panien i kawalerów, wprowadzenie dziewczyny do nowej rodziny tj. (wyjście spod opieki ojca i wejście pod opiekę męża); najczęściej trwało to od soboty do poniedziałku.

Zaczynała się ona od obrzędu wypiekania korowaju –chleba weselnego. Był to chleb przaśny, wypiekany z mąki pszennej bez dodatku drożdży, cukru i jajek. Był rytualnym, najczęściej okrągłym i bogato zdobionym chlebem, na górze ozdabiany jagodami kaliny i barwnikiem. W koło układano kwiatki lub gałązki szparagusu. Okrągły korowaj okładano też wypiekanym ciastem w postaci warkocza. Korowaj podczas wesela dzielono między gości.

Korowaj piekły zamężne młode kobiety, zapraszane przez pannę młodą do tego rytualnego wydarzenia. Wiązało się to z przesądem, według którego zapewni to szczęście pannie młodej w życiu rodzinnym. Kobiety wypiekające ten weselny chleb zwane były korowajnicami. Wypiekały również tak zwane – huski, czyli niewielkie okrągłe ozdoby wkładane w środek lub na górę korowaja jako symbol spotkania młodych. Całemu rytuałowi wypiekania korowaja towarzyszyły różnorodne pieśni i przyśpiewki. Poniżej tekst jednej z nich:

           „Nad sadkom soncie wiesit

             Sam Boh korowaj miesit

             Anioły wodu nosiat

             Preczistoj Diewy prosiat”.

 

Obecnie w miejsce korowaja pojawił się tort weselny.

W dniu wypiekania korowaja młoda obdarowywała swojego wybrańca soroczką i spodniami. To ciekawy zwyczaj, dziś już zapomniany. Narzeczony jechał do młodej po koszulę i bieliznę, w której szedł do ślubu. Na wsi nazywano to gwarowo – „pojechał po soroczku”.

W sobotę odbywał się również obrzęd pierwszego posadu, który symbolizował odłączenie pary młodej od młodzieży i pożegnanie z panieństwem i kawalerstwem. Wieczorem za stołami robiono miejsce, zaścielane kożuchami, ręcznikami, pod które kładziono zboże i pieniądze, symbolizujące dostatek, bogactwo i szczęście. Na miejscu tym zasiadała panna młoda ze swoim bratem. Po przybyciu młodego dochodziło do wykupu oblubienicy, po którym młody zajmował miejsce przy młodej. Był to tzw. symbol przejścia dziewczęcia pod władzę i opiekę męża.

Dzień ślubu zaczynał się od tego, że młodzi oddzielnie jeszcze raz zapraszali gości. Później goście przychodzili (też oddzielnie) na niedzielne śniadania i byli częstowani różnego rodzaju przysmakami, także tymi do picia.

Rankiem drużki przychodziły do młodej i pomagały jej w przygotowaniu się do ślubu. Druhny przybywającym gościom tj. przede wszystkim mężczyznom – przypinały także do górnej części ubioru ozdobne kokardki zrobione z tasiemek, które oznaczały faktyczny stan cywilny każdego z mężczyzn. Tak więc po lewej stronie przypinano kawalerom, a po prawej przypinano kokardki żonatym.

Bezpośrednio przed wyjazdem do cerkwi odbywało się jeszcze tak zwane wspomaganie. Swat (starosta) stukając w belkę sufitową lub w ścianę wałkiem zapraszał na wspomaganie panny młodej, wypowiadając następujące słowa: „Tatulu, matulu proszę na wspomaganie”.

 Podczas tego obrzędu druhny śpiewały odpowiednią do tego momentu piosenkę. Do panny młodej po kolei podchodzili rodzice, rodzice chrzestni, rodzina i reszta weselnych gości – pozostawiając na talerzyku, zasłanym białą chusteczką, pieniądze (jako prezenty), które młoda para powinna mieć przy sobie w czasie ślubu. Miało to jej zapewnić dostatnie życie, bez problemów finansowych.

Po obrzędzie wspomagania, odbywał się obrzęd błogosławieństwa polegający na tym, że swat, trzymając za rękę młodą, oprowadzał ją naokoło stołu trzy razy, gdzie na każdej ze stron zatrzymywała się i kłaniając się przed rodzicami prosiła o błogosławieństwo. Rodzice błogosławili ją ikoną, robiąc nią znak krzyża, a następnie przekazywali ją swańce, aby zawiozła ją do cerkwi.

Do cerkwi para narzeczonych wyruszała na oddzielnych furmankach.

Przed odjazdem do cerkwi rodzice młodej trzykrotnie obchodzili furmankę. Ojciec kropił ją święconą wodą, a matka błogosławiła ikoną. Puste naczynie po święconej wodzie ojciec stawiał przed końmi, rozściełany był też ręcznik, na krańcach którego po dwóch jego stronach kładziono chleb. Jeżeli konie roztrzaskają szklankę kopytami – młodej będzie sprzyjało szczęście w przyszłym pożyciu małżeńskim.

O ile w zwyczajach pewne sprawy się zmieniają, to w cerkwi one pozostają i sakramenty idą według ustalonego rytmu. Ceremonia ślubu jest złożona, a każdy jej element symbolizuje coś innego.

Ślub w cerkwi składa się z dwóch części: Obrzędu zaręczyn tzw. obruczenije i Obrzędu ukoronowania tzw. wienczanije.

Ślub zaczyna się od tego, że młodzi otrzymują do rąk świece. Zgodnie z symboliką jest to nie tylko początek nowej rodziny, ale też małej cerkwi. Batiuszka nie może rozpocząć nabożeństwa bez żywego ognia.

Po przybyciu do cerkwi para młoda, czeka przy drzwiach wejściowych na prawosławnego duchownego (batiuszkę). Batiuszka wypowiadając trzykrotnie formułę zaręczyn daje do pocałowania młodemu obrączkę zakładając ją mu palec. Ten sam rytuał odbywa się wobec młodej. Następnie młodzi trzykrotnie wymieniają się obrączkami. Kapłan wprowadza ich na środek cerkwi, przed anałoj tj. (stolik, na którym leży krzyż i ikona). Po otrzymaniu deklaracji o wstąpieniu w związek małżeński z własnej i nieprzymuszonej woli, batiuszka modli się, prosząc o błogosławieństwo i cud łaski Boskiej.

Po trzykrotnym wypowiedzeniu przez kapłana formuły zaślubin następuje obrzęd ukoronowania. Batiuszka podaje korony stojącym za parą młodą świadkom, którzy trzymają ją nad głowami narzeczonych prawie do końca ceremonii.

Małżeństwo zostaje zawarte z chwilą trzykrotnego wypowiedzenia przez kapłana błogosławieństwa, które brzmi: „Panie Boże nasz, chwałą i czcią ukoronuj ich”.

Po odczytaniu fragmentu ewangelii św. Jana, opierając przy tym świętą księgę na pochylonych głowach młodych, daje im do wypicia z kielicha wino. W cerkwi młodzi piją tylko wino, nie przyjmują Eucharystii. Robią to na znak, że Bóg oczekuje przemiany. Wino piją z jednego kielicha na znak tego, że będą się wszystkim dzielić ze sobą.

Następnie batiuszka prowadzi (trzymając krzyż przed sobą) dookoła anałoju i leżącej na nim ikony młodych i świadków, którzy trzymają nad nimi korony. Zataczają trzy koła w imię Trójcy Świętej, a w tym czasie chór śpiewa trzy pieśni pochwalne, które opowiadają o tym, czego Bóg oczekuje od młodych.

 

Pierwsza pieśń – „o Narodzeniu Chrystusa”

A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami –

dzięki Marii Bóg stał się człowiekiem.

Teraz od nowej rodziny Bóg oczekuje,

że Boże słowo dzięki tej rodzinie

stanie się dobrymi uczynkami.

 

Druga pieśń „Święci męczennicy”

Męczennik grecki to ten, który cierpi

Za wiarę, czyli ten, który daje świadectwo.

Małżeństwo ma dawać świadectwo miłości.

Męczennik ma bronić miłości przed ludzką zazdrością.

 

Trzecia pieśń„Dziękczynienie”

 Za każdą chwilę szczęścia,

że mogliśmy ją spotkać i wykorzystać.

Za każdą chwilę i za spełnione marzenia.

 

Teraz następuje błogosławieństwo ikoną przywiezioną z domu rodziców, udzielane przez duchownego przed Rajskimi Drzwiami. Chór cerkiewny natomiast śpiewa „Mnogaja Lieta”, odpowiednik polskiego „Sto Lat „.

Końcem ceremonii ślubu w cerkwi jest modlitwa nowożeńców przed ikonami w Ikonostasie i przepinanie nowo upieczonemu mężowi ozdoby z butonierki, z lewej do prawej klapy marynarki.

Na samym końcu uroczystości ślubnej następują życzenia dla młodej pary od gości, a po wyjściu z cerkwi goście obrzucają ich ryżem na szczęście.

Ślub cerkiewny obrósł elementami magicznego obrzędu, które uchowały się do dziś. Najprostszym przykładem jest to, że panna młoda podczas trzykrotnego obchodzenia anałoju powinna ciągnąć (obcasem pantofla) za sobą ręcznik, na którym stoi wraz z młodym, aby jak najwięcej niezamężnych dziewcząt poszło w jej ślady.

Po przyjeździe z cerkwi do domu panny młodej odbywała się ceremonia rodzicielskiego błogosławieństwa chlebem i solą, a słowa brzmiały tak: „Witamy chlebem i solju i z dobroju dolju”.

Cały obrządek wesela wyznaczał starosta u młodej, a u młodego - marszałek. Dziś to już zapomniana postać. Uderzał on trzy razy pejczem lub wałkiem o ścianę lub bal sufitowy, żeby goście najpierw się uciszyli, a potem słuchali, co mają dalej robić.

Goście weselni zasiadali za stoły na przyjęcie weselne, para młoda na honorowym poczesnym miejscu zwanym – posadem. To była ława ozdobiona, nakryta kożuchem, a potem dywanem tj. tak zwanym kilimem, a z tyłu nas na ścianie wisiała ikona, którą błogosławił ich kapłan i rodzice, ozdobiona wyszywanym ręcznikiem.

W czasie przyjęcia pod dom weselny przychodzili chłopcy i dziewczęta, a także starsze kobiety, które nie były proszone. Swańka wynosiła im tzw. pyruch, czyli biały chleb – odpowiednik polskiego kołacza, a także wódkę i kiełbasę. Na weselu, zgodnie ze zwyczajem, goście pili wódkę z jednego kieliszka.

Kiedy goście już pojedli i popili zapraszano ich do tańców. Najczęściej tańczono polkę, oberka, walca, krakowiaka, mazurka, a także tańczono w rytmie białoruskich lub ukraińskich ludowych tańców. Przez cały czas trwania wesela śpiewano odpowiednie pieśni i przyśpiewki – kierowano je do poszczególnych osób uczestniczących w weselu, a odnosiły się do danych okoliczności obrzędu. Tematy pieśni i przyśpiewek weselnych były niezwykle obszerne.

O północy podczas oczepin – poprzez zdjęcie welonu i nałożenie chusty na głowę symbolicznie młoda przechodziła ze stanu panieńskiego w zamężny. Druhny mogły sobie przymierzyć welon i zobaczyć, jak będą w nim wyglądały.

Po oczepinach młodzi jechali do rodzinnego domu młodego. Ostatnim więc aktem mającym miejsce w niedzielę była noc poślubna.

Trzecia część wesela – część poweselna miała dwa etapy. Odbywała się już na przestrzeni tygodnia. Miała ona na celu wzmocnienie nowych więzów rodzinnych, podziękowania rodzicom za wyprawione wesele. Najważniejszymi wydarzeniami tego tygodnia były odwiedziny krewnych.

Poniedziałkowe śniadanie poweselne goście młodej jedli w domu panny młodej. Po śniadaniu, wraz z całym posagiem i otrzymanymi prezentami (majno), przyjeżdżali do domu młodego. Ten obrzęd nazywany był: - prydanije.

We wtorek weselnicy bawili się u młodego. Wtedy odbywało się tzw. „darenije”, czyli obdarowywanie rodziny młodego prezentami. We wtorek odbywały się poprawiny u młodego, w środę u młodej. W piątek i sobotę były przeweseliny, czyli spotkania u rodziny męża, a następnie żony.

Ósmego dnia po ślubie młodzi powinni byli przyjść do cerkwi. Wtedy ksiądz prawosławny, poprzez odczytanie modlitwy, symbolicznie oznaczał zakończenie godów weselnych.

Z weselem związane były wszelkiego rodzaju wróżby i znaki wydarzeń, które miały bezpośrednio wpływać na przyszłe życie młodej pary.

 W czasie proszenia gości przyszła panna młoda, wchodząc do domu, nie powinna była zamykać za sobą drzwi, bo młodym mieszkającym w tym domu mogłoby to „zamknąć życie”, a po wejściu powinna była stanąć przy pierwszej belce pułapowej.

Wierzono, że złą prognozą dla nowożeńców było spotkanie w drodze do kościoła czy cerkwi – konduktu żałobnego lub księdza. Zapowiedź nieszczęść na nowej drodze życia stanowiło zachmurzone niebo, deszcz, burza, błoto na drodze, a także korowaj, który popękał w trakcie pieczenia. Ładna pogoda i jasno palące się świeczki wskazywały na szczęśliwe pożycie. Jeśli natomiast któraś świeca zgasła, oznaczało to, że ten z małżonków, po którego stronie stała, szybko umrze. Złym znakiem było pozostawienie w domu przez młodych obrączek, rękawiczek czy kwiatów.

Pod siedzenie na wozie, którym panna młoda jechała do ślubu, wkładano miotłę, żeby panny szybciej wyszły za mąż, „żeby je wymiotło”, a młoda powinna była usiąść na własnej dłoni, żeby przez pierwsze pięć lat małżeństwa nie było dzieci. W czasie przeprowadzki panny młodej do domu rodzinnego męża kobiety zakrywały otwór w piecu, żeby młoda w niego nie spojrzała, bo teściowa mogłaby wtedy umrzeć. Gdy pan młody, co zdarzało się rzadko, miał zamieszkać w domu rodzinnym żony, pierwszą wykonaną przez niego czynnością musiało być przyniesienie wiadra wody. Wierzono również, że aby zapewnić sobie trwałe pożycie, przez kolejne siedem dni po ślubie młodzi powinni przebywać ciągle razem, nigdzie nie wyjeżdżając, a dziewczyna nie powinna w tym czasie chodzić do rodzinnego domu. Unikano organizowania wesel w maju i listopadzie, ponieważ uważano, że małżeństwa zawarte w tym czasie będą nieszczęśliwe. Aby dominować w związku, młoda rzucała wybrankowi welon na nogi tak, żeby tego nie zauważył.

 

                                                                                                                 Nina Bielenia

 

Teksty źródłowe:

1.                  http://www.Liturgia.cerkiew.pl  art. „Sakrament małżeństwa w Kościele prawosławnym.” z 22.03.2010r. ks. Henryk Paprocki

2.                  e-narzeczeni.pl art. „Ślub w obrządku prawosławnym”. Aleksandra Cyndler

3.                  Kurier Poranny z dnia 02.12.2016r.art. „Jak marszałek trzykrotnie uderzeniem pejcza obrządek wesela wyznaczał” 

4.                  Etnografia Lubelszczyzny – zaręczyny i wesele - Leksykon -teatrnn.pl

5.                  HTTPS://UAPKULTURE. art. „Wesele na Podlasiu” – Chilkiewicz Anna

6.                   ze zbiorów autorki

7.                   z autopsji autorki


 


 

3. ZAPUSTY

 

Karnawał to czas uciech i zabaw, który trwa od święta Trzech Króli do wtorku poprzedzającego Środę Popielcową. Polskie zapusty były pełne fantazji. Tradycja zabaw karnawałowych sięga średniowiecza. Etnograf Zygmunt Gloger wywodził etymologię tego słowa od włoskiego carne vale, czyli dosłownie „żegnaj mięso”.

Nazwa ta miała odnosić się do tego, że po okresie hucznych zabaw nastąpi czas Wielkiego Postu, podczas którego należy powstrzymać się od spożywania potraw mięsnych. Z tego powodu karnawał w Polsce zwano „zapustami” lub „mięsopustem”. Karnawałowym uciechom oddawali się ludzie różnych stanów: od magnaterii, przez mieszczaństwo, po chłopstwo. Szczególnie huczne były zapusty w dworach szlacheckich i magnackich. W XVII wieku śpiewano, że na zapusty „[...] nie chcą państwo kapusty; wolą sarny, jelenie i żubrowe pieczenie”.

W Warszawie organizowano bale maskowe zwane redutami. Początkowo na bale przybywała jedynie elita. Z czasem drzwi restauracji otworzono również dla osób z niższych stanów. Obowiązkowym atrybutem każdego uczestnika zabawy była maska nałożona na twarz. Zdjąć ją mogły tylko dobrze urodzone osoby, ale wtedy musiały ciągle trzymać ją w ręku. Na redutach wszyscy bawili się ze wszystkimi. Nawet ubogi, ale dobrej kondycji tancerz, dopóki był w masce, mógł tańczyć z magnacką panną. Karnawał był czasem prosperity dla krawców, fryzjerów, kupców i cukierników. Zimową porą roztańczone były szlacheckie pałace i dworki. Na wystawne bale przybywali goście z całej okolicy. W ramach zabawy nierzadko organizowano szalone kuligi. Przy muzyce tańczono polonezy, mazury, kujawiaki oraz różne zagraniczne tańce. Na stołach królowały wystawne potrawy przyrządzane specjalnie przez mistrzów kuchni.
W miastach zabawy organizowano w reprezentatywnych miejscach np. na centralnych placach lub w pięknie udekorowanych salach. Mieszczanie chętnie uczestniczyli w balach maskowych
i potańcówkach urządzanych w prywatnych domach. Można też było wziąć udział w zabawach maskowych i kostiumowych w siedzibie kasyna lub wybrać się na wielki bal dobroczynny. Według zwyczaju przedstawiciele lokalnej elity brali udział w reżyserowanym przez siebie przedstawieniu, z którego dochód szedł na cele charytatywne. W całej Polsce w okresie karnawału organizowano bale dobroczynne. Czeladnicy i młodzi rzemieślnicy udawali się na specjalne imprezy organizowane przez cechy, zwane w Krakowie burkotami. Podczas takich spotkań młodzi adepci poszczególnych zawodów, starali się tańczyć ze wszystkimi pannami, szczególnie z córkami majstrów, by zyskać sobie przychylność ich ojców. Takim pannom nie należało odmawiać towarzystwa – opieszałym tancerzom groziła nawet grzywna pieniężna nakładana przez mistrza. Polskie wsie – niezależnie od regionu – przemierzały korowody przebierańców. Każdy tego typu orszak otwierał Książę Zapust przebrany za słomianego stracha. Za nim w takt skocznej muzyki wykonywanej przez grajków podążała młodzież udająca różne postacie – Babę, Bociana, Diabła, Doktora, Dziada, Konia, Kominiarza, Kozę i Śmierć. Karnawał był nie tylko czasem zabaw, ale także zalotów. Uważano, że w ciągu roku nie ma lepszego czasu na szukanie drugiej połówki serca...

Nie każdy słyszał o Maslenicy, czyli prawosławnych ostatkach. Jest to rosyjskie święto słońca, naleśników i trwającej tydzień radosnej zabawy.

Tradycyjne zwyczaje i obrzędy zapustne tak niegdyś bogate, liczne i różnorodne
w większości nie dotarły do naszych czasów.

 

Na podstawie materiałów źródłowych autorów Zygmunta Glogera oraz Oskara Kolberga 

 

Opracowała Zofia Pytel-Król


 


 

c) FOLKLOR LUDOWY (PIEŚNI , TAŃCE)


Królowa polskich kolęd „Bóg się rodzi”

         Pieśń o Narodzeniu Pańskim", utwór Franciszka Karpińskiego, popularnie znany jako kolęda "Bóg się rodzi", nazywana jest często królową polskich kolęd. Mało kto wie, że tekst pieśni powstał w Dubiecku nad Sanem. Tekst powstał na zamówienie księżnej marszałkowej Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej (1736-1816).

        Kolęda, wraz z innymi utworami składającymi się na Pieśni nabożne, zabrzmiała po raz pierwszy w 1792 r. w Starym Kościele Farnym w Białymstoku.

        Księżna Izabela z Czartoryskich Lubomirskiej była osobą niezwykle aktywną, przyjmowaną na najsławniejszych dworach Europy. Działała w polityce krajowej i międzynarodowej. Troszczyła się o swoich poddanych, ale również była mecenasem artystów, malarzy, muzyków, poetów. Podczas podróży zawsze odwiedzała teatr, operę, słuchała koncertów, kupowała i zamawiała wartościowe dzieła sztuki. Posiadała olbrzymią kolekcję zbiorów muzycznych na zamku w Łańcucie, w skład której wchodziło ok. 400 oper. Sama grała na klawikordzie w zespole kameralnym. Jej smak i wyczucie dostrzeżono już za życia, swoje wiersze poświęcał jej na przykład Adam Naruszewicz, autor Bukietu na imieniny księżniczki Elżbiety Lubomirskiej, marszałkówny koronnej (1768).

         Franciszek Karpiński (1741-1825) zetknął się z księżną podczas pobytu w Wiedniu w latach 1769-1770. Poświęcił jej wówczas wzmiankę w Pamiętniku. Był świetnie wykształconym poetą, zafascynowanym kulturą ludową. Pisał sielanki, wiersze miłosne, patriotyczne i religijne, dumy, elegie. Pozostawił po sobie pamiętniki, autobiografię i duży zbiór listów. Niektóre jego wiersze szybko stały się popularne, przekształciły się w pieśni. Należą do nich „Kiedy ranne wstają zorze”, „Zróbcie mu miejsce”, „Pan idzie z nieba”, oraz „Bóg się rodzi” – tak opisuje Fundacja Książąt Lubomirskich. Ta ostatnia powstała w Dubiecku podczas odwiedzin Franciszka Karpińskiego w posiadłości Krasickich.
        
Pieśń składa się z pięciu zwrotek, każda po osiem ośmiozgłoskowych wersów. Łańcuch oksymoronów w tekście, np. "blask ciemnieje" uwydatnia znaczenie cudu, jaki miał miejsce w stajence. Słowa kolędy podkreśla formuła z Ewangelii św. Jana "A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami". Piąta strofa rozpoczynająca się słowami "Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław (Ojczyznę) krainę miłą" nadaje pieśni charakteru narodowego, zwrotka ta nawiązywała również do posiadłości książąt Lubomirskich.
         Utwór tak poważny w treści, znacznie odróżnił ją od popularnych wtedy kolęd ludowych. Autorowi udało się połączyć wzniosłość z potocznością.

         Tekst Karpińskiego już wkrótce po opublikowaniu był śpiewany, ale na różne melodie. Obecnie używana melodia, utrzymana w rytmie poloneza, przypisywana bywa Karolowi Kurpińskiemu, aczkolwiek nie wyklucza się jej ludowego pochodzenia. Według innych źródeł jest to polonez koronacyjny królów polskich jeszcze z czasów Stefana Batorego (XVI w.). W pierwszej połowie XIX wieku była powszechnie znana w całej Polsce, chociaż śpiewana była, w zależności od regionu, w różnych wariantach melodycznych.
 

Słowa kolędy „Bóg się rodzi”

 Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony! Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony. – to te słowa autora kolędy „Bóg się rodzi” wyrażają najgłębszą tajemnicę narodzenia Jezusa. Nieskończony Bóg, Stwórca nieba i ziemi, wszystkich bytów niebieskich i ziemskich przyjął postać człowieka, istoty słabej, podatnej na choroby. Tej, której istnienie jest ograniczone czasem.

     Ma granice Nieskończony. Wzgardzony okryty chwałą, śmiertelny Król nad wiekami.

Tu wypełniają się słowa Pisma mówiące o tym, że Słowo, które było na początku, Słowo, które było u Boga i Bogiem było, stało się ciałem.

Tak oto, kolęda „Bóg się rodzi” oddawała, oddaje i będzie oddawać największą, jedyną Prawdę o Bożym Narodzeniu. Poświadczają o tym czytania, które są zawarte w Piśmie, a które to słyszymy podczas całego dnia w kościele.

       Autorem słów tej wspaniałej pieśni jest Franciszek Karpiński (1741-1825).  Autorem muzyki natomiast najprawdopodobniej jest Karol Kurpiński – kompozytor epoki klasycyzmu, choć są i teorie, że jest to utwór wyłącznie ludowy.

       W czasie późniejszym nie obeszło się bez prób – jednej udanej – dopisania kilku wersów do kolędy. Autorem słów, które do dziś znajdują się w kolędzie, a które zostały dopisane w czasie późniejszym jest Gustaw Ehrenberg (1818–1895). W czasie Wiosny Ludów dopisał słowa, w których stara się zachęcić do walki narodowowyzwoleńczej. Warto wspomnieć, że Gustaw Ehrenberg był synem cara z „nieprawego łoża”, jednak co istotniejsze charakteryzował go ogromny patriotyzm i miłość do Polski. Poeta ten przepełniony był bólem i tęsknotą za ojczyzną, gdyż dosłownie całe dojrzałe życie spędził jako wygnaniec na Syberii.

Autor kolędy 



Franciszek Karpiński (1741-1825), autor kolędy „Bóg się rodzi”.

(Źródło: Wikipedia, wolny dostęp).

Kim był autor tej wspaniałej pieśni? Franciszek Karpiński urodził się 4 października 1741 r. w Hołoskowie na Pokuciu. Ojciec Franciszka, Andrzej pełnił obowiązki zarządcy wioski w majątku Potockich. Karpińscy byli wielodzietną rodziną niezamożnej szlachty, pieczętującej się herbem Korab.

Młody Franciszek pobierał nauki w kolegium jezuickim w Stanisławowie, a następnie

 kontynuował naukę w akademii jezuickiej we Lwowie, po ukończeniu której uzyskał stopień doktora filozofii i nauk wyzwolonych, a także bakałarza teologii. Przez półtora roku uzupełniał swoje wykształcenie w Wiedniu.

Po powrocie z Wiednia rozpoczął pracę guwernera na dworach magnackich. Od 1791 r. pełnił funkcję guwernera sześcioletniego księcia Dominika Radziwiłła, przebywając w Zabłudowie. W 1792 r. zrezygnował z tej posady.

Franciszek Karpiński uczestniczył w obiadach czwartkowych u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W Warszawie zawarł znajomość z Izabelą z Poniatowskich Branicką. Przez cztery lata (1785-1788) przyjeżdżał na okres trzech letnich miesięcy do Białegostoku, na dwór Izabeli Branickiej. W końcu osiadł w folwarku Kraśnik na skraju Puszczy Białowieskiej (powiat prużański, Białoruś). Zmarł 16 września 1825 r. w Chorowszczyźnie nieopodal Wołkowyska. Pochowany został na cmentarzu przykościelnym w Łyskowie. 


 „Pieśni nabożne” -  książka nieduża, ale bezcenna



Pierwsza znana wzmianka o pracy nad tekstami Pieśni nabożnych zawiera list Karpińskiego do ks. Marcina Poczobuta z dnia 6 sierpnia 1787 r. Poeta przebywał wówczas na wakacjach w Białymstoku u Izabeli Branickiej.

Za wiersze przysłane dziękuję: przyłączam moje pieśni dla pospólstwa, które tu zrobiłem, i śpiewać je wkrótce w kościele będą.

Do listu dołączone zostały wczesne redakcje trzech pieśni: Pieśni porannej, Pieśni podczas pracy i Pieśni wieczornej. Ukazały się one w 1792 r. w Drukarni Bazylianów Supraskich.

Drukarnia supraska działała w latach 1695-1803 przy unickim klasztorze ojców bazylianów.

 "Pieśni nabożne" Franciszka Karpińskiego kupiła Książnica Podlaska. To 142 starodruk w zbiorach placówki.  „To bardzo ważne, że dzieła wydrukowane w drukarni ojców bazylianów w Supraślu, autorstwa Franciszka Karpińskiego, związanego z Białymstokiem poprzez wizyty na dworze Izabeli Branickiej, wróciły do naszego regionu – podkreśla Jolanta Gadek, dyrektor Książnicy Podlaskiej im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku. Te utwory zostały wydane w związku z pierwszą rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 Maja, nam udało się je zakupić w roku stulecia odzyskania niepodległości przez Białystok. Poza tym to właśnie tutaj – w stolicy województwa podlaskiego, przyznawana jest Ogólnopolska Nagroda Literacka im. Franciszka Karpińskiego.

„Stolica województwa, jest także stolicą jednej z najpiękniejszych i najpopularniejszych polskich kolęd.

Jest to kolęda trudna, ale ten rytm i tempo poloneza, sama treść - jest tak podniosła, i myślę, że dla wielu polskich rodzin ta kolęda wiele znaczy.

Kolęda wiele znaczy też dla Białegostoku. Po raz pierwszy, drukiem, wraz z całym wydaniem "Pieśni Nabożnych" ukazała się w klasztorze ojców Bazylianów w Supraślu. I po raz pierwszy 220 lat temu - w białostockim starym Kościele Farnym, zabrzmiała. - Nie tylko w Białymstoku, ale w całej Polsce - wspaniała, piękna kolęda "Bóg się rodzi" - to nasza duma lokalna. A dlaczego w Białymstoku? A no dlatego, że tu był na dworze Izabeli Branickiej Franciszek Karpiński - mówi Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Jeden z najwybitniejszych polskich poetów XVIII wieku, sprowadzony do miasta przez hetmanową czuł się tu wyjątkowo dobrze. "Pieśń o narodzeniu Pańskim", bo taki prawdziwy tytuł nosi kolęda - Franciszek Karpiński napisał w Dubiecku nad Sanem. Majestatyczna, podniosła - uwydatnia znaczenie cudu, jaki miał miejsce w stajence. Symboliczną wymowę ma ostatnia zwrotka kolędy. Podnieś rękę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę Miłą.. - to nawiązanie do trudnej sytuacji, w jakiej pod koniec XVIII wieku znalazła się Rzeczpospolita.

Jednak choć historia tej jednej z najpiękniejszych polskich kolęd jest ściśle związana z Białymstokiem i nawiązuje do dziejów Polski - niewiele osób potrafi coś o niej powiedzieć.

Na szczęście lepiej niż z historią jest ze śpiewaniem”.

Opracowała Jadwiga Barcewicz

 Źródła:

Izabela Szymańska, „W poszukiwaniu Arkadii. Związki Franciszka Karpińskiego z Podlasiem”; „Bibliotheca Mundi. Studia bibliologiczne ofiarowane Janowi Leończukowi”, Białystok 2016.; Roman Sobol, „Franciszek Karpiński”, Warszawa 1987;

„Korespondencja Franciszka Karpińskiego z lat 1763-1825”, Wrocław 1958,

Roman Sobol, „Pierwodruk „Pieśni nabożnych” Karpińskiego”, „Pamiętnik Literacki”, 1958, nr 2, Książnica Podlaska  fot. Bogusława Maleszewska-Oksztol  oprac.ak 


 


 

2. Tańce narodowe partnerów projektu CHEST

Taniec narodowy jest to taniec charakterystyczny dla danego kraju, wyróżniający go spośród innych państw, związany z jego kulturą. Jednak nie wszystkie kraje posiadają tańce narodowe. Poniżej przedstawiam tańce narodowe przypisane do konkretnych państw uczestników realizowanego międzynarodowego Projektu „Cultural and nature Heritage is European  Strength and Treasure”w języku polskim „Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze  to europejska siła i skarb” w skrócie CHEST tj. Polski (koordynator), Litwy, Portugalii i Turcji.

 

Na 26 państw Europy tylko 17 posiada własny taniec narodowy: Polska – Polonez; Niemcy – Walc; Ukraina - Kozak, Hopak; Czechy – Polka; Węgry – Czardasz; Słowacja – Hajduk, Odzemek; Włochy – Tarantela; Rosja - Trepak, Kalinka; LITWA – Suktinis; Austria – Lander; Hiszpania – Flamenco; Francja – Gawot, Menuet; Anglia – Morris; Szwecja – Gonglar, Skainklat; Rumunia – Syrba; Norwegia – Halling; Białoruś – Lawonicha.

 

 



 Fot.1.  Mapa krajów Europy posiadających tańce narodowe.

 


Na mapie  (Fot.1) nie ma Portugalii. W źródłach w  Wikipedii – wolnej encyklopedii znajdują następujące  listy konkretnych tańców:

1. „Lista etnicznych, regionalnych i tańców  ludowych – „List of ethnic , region al, and folk Dance by origin ”,tańce te są również wymienione na ogólnym, non categorized -  indeksie listy konkretnych tańców. Według tej listy w Portugalii tańce: Chula, Corridinho, Malhão, Vira, Fado uznawane są za najpopularniejsze, tradycyjne tańce ludowe, zaś taniec Vira za taniec narodowy.

2. Kolejna lista (Fot.2) tańców narodowych-  według krajów. Nie wszystkie kraje oficjalnie uznają taniec narodowy lub tańce. Na tej liście tańców narodowych -  „List of national dances” nie ma Litwy.

Portugalia

Vira

Polska

Krakowiak , Kujawiak , Mazur , Oberek , Polonez

Turcja

Zeybek , Halay , Horon

Fot.2  fragment Listy tańców narodowych według krajów „List of national Dance” (Wikipedia – wolna encyklopedia)


POLSKA

Historia Polski, dużego i znaczącego kraju w Europie, przez wieki pozbawionego państwowości i wolności, wiernie i dumnie trwającego przy zdobyczach własnej kultury, pozostawia do dzisiaj w umysłach i postawach Polaków wieczny ślad. Bez niezliczonych jej elementów niemożliwe byłoby przetrwanie narodu polskiego. Polskie tańce narodowe stanowiły przez lata jeden z fundamentów pamięci i tożsamości Polaka. Polskie tańce narodowe były chronione przed zapomnieniem i dbano o ich przekazywanie z pokolenia na pokolenie niemal od początków ich powstawania. Była synonimem polskości. Żyje obecnie w setkach zespołów artystycznych nieprofesjonalnego ruchu artystycznego oraz w funkcjonujących w miastach w domach tańca. Polskie tańce narodowe jako przejaw kultury związane były zawsze z określonymi środowiskami i spełniały określone funkcje. W kształtowaniu ich formy muzycznej i tanecznej ważną rolę odegrały środowiska szlacheckie, magnackie, mieszczańskie, a także scena polska. Powiązane są z dziejami Polski, walkami narodowo-wyzwoleńczymi, treściami patriotycznymi, które przez prawie cały wiek XIX czyniły z nich symbol "polskości" narodu, którego państwa na mapie świata nie było.

Polska posiada wiele tańców narodowych. Polskie tańce narodowe: polonez, mazur, kujawiak, oberek, krakowiak znajdują się  na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO w Polsce; Rok wpisu na Krajową listę: 2019.

Reprezentacyjnym, narodowym tańcem polski jest POLONEZ. Polonez należy do najstarszych tańców polskich. Jego początków należy się doszukiwać już w bardzo wczesnych starosłowiańskich korowodach tanecznych. Zrodził się, podobnie jak inne polskie tańce narodowe wśród ludu wiejskiego. Wyrósł z tańca zwanego chodzonym, towarzyszącego najczęściej wiejskiemu obrzędowi weselnemu. Ze środowisk wiejskich, przez szlacheckie zaścianki, polonez przedostał się na dwory magnatów i wreszcie na dwór królewski, skąd wywędrował poza granice Polski.

Największy rozkwit poloneza zaznaczył się w ciągu drugiej połowy XVIII i pierwszej ćwierci XIX wieku, tj. w okresie, kiedy cieszył się największą popularnością jako taniec towarzyski i w którym zaznaczył się największy rozwój jego artystycznej muzyki stylizowanej. W tym czasie był tańczony w różnych środowiskach społecznych: przez ludność wiejską, mieszczaństwo, drobną szlachtę zaściankową oraz magnaterię. Uczono go w szkołach i prezentowano na scenach. W tym właśnie okresie ukształtował się zasadniczy i najbardziej charakterystyczny zespół muzycznych i ruchowych cech tego tańca.

Pierwotny polonez, tańczony przez lud wiejski, w zależności od regionu i rodzaju obrzędów czy uroczystości, podczas których był wykonywany, nie zawsze posiadał tę samą formę ruchową (w każdym regionie tańczono go nieco inaczej) i występował pod różnymi nazwami. W literaturze muzycznej, traktującej o polskiej muzyce ludowej i o polskich tańcach ludowych, napotkać można cały wachlarz tych nazw. Oto niektóre z nich: polski, wielki, pieszy, chodzony, do-przodka, przodek, starodawny, nieskoczny, starosta, marszałek, polonez, polezon’a polizon’a, łażony, wolny, obchodny. Ogólnie o charakterze ruchu poloneza można powiedzieć, że jest on tańcem wolnym, spokojnym, płynnym, uroczystym, a jego zasadniczą cechą jest dostojność.

Niezwykle istotne jest to, iż polonez ma obecnie powszechne zastosowanie jako forma celebracji donośnych wydarzeń szkolnych. Tradycją w szkołach jest rozpoczynanie balu studniówkowego właśnie od poloneza. Ten ważny zwyczaj jest wciąż żywy, i pozostaje ważnym elementem szkolnych uroczystości.

 LITWA

Litewska muzyka ludowa wykazuje wiele cech wspólnych z kulturą muzyczną narodów ościennych: łotewską, fińską, słowiańską; o istnieniu odrębnego litewskiego folkloru wspominają przekazy z XVI w. (Miechowita, Stryjkowski); zapisy rozpoczynają się w połowie  XVIII w. W pieśni dominuje jednogłos; w południowo.-wschodnich rejonach Litwy pojawia się rodzaj kanonu (sutarines) oraz formy wielogłosowe znane od drugiej  połowy XVIII w. Najbardziej znane są formy daina i giesmé przeważnie poświęcone pracy, a także miłości. Folklor taneczny stanowią m.in. korowody obrzędowe (iewaro tiltas, sadute), tańce towarzyszące zakończeniu prac polowych (auginele, audejele), tańce męskie (ožjalis, džigunas), żeńskie (kepurine) i inne (suktinis, ionkelis). Najpopularniejsze instrumenty: kanklés (strunowy, szarpany), skudučiai (odmiana fletni Pana), trimitai (zespół pięciu drewnianych trąb), birbiné (flecik), rogi, trąby.

 

Taniec ludowy jest wytworem kultury ludowej. Stał się określeniem dotyczącym nie tylko samego sposobu poruszania się, ale również tradycyjnej muzyki, a dokładnie utworów komponowanych specjalnie z myślą o konkretnym rodzaju tańca.

Do wprost narodowych tańców Litewskich te należą: JASKUŁKA (Blendingieli); TOPOR (Kirwis); BITWA (Musztini).

 Rok 2018 był bardzo ważny dla Litwy i Polski. Obchodziliśmy 100 rocznicę odzyskania niepodległości. Sto par – członkowie polskich zespołów artystycznych na Litwie oraz litewskiego zespołu „Pylimėlis” zatańczyło na placu Ratuszowym w Wilnie poloneza oraz litewski taniec narodowy suktinis. Tak artystyczna młodzież uczciła 100-lecie odrodzenia niepodległości Litwy. Uroczysty popis wieńczyła prezentacja dwóch flag – Litwy i Polski. 


Fot. 3 Polonez i Suktinis w hołdzie litewskiej niepodległości Fot.4.2 Polonez i Suktinis w hołdzie litewskiej niepodległości (flaga Polski)Fot.4.1 Polonez i Suktinis w hołdzie litewskiej niepodległości (flaga Litwy)

Ciekawostka!

Od popularnego litewskiego, narodowego tańca ludowego „Suktinis” swoją nazwę zaczerpnął najpopularniejszy historyczny napój litewski -  miód pitny nazwany też „Suktinis”.

Jest to kompozycja miodu z jagodami jałowca, kwiatami goździka, pąkami topoli, żołędziami i wieloma ziołami. Bogaty kolor uzyskano dzięki dodatkowi soków z jagód, czarnej porzeczki i maliny. Dojrzewa przez 18-20 miesięcy i w efekcie uzyskuje się trunek o wspaniałym aromacie, smaku i wysokiej mocy (50%). Serwowany jest solo lub jako dodatek do herbaty i kawy. Świetnie pasuje do pikantnych potraw, jest też znakomity w kuchni do marynowania mięs.

W roku 2004 miód pitny „Suktinis” został uznany za Produkt Roku Litwy i uzyskał status dziedzictwa kulinarnego.

 

 Portugalia


We wszystkich miejscach i w każdym czasie ludzkość zawsze imponowała pomysłowością  dźwięków i muzyki  istniejących w swoim naturalnym środowisku. Głos i klaskanie rąk można z pewnością uznać za pierwsze formy instrumentalne wykorzystywane przez człowieka.

Półwysep Iberyjski była domem wielu różnych narodów i kultur. A więc te narody i ich kultury wywierały wpływ na  to co  jest muzyką portugalską.

Portugalska muzyka ludowa wywodzi się z tradycyjnych pieśni społeczności, która wyraża  poetycki charakter ich przekonań i opowiada o  historii pokoleń. W ludowych tańcach portugalskich używane są typowe instrumenty:  gitara, mandolina, dudy, akordeon, skrzypce, perkusja i ogromna różnorodność instrumentów dętych i perkusyjnych.

Na wyżej wymienionej liście (Fot.1) nie ma naszego projektowego partnera Portugalii. Natomiast w Wikipedii, wolnej encyklopedii -  znajduje się  lista tańców zgrupowanych  według pochodzenia etnicznegokraju lub regionu. Tańce te są również wymienione na ogólnym, noncategorized indeksie listy konkretnych tańców.

Według tej listy w Portugalii tańce: Chula, Corridinho, Malhão, Vira, Fado uznawane są za najpopularniejsze, tradycyjne tańce ludowe, zaś taniec Vira za taniec narodowy.

Jest to najbardziej popularny taniec i  jest wykonywany w każdym regionie. Ma rytm trzystopniowy, który jest bardzo podobny do walca, ale jest szybszy i pary tańczą do przodu do tyłu bez trzymania się za ręce. Jest kilka sposobów tańczenia Vira.

Na drugim  miejscu jest styl Fado – jest to  gatunek muzyczny uprawiany prawie wyłącznie w swojej ojczyźnie – Portugalii. Wyjątkiem jest Japonia, gdzie jest garstka artystów śpiewających fado po japońsku (chociaż należy zaznaczyć, że zdaniem purystów gatunkowych fado zaśpiewane w innym języku niż portugalski przestaje być fado.

27 listopada 2011 roku fado, jako styl popularnych pieśni został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.

Fado (przetłumaczone jako przeznaczenie l los) to gatunek muzyczny powstały w XIX wieku w biednych dzielnicach portowych miast Portugalii, głównie w lizbońskich kwartałach   Alfama i Mouraria.  Charakteryzuje się smutnymi melodiami i tekstami, często o morzu lub życiu ubogich. Muzyka jest bardzo związana z portugalskim słowem  Saudade (unikalny wyraz bez dokładnego tłumaczenia w innym języku). Jest to rodzaj tęsknoty i przekazuje złożoną mieszaninę głównie nostalgii, ale też smutek, ból, szczęście i miłość.

Istnieją dwie główne odmiany fado, a mianowicie  z miast Lizbona  i Coimbra . Styl Lizbona jest najbardziej popularny, zaś styl Coimbra jest bardziej wyrafinowany. Nowoczesne fado jest najbardziej popularną muzyką  w Portugalii i gra ją wielu znanych muzyków. Zgodnie z tradycją, Lizbońską  klaskamy w dłonie, w Coimbra kaszlesz jakby wyczyszczenie gardła.

W XX wieku muzyka fado była śpiewana przez piosenkarzy, i grana na gitarze portugalskiej, ale coraz więcej z udziałem kwartetów  smyczkowych do pełnej orkiestry.

Składniki Fado to szal, gitara, głos i szczere emocje.

Fado jest najprawdopodobniej najstarszym folkiem  miejskim na świecie i stanowi serce portugalskiej duszy, a do tego kwestia wydajności fado nie powiedzie się, jeśli publiczność nie zostanie doprowadzona do łez.

 

 TURCJA

 


Przed trzema morzami, międzystrefowych ważnych szlaków handlowych, Turcja ma złożoną, wyrafinowaną kulturę, co znajduje odzwierciedlenie w różnorodności swoich tańców. Dominujące formy taneczne są to rodzaje linii tańca . Istnieje wiele różnych rodzajów tańców ludowych wykonywanych na różne sposoby w Turcji, a te odzwierciedlają strukturę kulturową każdego regionu. 



 Fot.5 Tureckie tańce ludowe wg regionów


The „Bar” w prowincji Erzurum , The „Halay” na wschodzie i południowym wschodzie, do „ Hora ” w Tracji ,

w „Horon” na Morzu Czarnym, „Kaşık dans ediyor” w okolicach Konyi i „Lezginka” w Kars i Ardahan 

Do najpopularniejszych tańców tureckich należą: zeybek, halay, horon.

 

Zeybek - popularny taniec ludowy Zachodniej Anatolii. Wykonywany przez jedną, dwie lub grupę osób. Ma charakterystyczną formę, ale pozycja ramion i ciała różni się w zależności od regionu. Zeybek występuje w wolnym i szybkim tempie. Muzykę tworzą tradycyjne instrumenty, takie jak bęben Zurna, trzcina, łuk szpik itp. Taniec jest wykonywany przez mężczyzn symbolizuje dzielność, uczciwość i determinację, natomiast przez kobiety - wdzięk i harmonię.

Halay to regionalna kategoria stylów tańca ludowego w środkowej i południowo-wschodniej Anatolii .Towarzysząca tańcu muzyka to zurna i davul. Zaczyna się powoli i przyśpiesza. Halay to tradycyjny taniec na Bliskim Wschodzie , najczęściej grany podczas wesela na zurnie, wspierany przez davula, ale w ostatnich latach instrumenty elektroniczne zaczęły je zastępować. Zazwyczaj tancerze Halay tworzą okrąg lub linię, trzymając się jednocześnie małym palcem lub ramieniem, a nawet ręką w rękę, a ostatni i pierwszy gracz trzyma kawałek materiału. Jest to taniec narodowy: Armenii , Azerbejdżanu , Iranu , Iraku i Turcji . 

Horon wywodzi się z greckiego słowa: Choros czyli taniec zarówno starożytnej i współczesnej greckiej muzyki. Turecki  Horon, to styl tańca  z regionu Morza Czarnego, obecnie nowoczesnej Turcji. Taniec zwany Horon charakteryzuje się różnymi prostymi krokami. Szybkie tempo, rytm i drobne kroki są dla niego charakterystyczne. Taniec wykonywany jest przez grupę tancerzy przy instrumentach typu Zurna, Mey.

 

Turecki taniec, który cieszy się na świecie największą popularnością to taniec brzucha, nazywany göbek dans. Jest to  taniec orientalny wykonywany  przez tancerki ubrane w specjalne stroje odsłaniające brzuch, a często zasłaniające twarz. Cechami charakterystycznymi dla tego tańca są specyficzne ruchy bioder, brzucha, biustu, głowy i rąk. Tancerka często używa rekwizytów, takich jak zills (saggaty), woale, skrzydła Isis, miecze, laski świeczniki i inne. Najpopularniejsze style to egipski, turecki, syryjski i libański. Taniec brzucha znany jest także z wielu korzyści, zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i duchowej: m. in. wzmacnia i rozluźnia mięśnie, poprawia krążenie, wyszczupla talię oraz pozwala odkryć w sobie prawdziwą kobiecość, przez co zwiększa pewność siebie i powoduje lepsze samopoczucie.

 

Taniec odgrywa w życiu ludzi na całym świecie i w rozmaitych kulturach ogromną rolę nie tylko dziś, ale właściwie od początków dziejów ludzkości. Taniec pomaga w utrzymywaniu równowagi emocjonalnej, daje poczucie bezpieczeństwa. Dlatego też jest wykorzystywany  również jako metoda psychoterapii. ... Podsumowując, taniec jest ekspresją ruchową uszlachetniającą człowieka. Może bowiem pełnić wiele funkcji - estetyczną, poznawczą czy utrwalającą tożsamość.

 

 Opracowała  Jadwiga Barcewicz

Żródła: Wikipedia – wolna encyklopedia

 

·         Tańce narodowe w Europie: Trybalska Magdalena, Romanowska Karolina

·         https://pl.qwe.wiki/wiki/List_of_ethnic,_regional,_and_folk_dances_by_origin

·         https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_national_dances


 


 

d) KUCHNIA TRADYCYJNA


 


1. Sękacz - skarb Podlasia



 fot.1 Helena Łukaszewicz i Alicja Jacewicz – prezentacja sękacza


 Skąd pochodzi sękacz?

       Tradycja wypiekania ciasta na rożnie znana jest od czasów średniowiecza. Ten rodzaj dużego ciasta mógł być łatwo wykonywany na otwartych paleniskach kuchni tamtych czasów, a jego efektowny, naśladujący twór przyrody kształt odpowiadał gustom epoki. Przyjmuje się, że sękacz wywodzi się z Niemiec. Obecnie tradycja pieczenia sękacza zachowała się w różnych miejscach w Niemczech (Niemcy środkowe, zwłaszcza rejon gór Harzu), Szwajcarii, we Francji, Rumunii, na Węgrzech, na Litwie, na Białorusi, w Szwecji, we wschodniej Polsce oraz na Kaszubach. Sękacz stał się też jednym z ulubionych ciast w Japonii, gdzie jest również obecnie wypiekany.
      O pochodzeniu sękacza istnieją rozmaite, zwykle sprzeczne ze sobą, legendy. Według jednej z nich najstarszy przepis pochodzi od wędrownego średniowiecznego czeladnika, który służąc u pewnego piekarza pierników w Berlinie zaznajomił go z ciastem, którego wyrób poznał w czasie pobytu w Chociebużu. Z Berlinem łączy też sękacz notatka z 1682 r. w dziele Johannesa Sigismunda Elsholza lekarza nadwornego elektora saskiego pt. Gewürztes Brot und von allerhand Gebackenes (Chleb korzenny i o wszelkich wypiekach), która wymienia Baumkuchen, po łacinie Placenta cylindrica, jako specjalność berlińską. 
   Według innych podań sękacze zostały sprowadzone na Litwę z Niemiec przez Radziwiłłów, a następnie za pośrednictwem szlacheckich dworów trafiły do bogatszych chałup chłopskich. 
       Dziś podlaskim „zagłębiem sękaczy” jest miejscowość Huszcza. Pierwsze informacje na temat tego wypieku sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku. 
Sękacz podlaski  w roku 2005 został wpisany na Listę Produktów Tradycyjnych. 
      Na wschodnich krańcach Polski trudno sobie dziś wyobrazić wesele bez sękacza na stole. Wytwarzane ręcznie sękacze są bowiem tradycyjnym pieczywem obrzędowym.
 
Pieczenie sękacza (przepis na tradycyjny podlaski sękacz) 
     Sękacze wypieka się przez cały rok. Jednak podobno najlepszą porą na przygotowywanie tego ciasta jest wiosna, ponieważ wówczas nie jest ani za ciepło ani za zimno. Ciasto jest najsmaczniejsze po trzech dniach.
    Pieczenie sękacza to prawdziwa sztuka, która wymaga wiele wprawy i nie lada cierpliwości. Ważna jest także odporność na wysoką temperaturę, ponieważ przez trzy godziny trzeba stać blisko ognia.
     Drewniany wałek potrzebny do przyrządzenia sękacza jest z jednej strony cieńszy. Wałek powinien być owinięty pergaminem i natarty masłem — aby później sękacz dał się łatwo z niego zsunąć. Potrzebujemy także „stawidełek”, na których będzie leżał i obracał się wałek, dużej blachy na okruchy oraz elektrycznych grzałek (dawniej sękacze pieczono nad paleniskiem).
 


 fot.2 składniki sękacza


Składniki na sękacz to: 
40 świeżych jajek
 1 litr kwaśnej śmietany
 1 kilogram mąki
 1 kilogram cukru
 1 kilogram masła
 sok z 1 cytryny
 4 cukry waniliowe
 
Przygotowanie:
     Masło utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym, aż się cały cukier dokładnie rozpuści. Oddzielić żółtka od białek. Białka odstawić, a żółtka dodać do wcześniej utartego masła z cukrami. Przed dodaniem mąki wskazane jest wcześniejsze jej przesianie przez sito, aby mieć pewność, że nie ma w niej żadnych grudek lub innych niespodzianek. Następnie do masy dosypujemy powoli mąkę i mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji.
Do ciasta dodajemy śmietanę i wyciskamy sok z cytryny. My do swojego sękacza nie dodajemy żadnych aromatów i zapachów, gdyż sękacz sam w sobie jest ciastem przepysznym i pachnącym. Jeżeli mimo wszystko chcesz skusić się na jakiś dodatkowy aromat, to właśnie jest to najlepsza pora, by go dodać.
Teraz możemy zabrać się za ubijanie białek. Aby wspomóc ten proces, możemy dodać do białek szczyptę soli. Jak już mamy białka dobrze ubite możemy, stopniowo dodawać je do ciasta tym samym je mieszając. Dzięki ubitym białkom uzyskamy ciasto puszyste i delikatne.
 
Przygotowanie pieca i wałka.
      Do upieczenia sękacza potrzebny jest specjalny sprzęt. W którego skład wchodzi drewniany dębowy wałek, szerszy z jednej strony i cieńszy z drugiej, oraz piec. Do wypieku sękacza stosowane są dwa rodzaje pieców. Piec elektryczny, gdzie elementem grzewczym jak się domyślamy są grzałki, albo piec naturalny opalany drewnem.
     Plusem pieca naturalnego jest to, że wypieku sękacza, możemy dokonać prawie w każdym miejscu bez potrzeby szukania gniazda elektrycznego. Osoby zajmujące się profesjonalnym wypiekiem sękaczy na większą skalę używają do tego celu tylko pieców elektrycznych, gdyż mogą robić to w pomieszczeniach zamkniętych np. w domu czy cukierniach. Pieca naturalnego możemy użyć  wyłącznie na świeżym powietrzu.
    Zanim zabierzemy się za przygotowywanie wałka, w pierwszej kolejności musimy przygotować, piec. Rozpalamy w nim, a następnie żar z drzewa rozkładamy równomiernie w palenisku. 
      Kiedy nasz piec się nagrzewa, możemy przejść do owinięcia wałka pergaminem lub papierem do pieczenia. Potem sznurkiem bawełnianym okręcamy pergamin na wałku, aby lepiej nam się trzymał. Kolejnym krokiem jest natłuszczenie pergaminu masłem, aby na koniec łatwiej było go ściągnąć, a pergamin oddzielić od naszego sękacza.
      Jak mamy już wałek przygotowany, a w piecu jest odpowiednia temperatura, możemy przejść do nagrzania wałka. Kładziemy nasz wałek na ruszcie i kręcimy nim nagrzewając go, aby jego powierzchnia była odpowiednio ciepła. Należy uważać przy tym, by nie spalić pergaminu. Jest to proces bardzo ważny, ponieważ pierwszą warstwę musimy dobrze zapiec, aby później nie okazało się, że odpadnie ona nam od wałka.
 

 



fot.3 pieczenie sękacza


 Proces kręcenia (pieczenia) sękacza.

       Następnie wylewamy trochę ciasta na blachę tzw. nabierak i za pomocą łyżki rozprowadzamy równomiernie ciasto na wałek tak, aby stworzyć cienką warstwę, którą zapiekamy lekko. Trzeba uważać przy tym, aby ciasta nie spalić, o co nie trudno. Gdy temperatura jest za wysoka należy wałek odsunąć od ognia. Do tego służy nam regulacja na naszym ruszcie.
      Kręcimy wałkiem i po lekkim stężeniu masy nalewamy kolejne warstwy odpowiednio dobierając technikę kręcenia wałkiem. Przy kręceniu jednostajnym w jedną stronę zarysowuje się sękacz kolczasty. Dalej kolejne warstwy zapiekamy i polewamy oraz kręcimy tworząc zalążki sęków (kolców) i tak do skończenia ciasta. Nie jest to proces łatwy technologicznie. Trzeba nauczyć się odpowiednio kręcić wałkiem, aby otrzymać pożądany efekt, a przy tym nie spalić ciasta i uzyskać piękne sęki. W produkcji sękacza na jego jakość mają wpływ dwa parametry: ciasto oraz technika kręcenia.
        Gotowy sękacz ma kształt stożka z nieregularnymi wypustkami, podobnymi do sopli, które powstają wskutek spływania nadmiaru ciasta w trakcie obracania rożna.
     W przekroju wypiek przypomina natomiast pień ściętego drzewa – grubsze warstwy jasnego ciasta są podzielane ciemnymi, cieniutkimi warstwami przypieczonego ciasta. 
Po wypieczeniu sękacz ma złocisto-bursztynowy kolor, przechodzący w brązowy. Gotowe ciasto może być pokryte czekoladą albo lukrem.
    Sękacz jest rodzajem specjalnego ciasta, które nawet po upływie kilku miesięcy jest bardzo smaczne i pożywne. Chcąc wydłużyć datę przydatności do spożycia i zachować jego właściwości przy piecu elektrycznym mogą być dodatkowo dodawane do ciasta ulepszacze wspomagające uzyskanie efektu końcowego. Natomiast przy piecu opalanym drzewem, naturalnym konserwatorem produktów (mowa tu przede wszystkim o produktach nabiałowych, czyli: jajach, maśle i śmietanie) jest naturalny dym z drzewa.
     Przygotowanie ciasta i upieczenie sękacza to ok. 4-5 godzin pracy. Z czego około 3 godziny spędzone przy gorącym piecu. Jak już całe ciasto zniknie z nabieraka, to możemy odstawić sękacza na stojak do stężenia w pozycji poziomej. Następnie ściągamy go z wałka i stawiamy na stół. Usuwamy pergamin oraz sznurek z jego środka. Ostatnim etapem, jaki nam pozostał jest pokrojenie jego i konsumpcja – Smacznego!
 


 fot.4 sękacz gotowy do konsumpcji


Opracowała; Helena Łukaszewicz

Źródła: 
1. Wikipedia.pl; 
2. katarzyna-gileta-klepka.smaczneblogi.pl/28180,sekacz-skarb-podlasia; 
 

 


2. Legendarny pierekaczewnik (inaczej tatarski pieróg)



         Pierekaczewnik to jedna z kulinarnych pereł Podlasia. Kto go nie próbował ten nie może mówić, że wie jak smakuje ten region Polski. Rozmiary pierekaczewnika imponują, ponieważ zrobiony według receptury waży około 3 kg a jego średnica wynosi ponad 26 cm.

Historia
      Potrawa otrzymała swoją nazwę od czasownika „pierekatyway”, czyli rozwałkowywać po białorusku i rosyjsku. Wytwarza się w siedzibach Lipków, czyli polskich Tatarów, w Kruszynianach, Bohonikach oraz Krynkach. Można go spróbować choćby w restauracji o nazwie Tatarska Jurta,  
      Jest przede wszystkim daniem świątecznym, które podaje się podczas obchodzenia pamiątki ofiary Abrahama oraz na zakończenie ramadanu.
       Lipkowie żyjący na Podlasiu są potomkami Tatarów walczących po stronie Rzeczypospolitej Obojga Narodów podczas wojny z imperium Ottomanów w XVII wieku. Król Jan III Sobieski nadał Tatarom wsie na Podlasiu jako gest wdzięczności dla ich zasług w walce. Jeden z bohaterów bitwy pod Parkanami (1683), pułkownik Samuel Murza Krzeczowski, uratował życie samemu królowi.
         Legenda głosi, że podczas swojej podróży na Sejm do Grodna król Jan III Sobieski zatrzymał się u swojego wybawcy w Kruszynianach. Prawdopodobnie pułkownik częstował króla właśnie tatarskim pierogiem, czyli pierekaczewnikiem.
Ciasto
       Tatarski pieróg wymaga dużego nakładu sił i środków. Przygotowuje się go poprzez nałożenie na siebie aż sześciu bardzo cienkich, niemalże przeźroczystych, warstw ciasta. Następnie przekłada się je farszem i zwija w rurkę (rulon). Pierekaczewnik można jeść na słodko lub z mięsem.
 
Składniki na ciasto:
60 dkg mąki pszennej (typ 500)
3 żółtka
½ łyżeczki soli
1 łyżka oleju
250 ml wody
Farsz:
50 dkg mięsa z udźca indyczego
15 dkg cebuli
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka czarnego mielonego pieprzu
1 kostka masła
 


Z podanych składników zagnieść ciasto. Podzielić je na 6 części. Każdą rozwałkować na jak najcieńszy placek, a następnie placek rozciągnąć tak, aby ciasto stało się przezroczyste. Placki układać jeden na drugim, przekładając je lnianymi ściereczkami. Masło stopić, zostawić do ostygnięcia.
Farsz
        Najciekawszą częścią pierekaczewnika, czyli farsz. Tatarski pieróg można nadziewać przeróżnymi produktami. Może to być baranina, gęsina, wołowina lub mięso z indyka, ale może to również być biały ser, jabłka, rodzynki czy suszone śliwki. Mamy zatem do wyboru wersję na słodko lub z mięsem. Mięso kroimy w drobną kostkę, cebulę siekamy i  mieszamy ze sobą dodając sól i pieprz.
 
Pieczenie
     Gdy już wybierzemy rodzaj farszu przychodzi czas pieczenia. Na posypanej mąką stolnicy ułożyć pierwszy prostokąt ciasta. Obficie posmarować go płynnym masłem. Nałożyć na niego drugi placek, znowu posmarować go masłem (najlepiej za pomocą pędzelka). Tak samo postępować z pozostałymi plackami. Na ostatnim ułożyć farsz, zwinąć wszystko w rulon. Dokładnie zalepić brzegi. Okrągłą (średnią) tortownicę dokładnie wysmarować masłem. Rulon ciasta zwinąć na kształt skorupy ślimaka. Przenieść do tortownicy. Wierzch obficie posmarować masłem. Piec ok. 2 godzin w prodiżu, w piekarniku czas będzie krótszy (60 minut) co pewien czas sprawdzać, czy ciasto się nie przypala. Podawać ciepłe.
 

 



          Najciekawsze jest to, że receptura i sposób przygotowania tatarskiego pierogu nie zmienił się od wieków. Bardzo ważne w pierekaczewniku jest także to, że wyrabia się go ręcznie i to właśnie praca tatarskich rąk nadaje mu jego cudowny aromat.

 
Opracowała Jadwiga Barcewicz
 
Źródło:
1. Wikipedia .pl
 2.https://podlaskie.tv/pierekaczewnik-czebureki-i-listokowiec-to-tatarskie-przysmaki-ktore-warto-sprobowac-na-podlasiu/
 

 


 

 

3. Tradycja bimbrownictwa na Podlasiu
       Bimber to alkohol wytwarzany nielegalnie, prymitywnymi -chałupniczymi metodami. Różnica między wódką a bimbrem jest taka że bimber  jest dużo mocniejszy. Wódka ma 40 do max 45 proc. alkoholu, natomiast ,,dobry” bimber powinien zawierać od 50 do 75% alkoholu . Nazwa bimber wcale nie jest na Podlasiu tą najczęściej używaną. W podlaskiej gwarze regionalny trunek nazywamy najczęściej “samogonem” od zbitki słów “samo – gonić” czyli samemu pędzić. Bowiem piwo się warzy zaś wódkę pędzi.
Trochę historii
       Ludzkość zna alkohol od zarania swych dziejów. W naszym kręgu kulturowym najpierw pito sfermentowane ziarna zbóż i owoców oraz miód. Drugim, bardziej zacnym płynem było wino a następnie popularność zyskują piwa. W średniowieczu pojawia się spirytus – produkt destylacji, procesu znanego wcześniej wyłącznie alchemikom. Do tej pory trunki uzyskane w procesie fermentacji mogły zawierać maksymalnie 14-15% alkoholu, destylat to minimum 40%. Produkcja spirytusu wkrótce staje się ważną częścią gospodarki wielu państw. W Rzeczpospolitej wódka pojawia się w XV wieku – na dworach szlacheckich, zmieszana z ziołami używana jest jako środek leczniczy – do dziś setka z pieprzem jest na Podlasiu uznanym remedium na bóle żołądka.
      Szlachta, która od 1496 roku korzysta z wolności propinacyjnej (właściciel ziemski mógł produkować piwa i wódki oraz posiadać karczmy) zwiększa produkcję – szczytowym momentem gorzelnictwa dworskiego jest pierwsza połowa XIX wieku. Alkoholizm staje się plagą społeczną…
      Dobre czasy wolności w produkcji gorzałki i prowadzeniu karczm kończą się na terenie zaboru rosyjskiego około 1861 roku kiedy to administracja carska wprowadza podatek akcyzowy oraz obowiązek rektyfikacji surowego spirytusu. Legalna produkcja jest utrudniona – rodzi się pokątne pędzenie, czyli bimbrownictwo. Obfitujące w niezmierzone lasy i dobrą wodę Podlasie jest do dziś idealnym miejscem na takową produkcję…
      Złoty okres ,,Bimbrownictwa” to druga wojna światowa i czas tuż po niej kiedy to każdy kto mógł pędził samogon. Po wojnie władza ludowa zabiera się ostro za walkę z nielegalnym gorzelnictwem. Kary są drakońskie ale… domowe bimbrownictwo nie znika. Przeciwnie – w czasie stanu wojennego a zwłaszcza w latach 80 przeżywa renesans! Powstają racjonalizatorskie pomysły na domowy osprzęt złożony z szybkowaru , bańki na mleko czy puszek po marmoladzie. Rozkwita też na poły profesjonalny przemysł puszczański. Cała produkcja działa w ukryciu.  Podczas pędzenia wytwarza się para wodna, a zauważona może zdradzić miejsce produkcji. Dlatego produkcja najczęściej odbywa się nocą lub w dni zamglone, pochmurne i deszczowe. 
      Bimbrownie są ukryte głęboko w Puszczach – Knyszyńskiej, Białowieskiej oraz w Biebrzańskim Parku Narodowym, który także jest bardzo rozległym kompleksem. Warto  dodać, że we wszystkich wspomnianych lasach jest dużo bagien. Dlatego nie ma możliwości aby trafić tam przypadkowo.
         W Puszczy Knyszyńskiej, Białowieskiej i na rozlewiskach Biebrzy funkcjonują bimbrownie, których  możliwości produkcyjne są ogromne. Fabryczki zadziwiają pomysłowością, profesjonalnymi rozwiązaniami i… jakością trunku. W międzyczasie prosty chłopski samogon stał się elementem snobistycznych przyjęć, towarem pożądanym  i … drogim. Klasyk podlaski to wódka pędzona na życie czyli „żytniówka”. Ale  bimber można zrobić niemal ze wszystkiego (zboża, ziemniaki, owoce, cukier, cukierki, itd.) 
         Najbardziej znane na Podlasiu to ; Duch Puszczy, Smak Puszczy, Kopnięcie Łosia, Old Bimber, BimBer, Zew Natury,  Szwędaczek,  Księżycówka, Kiermusianka (fot.1). Można je dostać w okolicach Gródka, Michałowa, Walił, Czarnej Białostockiej, Goniądza, Moniek lub Hajnówki.
 



        Co i rusz policja likwiduje kolejną leśną bimbrownię ale wkrótce gdzieś dalej pojawiają się kolejne. Jedna z nich w 2009 trafiła do muzeum. Ekspozycję z kompletną aparaturą podziwiają turyści jak i znawcy tematu, zwłaszcza praktycy. Jedno jest pewne – doczekaliśmy się jedynego w Polsce Muzeum Bimbrownictwa  w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej (fot.2) oraz stosownej ekspozycji  na terenie Ziołowego Zakątka w Korycinach 



          Dziś Bimber czyli lokalny, wysokoprocentowy trunek z Podlasia to produkt owiany legendą i pożądany przez turystów. Paradoks polega na tym, że nie legalnie pędzona wódka nie może być przecież oficjalnie sprzedawana. W naszym kraju prawo ciągle zabrania produkcji bimbru na własne potrzeby. Warto jednak  dodać, że przez Podlaskie przewinęła się cała masa polityków z całego kraju, którzy chętnie bimber pili. Nawet odwiedzający Białowieżę Książę Karol chciał go skosztować. Obecnie żadne porządne wesele na Podlasiu obejdzie się bez sękacza i bimbru… To część naszej tradycji, znawcy tematu twierdzą nawet, że tożsamości.

        Najlepszy przepis na Samogon Podlaski to rok Bitwy pod Grunwaldem – tj. 1410. Jak ten wzór rozszyfrować?  Podobno tak: 1 kilogram cukru, 4 litry wody   i 10 dkg drożdży. Odstawić na 2-4 tygodni i czekać. Następnie przystąpić do działań alchemicznych…
 
Opracowanie  Lech Wiszowaty
 
Żródło: Wikipedia.pl;
 

 


 

 e) SPOŁECZNOŚCI NARODOWE



 

1.     BIAŁOSTOCZANIN - LUDWIK ZAMENHOF…

15 grudnia 2020 r. obchodziliśmy 161 rocznicę urodzin jednego z najbardziej rozpoznawalnych na całym świecie białostoczan – Ludwika Łazarza Zamenhofa. Jego dzieło, język międzynarodowy - esperanto jest znany na całym świecie. Kołyską tego języka był wielonarodowy, wieloreligijny, wielokulturowy Białystok z XIX wieku, pełny zaś rozwój języka nastąpił w Warszawie, z której esperanto wyruszyło w świat. Esperanto nie jest własnością żadnego państwa, narodu. Należy do wszystkich ludzi na całym świecie. Jest językiem pokoju, przyjaźni, zrozumienia, braterstwa. Ułatwia kontakty międzyludzkie, pozwala na lepsze zrozumienie życia w innych krajach. Wszyscy białostoczanie i mieszkańcy Polski powinni być dumni z tego syna polskiej ziemi.

31 października 2014 r. język esperanto został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa Polski.

Wiek XIX był okresem szybkiego rozwoju i wzrostu liczby mieszkańców Białegostoku, który znajdował się wówczas w zaborze rosyjskim. Dzięki swemu położeniu i sytuacji politycznej w regionie, zaczął się w mieście rozwijać przemysł włókienniczy. Początkowo zakłady były w rękach Niemców, którzy przenieśli się tu, z maszynami i pracownikami, z okolic Łodzi. Stopniowo powstawały zakłady, których właścicielami byli chrześcijanie i Żydzi. Potrzebni do nich pracownicy przybywali z różnych części Imperium Rosyjskiego. Białystok stał się dzięki temu miastem wielonarodowym, wieloreligijnym, wielojęzycznym.

 

Nie tylko oni byli potrzebni w mieście, ale też różni specjaliści od handlu, transportu, budownictwa, oświaty, rzemiosła, zaopatrzenia przemysłu i ludności, finansów, lekarze. Niezbędne też było wojsko, policja i inne służby.  



 Ratusz w Białymstoku


Wielojęzyczność miasta szczególnie dało się zauważyć w każdy czwartek, gdy na cotygodniowy rynek pod ratuszem zjeżdżali ludzie z okolicznych i dalszych miejscowości. Język polski przeplatał się tu z żydowskim, rosyjskim, niemieckim, białoruskim, ukraińskim. Język rosyjski był językiem obowiązkowym, urzędowym, jednak nie wszyscy go znali, byli niepiśmienni.

Do tego rozwijającego się miasta z Tykocina, w poszukiwaniu lepszych warunków do życia, prawdopodobnie w 1857 roku, przybyła rodzina Zamenhofów – Fabian z dwoma synami: Józefem i Mordechajem. Zamieszkali w drewnianym domu przy ulicy Zielonej niedaleko od ratusza. Ojciec i starszy syn zajmowali się handlem, natomiast Mordechaj wybrał karierę nauczycielską. Był nauczycielem arytmetyki i języka niemieckiego w bogatej białostockiej rodzinie Zabłudowskich. Później założył prywatną szkołę dla dziewcząt żydowskich.

W 1858 roku młody, 21-letni nauczyciel ożenił się z 18-letnią Libą Sofer, córką żydowskiego handlowca. Mieszkali oni razem z ojcem, który niedługo potem zmarł. Józef ze swoją rodziną mieszkał już oddzielnie. 



 

W tym drewnianym domu, na pierwszym piętrze, 15 XII 1859 urodził się przyszły twórca esperanta Lejzer (Łazarz), później nazywany Ludwikiem. Malutki Lejzer, ukochane dziecko matki, był chłopcem chorowitym. Od wczesnego dzieciństwa musiał nosić okulary. Urodziło się tu jeszcze siedmioro rodzeństwa, z których troje zmarło.

Na utrzymanie rodziny pracował tylko ojciec, matka zajmowała się domem i dziećmi. Prawdopodobnie na placu pod ratuszem Lejzer usłyszał inne języki i zobaczył problemy, jakie dla sprzedających i kupujących stwarzał brak wspólnego języka. Być może na placu pierwotnie bywał z matką, która robiła tam zakupy, a potem już sam biegał obejrzeć to, co działo się podczas rynku.  

Czy już wtedy w jego głowie zakiełkowała myśl o konieczności stworzenia nowego języka? W wieku około 10 lat stworzył tragedię pod tytułem „Wieża Babel”, która nie zachowała się do naszych czasów.

Lejzer uczył się w domu pod kierunkiem ojca, poznał język niemiecki, rosyjski. Znał już jidysz i hebrajski.

 

Po zdaniu egzaminu wstępnego do Szkoły Realnej, rozpoczął w niej naukę w 1872 roku. Niestety, z powodu złego stanu zdrowia musiał ją przerwać i rozpocząć ponownie w 1873 roku.

 


Mordechaj Zamenhof Liba Zamenhof (żona Mordechaja)Lejzer (Ludwik Zamenhof)

 Ojciec widział lepsze perspektywy dla swojej rodziny w Warszawie, była już tam jego siostra z rodziną. Dzieci miałyby tam lepsze możliwości nauki i studiowania. W grudniu 1873 roku rodzina Mordechaja przeniosła się do Warszawy, gdzie Lejzer rozpoczął naukę w gimnazjum klasycznym. Ojciec, po uzyskaniu dyplomu germanisty na Uniwersytecie Warszawskim, zaczął nauczycielską karierę w Warszawie. Miał też różne zajęcia dodatkowe, aby utrzymać liczną rodzinę. W Warszawie urodziło się jeszcze troje dzieci. Chyba ta liczna gromadka rodzeństwa przyczyniła się również do zamiarów Ludwika o utworzeniu nowego języka?

W czasie nauki gimnazjalnej Lejzer tworzył podstawy nowego języka, popierała go matka, ojciec był przeciwny. Po ukończeniu gimnazjum pierworodny Zamenhofów chciał studiować lingwistykę. Ojciec nie wyraził na to zgody, widział dla syna w przyszłości karierę lekarską. Gimnazjum Lejzer ukończył z bardzo dobrymi wynikami, na studia medyczne wyjechał do Moskwy. Po roku wrócił do Warszawy, gdzie je ukończył. Specjalizację z okulistyki robił w Wiedniu. Praktykę lekarską rozpoczął w Wejselach na Litwie, potem pracował w Płocku.


 

 

W Warszawie poznał Kejlę (Klarę) Silbernik z Kowna.  Urodziła się ona w zamożnej rodzinie żydowskiej jako córka Aleksandra (1832–1906) i Gołdy Silberników. Zamenhofa poznała w 1886 w domu szwagra, doktora Lewity. 30 marca 1887 zaręczyli się, a 9 sierpnia tego samego roku wzięli ślub. Z tego związku urodziło im się troje dzieci: Adam (1888–1940), Zofia (1889–1942) i Lidia (1904–1942). Wszyscy byli esperantystami. Ludwik, aby utrzymać rodzinę, próbował znaleźć pracę w Chersoniu i Grodnie. Wrócił jednak do Warszawy, gdzie dzielił swój czas na pracę lekarza okulisty, działalność esperancką, tłumacza na esperanto oraz rodzinę.

 

 

 



Młody zięć tak przypadł do gustu teściowi, że pozwolił na użycie połowy posagu córki na wydanie podręcznika nowego języka. Ukazał się on 26 lipca 1887 roku. Data ta jest uznawana za datę powstania nowego języka. Podręcznik ten miał 40 stron i mały słowniczek zawierający nieco ponad 900 rdzeni słów, miał tytuł: „Język międzynarodowy, przedmowa i kompletny podręcznik”. Jego autor użył pseudonimu DR ESPERANTO. Słowo esperanto  zostało później użyte jako nazwa języka, oznacza ono: mający nadzieję.

Nowy język wyruszył w świat, wszędzie są chętni do jego nauki. W porównaniu do języków narodowych jest o wiele łatwiejszy. Jest językiem sztucznym, utworzonym na bazie języków europejskich. Nie jest językiem martwym jak sądzą niektórzy. Ma swoją kulturę, ciągle się rozwija. Pierwszą rozmowę w języku esperanto przeprowadził z jego autorem Antoni Grabowski, znany polski lingwista, językoznawca. Od roku 1905, co roku odbywają się Światowe Kongresy Esperanto.

W świecie esperanckim Lejzer używał imienia Ludwik i obecnie dla wszystkich jest on Ludwikiem Łazarzem Zamenhofem. Był nominowany ośmiokrotnie do Pokojowej Nagrody Nobla (1907, 1909, 1910, 1913, 1914, 1915, 1916, 1917).

Zmarł na serce 14 kwietnia 1917 roku w Warszawie. Jest pochowany na cmentarzu żydowskim przy ulicy Okopowej w Warszawie (patrz zdjęcie poniżej). 



W 2000 roku białostoccy czytelnicy „Gazety Wyborczej” wybrali Ludwika Ł. Zamenhofa Białostoczaninem XX wieku, a czytelnicy „Gazety Współczesnej” Podlasianinem XX wieku. Zielona gwiazdka jest symbolem esperantystów, a kolor zielony jest kolorem nadziei.

                                                                         Opracowała Nina Pietuchowska

Bibliografia:

Aleksander Korżenkow - La vivo, verkoj kaj ideoj de d-ro L.L. Zamenhof

Zofia Banet-Fornalowa - La familio Zamenhof

Zdjęcia z Wikipedii 


 


 

III. DZIEDZICTWO PRZYRODNICZE


 1.  PARKI NARODOWE


 


 

Białowieski Park Narodowy
       Puszcza Białowieska to unikalny obiekt przyrodniczy na skalę światową. To ostatni pierwotny las na Niżu Europejskim. Puszcza to 150 tys. ha lasu po obu stronach granicy polsko-białoruskiej. 62,5 tys. ha znajduje się w Polsce, z czego 10,5 tys. ha to Białowieski Park Narodowy. Białowieski Park Narodowy to park narodowy położony w północno-wschodniej części Polski, w województwie podlaskim. Utworzony został z Nadleśnictwa Rezerwat jako Park Narodowy w Białowieży w 1932 roku. Jest to jeden z pierwszych parków narodowych w Europie. Stanowi najlepiej zachowany fragment Puszczy Białowieskiej, ostatniego w Europie lasu pierwotnego. W 1979 roku Białowieski Park Narodowy wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W 1992 roku UNESCO rozszerzyło status Białowieskiego Parku Narodowego, dołączając do niego fragment białoruskiego parku narodowego, podlegającego ścisłej ochronie.  
Historia Białowieskiego Parku Narodowego
        Najstarsze świadectwa obecności człowieka na terenie Puszczy Białowieskiej pochodzą sprzed 4500 lat, czyli z epoki neolitu. W pobliżu wsi Rudna już w 1923 roku odkryto dwie osady pochodzące z tego okresu. Ludność zamieszkująca te tereny zajmowała się łowiectwem i hodowlą zwierząt, pozyskiwano tu też rudę i wypalano węgiel drzewny potrzebny do wytopu żelaza. Zasoby leśne zostały w ten sposób w znacznym stopniu przetrzebione, co spowodowało czasowe opuszczenie terenów Puszczy przez zamieszkującą ją ludność. Pozwoliło to lasom zregenerować się.
       Pierwsze plany stworzenia Białowieskiego Parku Narodowego datują się na rok 1916, z inicjatywy gdańskiego botanika i jednego z twórców ruchu ochrony przyrody,  dr Hugo Conwentza. Dzięki staraniom polskich botaników i leśników: Władysława Szafera, Jana Jerzego Karpińskiego w 1921 na terenie Puszczy Białowieskiej wydzieliło się leśnictwo, a następnie nadleśnictwo, z oddziałami ścisłego rezerwatu. W 1929 nadleśnictwo Puszczy Białowieskiej zostało objęte ścisłą ochroną. W 1932 roku przekształcono je w Białowieski Park Narodowy. Został on reaktywowany w 1947 roku pod tą samą nazwą. W 1996 roku powierzchnia parku została powiększona do 10 502 ha, wokół parku utworzono też otulinę z zakazem polowania.
 
Białowieski Park Narodowy - najważniejsze informacje
        Siedzibą dyrekcji Białowieskiego Parku Narodowego jest Białowieża, duża wieś w województwie podlaskim, w powiecie hajnowskim, położona na Równinie Bielskiej nad rzeką Narewką. W skład Białowieskiego Parku Narodowego wchodzą trzy jednostki administracyjne: Obręb Ochronny Orłówka, Obręb Ochronny Hwoźna oraz Ośrodek Hodowli Żubra.
        W Białowieskim Parku Narodowym żyją unikalne gatunki zwierząt - ryby, płazy, gady, ptaki i ssaki, a także bezkręgowce między innymi owady, pajęczaki i inne. Szacuje się, że fauna Białowieskiego Parku Narodowego rozpoznana jest obecnie zaledwie w 50 % (dotyczy to przede wszystkim bezkręgowców). Park jest też siedliskiem rzadkich roślin, takich jak kosaciec syberyjski, arnika górska i fiołek bagienny. Na terenie Parku znajduje się duża ilość martwego drewna - stanowi ono siedlisko grzybów, bakterii i bezkręgowców, w tym gatunków niewystępujących nigdzie indziej.
 
Spotkanie z żubrem
       W Białowieskim Parku Narodowym żyje największa na świecie wolnościowa populacja żubrów - liczy ona około 700 osobników,  z czego około 400 żyje po stronie polskiej. Zwierzęta będące symbolem puszczy a jednocześnie symbolem Ligi Ochrony Przyrody, mają się dziś dobrze, jednak jeszcze 80 lat temu było tu zaledwie kilkanaście osobników. Dużo więcej żyło ich za czasów Jagiellonów, puszcza była chroniona, a polowanie na zwierzęta bez królewskiego zezwolenia zakazane. I choć sami władcy potrafili podczas łowów ubić nawet kilkadziesiąt osobników, pogłowie żubrów nie było zagrożone (polowanie Augusta III Sasa w 1752 r. upamiętnia kamienny obelisk, który można oglądać w Parku Pałacowym w Białowieży).
       Dziś te ogromne zwierzęta najłatwiej zobaczyć w Rezerwacie Pokazowym Zwierząt. Żyje ich w nim kilkanaście. Na terenie rezerwatu pokazowego oprócz żubrów są też wilki, łosie, ryś, jelenie, sarny czy koniki polskie. Osobniki pozostające na wolności spotkać nieco trudniej. Najczęściej natknąć się można na nie zimą, gdy gromadzą się w stada i żerują przy paśnikach lub, szukając pożywienia, zbliżają się do zabudowań. Latem zobaczenie żubrów wymaga nieco szczęścia i cierpliwości. Najlepszym sposobem jest uparte, wielogodzinne przemierzanie puszczańskich ścieżek i uważne obserwowanie otoczenia, zwierzęta można spotkać w najmniej oczekiwanym miejscu i momencie. Mimo pozornej ociężałości żubry potrafią być szybkie, osiągają w biegu prędkość nawet 40 km/h. W przypadku spotkania z nimi, warto więc zachować ostrożność.
 
Podróż w czasie
       Wejście na teren rezerwatu ścisłego w Białowieskim Parku Narodowym jest jak cofnięcie się w czasie. W otoczonym ochroną fragmencie Puszczy Białowieskiej działalność człowieka ograniczona jest do absolutnego minimum. Las żyje we własnym rytmie, niezmienionym od tysiącleci. Nie prowadzi się tu wycinki drzew, wywozu uschłych pni ani rozbudowy dróg.
         Ten ostatni w Europie fragment prastarego lasu można poznać wyłącznie w trakcie wycieczki z przewodnikiem. Jej trasa przebiega po niewielkiej powierzchni rezerwatu, daje jednak sposobność rzucenia okiem na puszczę i zebrania o niej najważniejszych informacji. Na spotkanie z żubrem lub inną zwierzyną nie ma raczej co liczyć, trzyma się ona zazwyczaj z dala od ludzi, wybierając leśne ostępy. 
 
Po wąskich torach
        Białowieska kolej wąskotorowa sięga swoimi początkami do 1915 r., kiedy to puszcza, będąca pod niemieckim zarządem wojskowym, została objęta planem wycinki drzewa. Na terenie lasu wybudowano tartaki, smolarnie oraz fabrykę chemiczną, a mająca 360 km długości sieć torowisk zapewniała pomiędzy nimi transport. Tylko podczas drugiej wojny światowej wywieziono z lasu blisko 5 mln metrów sześciennych drzewa. Funkcje transportowe pociąg pełnił do lat 90. ubiegłego wieku. W 1991 r. na trasie Hajnówka - Topiło kolejka została oddana na potrzeby turystyki. Jej szyny biegną przez las na odcinku około    17 km. Podróż rozpoczyna się na terenie Nadleśnictwa Hajnówka, gdzie znajduje się stacja oraz mini skansen z parowozami. Dalej trasa przecina dolinę rzeki Leśna i rezerwat Głęboki Kąt i dociera do osady Topiło. To ciekawy sposób na poznanie okolic, pociąg przecina bowiem starodrzewia, mija oczka wodne i uroczyska, a na przy kolejkowych polanach kwitną leśne kwiaty.
 
Dęby królewskie
       Ogromne stare drzewa rosną w Puszczy Białowieskiej nie tylko w rezerwacie ścisłym. Sześć kilometrów na północ od Białowieży wytyczono szlak turystyczny biegnący pomiędzy najpotężniejszymi dębami. Każdy z nich nosi imię jednego z polskich królów, a ustawione obok tabliczki przybliżają najważniejsze informacje na temat wieku i wymiarów drzewa oraz historii królewskiego patrona. Szlak został poprowadzony na dawnej śródleśnej polanie. Rosnące tu drzewa mają nieco inny pokrój niż te w gęstym lesie rezerwatu ścisłego. Nie są zbyt wysokie (najwyższe osiągają ok. 32 m, to blisko 10 metrów mniej niż najwyższe dęby Puszczy Białowieskiej), pnie mają jednak potężną średnicę. Wiek drzew waha się od 150 do 500 lat. Patronujący im władcy – polscy królowie i książęta litewscy – odwiedzali tutejszą puszczę podczas polowań, i choć nie ma na to niezbitych dowodów, być może niektórzy mieli okazję widzieć lub odpoczywać w cieniu któregoś z tych drzew. Przykładowe imiona dębów to: Witold, Trojden, Giedymin, Leszek Biały, Kazimierz Wielki, Bona Sforza, Władysław Jagiełło ( obecnie rozkładający się pień), Stefan Batory,  Zygmunt August, Jan Kazimierz czy Barbara Radziwiłłówna.
 
Muzeum Przyrodniczo - Leśne
         Mimo, że część zbiorów tego muzeum pochodzi jeszcze z okresu międzywojennego, placówka nie ma w sobie nic z zakurzonej, pogrążonej w mroku wystawy powodującej niepohamowane ataki ziewania. Białowieskie muzeum ulokowano w nowoczesnym budynku i zadbano o to, by poziom prezentacji nie odbiegał od standardów światowych: jest innowacyjnie, interesująco i interaktywnie.
        Wizyta z Muzeum jest doskonałym wstępem do poznawania puszczy. Podczas oglądania ekspozycji można zaznajomić się z typowymi leśnymi zbiorowiskami (grąd, ols, łęg, bór sosnowy, świerczyna borealna), podejrzeć procesy ekologiczne (np. fazy naturalnego rozkładu drewna) i zapoznać się ze sposobami użytkowania lasu na przestrzeni wieków. Mocnym punktem wystawy są realistyczne dioramy (wykorzystują one m.in. odgłosy ptaków), przedstawiające zwierzęta, grzyby i rośliny. Dają one sposobność przyjrzenia się z bliska zwierzętom, które nie zawsze ma się okazję zobaczyć w ich naturalnym środowisku.
 
Po drugiej strony granicy
          Puszczę Białowieską rozdziela granica między Polską a Białorusią, a fragment lasu w naszym kraju jest dużo mniejszy niż u sąsiadów. Od niedawna jednak można w dość wygodny sposób wybrać się na zwiedzanie białoruskiej części prastarego lasu – wprowadzono bowiem ruch bezwizowy. Cudzoziemcy mogą przebywać bez wizy na terenie parku narodowego Biełowieżskaja Puszcza nie dłużej niż trzy dni. Przekroczenie granicy możliwe jest na pieszo-rowerowym przejściu "Białowieża-Piererow". Należy mieć przy sobie paszport oraz dokument pozwalający obcokrajowcowi zwiedzać Park Narodowy.
Białoruska puszcza objęta jest ścisłą ochroną, należy więc poruszać się po wyznaczonych szlakach. Taka wycieczka to dobra okazja do poznania większej partii lasu i podejrzenia, czym różni się on po obu stronach granicy. Białoruski fragment jest nieco rzadziej odwiedzany przez turystów, miejscami więc łatwiej o spotkanie dzikich zwierząt.
         Zwiedzanie Białowieskiego Parku  Narodowego należy rozpocząć od Parku Pałacowego. Warto, spacerując alejkami w Parku Pałacowym, obejrzeć budynki pozostałe z czasów carskich i wstąpić do zabytkowego, drewnianego budynku Ośrodka Edukacji Przyrodniczej. Następny etap to zwiedzenie Muzeum Przyrodniczo-Leśnego. Zwiedzając BPN, koniecznie trzeba zobaczyć Obręb Ochronny Orłówka (rezerwat ścisły) i przejść trasą do „Dębu Jagiełły”(obecnie można oglądać jego rozkładający się pień).  Drzewo zostało zwalone przez wichurę 2 listopada 1974 roku,  nie miało więcej niż 450 lat i jak na dąb rosnący w Puszczy Białowieskiej miał duże konary i sporą koronę.  W Białowieży można zjeść obiad, a następnie przejechać do Rezerwatu Pokazowego Żubrów, po drodze odwiedzając „Miejsce Mocy” na terenie Nadleśnictwa Białowieża. Na zakończenie wycieczki po BPN-ie proponuję zwiedzanie „Szlaku Dębów Królewskich i Książąt Litewskich”, stylowy pensjonat „Sioło” we wsi Budy oraz skansen kolejki leśnej.
 
Opracowała  Jadwiga Barcewicz
 
Źródła: www.informacje o Parku Białowieskim.pl; atrakcjepodlasia.pl; pl.wikipedia.org; polskieszlaki.pl;
 

 


2. Daj się „wciągnąć” biebrzańskim bagnom

 

Rezerwat przyrody „Czerwone Bagno” wchodzi w skład Biebrzańskiego Parku Narodowego. To magiczne miejsce. Jego niezwykłość i potrzebę ochrony dostrzeżono już na początku XX wieku. 



W czasie wakacyjnych wędrówek trafiłam do miejscowości Woźnawieś, która stała się moją bazą wypadową po okolicy. W ten sposób poznałam niezwykłą historię wsi Grzędy i zakochałam się w dzikiej bagiennej przyrodzie. Potrzebę chronienia tego terenu na szczęście dostrzeżono już w latach dwudziestych ubiegłego wieku, tworząc dwa rezerwaty: „Grzędy” (1921) i „Czerwone Bagno” (1925), by w 1981 r. połączyć je w jedną całość pod wspólną nazwą „Czerwone Bagno”.

Wieś, której już nie ma

Zaczęło się od rosyjskich represji w latach pięćdziesiątych XIX wieku. Część ze skazanych na zesłanie doszło do porozumienia z carskimi władzami. W zamian za zaniechanie zsyłki na Sybir, mieli w Polsce znaleźć równie trudne warunki i tam zamieszkać. I tak powstała wieś Grzędy. W 28 gospodarstwach zamieszkiwało około 200 osób. Życie na „polskim Sybirze” nie było łatwe, ale zesłańcy cieszyli się, że pozostali w ojczyźnie. Okolice te już wcześniej były schronieniem dla powstańców kolejnych polskich zrywów narodowych. W starych dębach na Grzędach chowano broń, pieniądze, sztandary. Kres wsi przyniosła II wojna światowa. Niemcy, podejrzewając mieszkańców o współpracę z partyzantami, 16 sierpnia 1943 r. spacyfikowali osadę. Sukcesywnie podpalali dom po domu i tam, gdzie wybuchała amunicja partyzantki, rozstrzeliwano mieszkańców. Zamordowano 36 osób, w tym 14 nieletnich i dzieci. Ofiary pochowano w zbiorowej mogile na uroczysku Solistowska Góra. Resztę mieszkańców wywieziono na przymusowe roboty do III Rzeszy. Wieś nigdy się nie odbudowała. Pozostały po niej jedynie kępy bzów, zdziczałe sady i fundamenty domostw.  

 Ale chociaż osada nie istnieje już od 77 lat – to jednak historia i życie jej mieszkańców ciągle wzbudzają żywe zainteresowanie turystów, miłośników regionu i historyków.

Na tym terenie miała też miejsce bitwa 9 Pułku Strzelców Konnych Armii Krajowej, dowodzonego przez rotmistrza Wiktora Konopko „Grom”, z Niemcami we wrześniu 1944 r. Był to największy sukces militarny partyzantów w naszym regionie. Wydarzenia te upamiętnia obelisk przy szlaku na Czerwone Bagna. A stojący obok drewniany krzyż poświęcony jest walczącym na Grzędach powstańcom styczniowym.

Szlaki Czerwonego Bagna

Przez rezerwat prowadzi 5 znakowanych szlaków turystycznych oraz 3 ścieżki edukacyjne: "Borek bartny", "Czerwone Bagno" i "Wydmy", o łącznej długości ok. 30 km. Wzdłuż nich wybudowano kładki, pomosty, platformy i wieże widokowe, ustawiono tablice informacyjne. Większość szlaków zaczyna się i kończy przy budynku Terenowego Ośrodka Edukacyjnego Grzędy (dawniej leśniczówka Grzędy). Łatwo tu trafić, bo z Wożnejwsi prowadzi prosta droga. W siedzibie TOE znajduje się Punkt Informacji Turystycznej i można tu nabyć bilet wstępu. Obok w odremontowanej stodole urządzono małą ekspozycję etnograficzną. A na zmotoryzowanych czeka duży parking. 


 Czerwone Bagno to wielka różnorodność. Jak ktoś literacko określił "przyrodniczo biebrzański szał". Różne typy lasów (ols, bór mieszany, bór bagienny, grąd), starodrzewia (np. Uroczysko Dęby), turzycowiska, rozlewiska, pasma wydm. Ptasi raj, królestwo łosia i innych zwierząt. Bogactwo gatunkowe roślin. Na szczęście tablice edukacyjne pomagają odnaleźć się w tym gąszczu… Ja np. w końcu dowiedziałam się, dlaczego borówka bagienna to pijanica, łochynia, durnica!

Niezapomniane wrażenie pozostawiają też wydmy. Wędrujesz bagiennym, przyciemnionym lasem, który nagle się kończy i wychodzisz na otwartą, pagórkowatą przestrzeń (Solistowska Góra, Wilcza Góra). Przez moment poczułam się jak w Bieszczadach.

Całe Czerwone Bagno ma prawie 12 tysięcy hektarów, z czego tylko niewielka jego część jest przystosowana dla turystyki. W mniej dostępne miejsca można dotrzeć tylko z przewodnikiem. Z jego usług zobowiązane są też skorzystać grupy powyżej 8 osób.

Na pewno jednodniowa wyprawa w te strony to za mało. Poznawanie Czerwonego Bagna najlepiej podzielić na etapy, by mieć szansę odkryć i podziwiać wszystkie jego uroki. Z relacji turystów wynika też, że warto tu przyjechać o każdej porze roku, bo za każdym razem bagna wyglądają inaczej, pozwalają na obserwacje zupełnie innych zwierząt, roślin i dostarczają innych wrażeń.

Zainteresowała mnie też etymologia miejscowych nazw. Woźnawieś – bo mieszkańcy mieli obowiązek wożenia listów z dworu w Rajgrodzie do dworu w Goniądzu. Nazwa wsi Grzędy pochodzi od wałów wydmowych wznoszących się pośród trzęsawisk i rozlewisk, zwanych grzędami. Starsi mieszkańcy tych okolic mają jednak swoje wyjaśnienie: - Ludzie mieszkali na górkach, jak kury na grzędach. - Stąd te nazwy poszły, Grzędy, że tam jak na grzędzie siedzisz, a dookoła woda. Wody obecnie coraz mniej, ale grzędy nadal są. 


Na szlaku niebieskim – rodzinne wędrowanie Kładka edukacyjna „Czerwone bagno”

Miejsca, w którym czas się zatrzymał

Biebrzański Park Narodowy jest największym i najbardziej bagiennym parkiem Polski, a Czerwone Bagno to jedno z najbardziej jego urokliwych miejsc. W zasadzie trudno mi powiedzieć na czym polega magia tego miejsca. Z Klubem Turystycznym Mozaika przewędrowałam wiele szlaków po Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej. Tak, to piękne tereny Podlasia. Podobały mi się, byłam zachwycona, ale żadne z tych miejsc nie wywołało tak silnych emocji i nigdzie nie poczułam takiego kontaktu z naturą jak na szlakach Czerwonego Bagna. Przemierzając leśne drogi pieszo czy na rowerze, czułam oddech naszych przodków, odnosiłam wrażenie, że za chwilę na ścieżce pojawią się dawni mieszkańcy tych puszczańskich terenów. Po prostu magia … 


Źródło: Przewodnik po szlakach turystycznych i ścieżkach edukacyjnych Grzęd, BPN Osowiec-Twierdza 2008

 Zdjęcia: Adam Mucha                                                                         Bożenna Krzesak-Mucha


 


3. Rezerwat Antoniuk zaprasza na spacer ścieżką przyrodniczo - leśną.

   Mieszkańcy grodu nad Białką mogą każdego dnia i o każdej porze roku spacerować wyznaczonymi ścieżkami rezerwatu, podziwiać szatę roślinną, zachwycać się śpiewem ptaków, oddychać powietrzem przesyconym zapachem ziół i żywicy.

   Powierzchnia rezerwatu, położonego w północnej części miasta Białegostoku wynosi 70,07 ha. Jest to obszar o dość zróżnicowanym krajobrazie i szczególnych wartościach przyrodniczych, charakterystycznych dla Wysoczyzny Białostockiej. Odznacza się wysokim stopniem naturalności i znacznym zróżnicowaniem szaty roślinnej.

   Główne formy ukształtowania terenu powstały w wyniku działania lodowca. Są to wzniesienia morenowe i wydmy, które zajmują znaczną powierzchnię rezerwatu. Występuje tu również wiele zagłębień. Jednym z nich jest nisza wytopiskowa o długości około 800 m.  Misy i rynny deflacyjne, są obecnie zabagnione, zasilane często przez wody z naturalnych źródeł. W rezerwacie spotkać możemy liczne źródliska z charakterystyczną dla nich roślinnością, a już od marca tętnią one życiem. To właśnie w wodzie, przebiega rozród, rozwój i przeobrażanie wylęgłych z jaj larw płazów: kumaka nizinnego, rzekotki drzewnej, żaby trawnej. Liczebność płazów w ostatnich latach gwałtownie spada, mimo, że większość z nich objęta jest ochroną gatunkową. Zanikanie miejsc rozrodu jest najpoważniejszym zagrożeniem dla większości płazów żyjących w Polsce. Bywa również, że źródliska zanieczyszczone są odpadami i zatruwane różnymi związkami chemicznymi. W okresie wiosny wody obfitują również w larwy komarów i muchówek.  Na silnie przewodnionych glebach mułowo-torfowych spotykamy zespoły leśne zwane łęgami jesionowo-olszowymi, które stanowią cenny element rezerwatu.

   Leśne strumienie i źródliska są zanikającym elementem krajobrazu. Powszechne melioracje powodują obniżenie się poziomu wód gruntowych i prowadzą do osuszenia wszelkich zabagnień i zanikania oczek wodnych.

   W drzewostanie rezerwatu dominuje świerk ze znaczną domieszką sosny. Las mieszany zdobi brzoza brodawkowata i dąb oraz w niewielkiej ilości grab, wierzba, klon, lipa, wiąz, jarząb, jesion, buk, grusza dzika.

 Olsza czarna zwana królową bagnisk i świerk z niewielką domieszką wiązu szypułkowego, to bardzo rzadkie w warunkach naturalnych zbiorowisko drzew.

   Podszyt lasu składa się głównie z leszczyny, kruszyny pospolitej, kaliny, tarniny, dzikiego bzu czarnego, dzikiej róży, rokitnika oraz podrostów wielu gatunków drzew.

   Bardzo bogato jest rozwinięte runo leśne. Występuje tu kilka gatunków roślin wrzosowatych, a wśród nich oprócz znanych nam fioletowych wrzosów, krzewinki o jadalnych owocach - borówka brusznica i borówka czarna.

   Gatunki zielne to głównie wiązówka błotna, jaskier rozłogowy, śledziennica skrętolistna, zawilec gajowy, przylaszczka pospolita, gajowiec żółty, gwiazdnica wielkokwiatowa, gwiazdnica długolistna, szczawik zajęczy, jasnota biała, konwalia majowa, przytulina błotna, szczawik zajęczy, oman, pokrzywa.

  Uzupełnieniem warstwy przyziemnej są paprocie, trawy i turzyce. Glebę okrywa dość dobrze rozwinięta warstwa mchów. Jej głównymi składnikami są: merzyk groblowy, rokietnik pospolity, widłoząb miotlasty, płonnik pospolity.

   Osobliwością rezerwatu są rośliny objęte ścisłą ochroną: wawrzynek wilczełyko, widłak spłaszczony, kruszczyk szerokolistny, podkolan biały, mącznica lekarska.

   Las Antoniukowski jest zróżnicowany wiekowo. Podziwiać możemy drzewostan mieszany naturalnego pochodzenia sprzed 130 lat, las posadzony po zrębie, a także obszary młodników.  Część drzew pochodzi z samosiewu.

   Idąc szlakiem drzew leśnych napotkamy wyjątkowe okazy. Dorodny świerk, stanowiący potencjalny pomnik przyrody, odznacza się ładnym pokrojem – prostym i wysmukłym pniem z regularną koroną. Wysokość drzewa wynosi ok. 27 m, a obwód ok. 270 cm. Wiek drzewa szacuje się na około 130 lat.

   Inny samotny świerk umiejscowiony jest wśród młodego drzewostanu i zwraca uwagę wielkością oraz dziwaczną koroną. Świerk ten nie został wycięty wraz z pozostałymi drzewami.  Zawieszona jest na nim kapliczka, z datą – 5.V.1951 rok. Zwyczaj wieszania kapliczek i pasyjek, głównie na sosnach, jest bardzo rozpowszechniony na Wysoczyźnie Białostockiej. Szczególnie w Puszczy Knyszyńskiej występuje wiele drzew tego typu. Uważane są one za „święte” i nie ścina się ich nawet wówczas, gdy są stare i suche. Nietypowy, bo rzadko spotykany wygląd ma świerk o rozdwojonym pniu, z dwoma wierzchołkami.

   Wysoka różnorodność roślin leśnych rezerwatu (około 200 gatunków) stwarza sprzyjające środowisko do życia dla zwierząt. Na terenie lasu mają swoje schronienie ssaki takie jak: jeleń szlachetny, łoś, sarna, dzik, lis oraz wiele gatunków drobnych ssaków jak ryjówka, nornica, darniówka, koszatka, wiewiórka oraz jeż, zając, wydra, bóbr.  

   Spacerując leśną ścieżką w słoneczny dzień spodziewajmy się spotkania z przedstawicielami gadów jak np. jaszczurka zwinka, padalec zwyczajny czy zaskroniec.

   W zależności od pory roku usłyszymy tu również głosy różnych ptaków np.  kukułki, drozda, sikorki czubatki i sosnówki, sójki, pierwiosnka, krzykliwej sroki, kowalika zięby, jarząbka, mysikrólika.

   Dzięcioł czarny jest tu wyjątkowym gospodarzem. Potrafi bębnić w drzewo z prędkością 15 – 20 uderzeń sekundę, a słychać go w promieniu 3 km. Dzięcioł wykuwa wiosną dziuple, z których korzystają mniejsze ptaki czy ssaki np. sowy, wiewiórki. Pod korą lub w pniach drzew szuka pożywienia – chrząszczy i ich larw, przez co zwany jest chirurgiem drzew. W rezerwacie wiele jest martwych, spróchniałych drzew na których żerują korniki, larwy owadów, gąsienice, poczwarki motyli, co stanowi raj dla dzięciołów.

   Nadleśnictwo Dojlidy dba i chroni obszary rezerwatu, a także udostępnia je dla celów naukowych, dydaktycznych, edukacyjnych, turystycznych i rekreacyjnych. Służy temu między innymi ścieżka przyrodniczo – leśna. Jej celem jest pokazanie wysokich walorów przyrodniczych tego obiektu, jak również zapoznanie z ważnymi zagadnieniami dotyczącymi gospodarki leśnej i ochrony przyrody. Ścieżka liczy około 3 km. Zachęca ona również spacerujących turystów do zażywania drzewoterapii. Ta metoda wypoczynku pobudza organizm do samoleczenia: wycisza, uspokaja i pomaga przywrócić równowagę psychiczną.

   Lasy okalające obszary miejskie, powinny być szczególnie chronione, gdyż są „oczyszczalnią” powietrza.

 „Nawet jeśli już zostały zmienione przez człowieka, niech się same unaturalniają i zapuszczają. Natura jest jeszcze w stanie znakomicie poprawić nasze błędy” - twierdzi Adam Wajrak, działacz na rzecz ochrony przyrody.

   Zwiedzając Rezerwat Antoniuk nie zapominajmy o właściwym zachowaniu w tym wyjątkowym miejscu, które jest unikatowym dziedzictwem przyrodniczym i historycznym dla ludzi, ale przede wszystkim pamiętajmy, że - las to czyjś dom, więc jesteśmy w nim gośćmi !



Opracowanie i zdjęcia: Walentyna Kendra

Źródła: Rezerwaty przyrody w Polsce, opracowanie zbiorcze wyd, Dragon 2019; 

            Puszcza Knyszyńska – przewodnik, wyd. Stowarzyszenie Przyjaciół Puszczy Knyszyńskiej

            „Wielki las” 2009; 

            https.// wyborcza.pl  „Dajmy lasom posadzić się samym”, Adam Wajrak 2019;

            http://puszczaknyszynska.trespot.pl;  www.info.bialystok.pl;  http: // dojlidy.bialystok.lasy.gov.pl; 

            https://pl.wikipedia.org.;  obserwacje własne autorki;


 


2. PUSZCZE


 


 
 
1. Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze Puszczy Knyszyńskiej
 
 
        Puszcza Knyszyńska – jeden z największych, rozległych kompleksów leśnych w Polsce.  Przez tereny Puszczy przepływa rzeka Supraśl wraz z dopływami Sokołda, Biała, Słoja, Płoska i Czarna. Powierzchnia Puszczy Knyszyńskiej wynosi około 1050 km². Na terenie Puszczy  (w gminach: Supraśl, Gródek, Krynki, Knyszyn, Janów, Sokółka, Czarna Białostocka, Dobrzyniewo Duże, Wasilków, Michałowo, Szudziałowo) w 1988 roku utworzono park krajobrazowy, któremu patronuje Witold Sławiński, postać zasłużona dla rozwoju działalności naukowej ochrony środowiska i popularyzacji tego zespołu przyrodniczego. Park Krajobrazowy Puszczy Knyszyńskiej jest największym obszarem chronionym województwa podlaskiego i jednym z największych w Polsce – obejmuje 126 tys. ha ( w tym 52 tys. ha to otulina) a siedzibą jego jest Supraśl.

1. Dziedzictwo kulturowe Puszczy Knyszyńskiej
         Cechą charakterystyczną Puszczy Knyszyńskiej jest trwanie obok siebie pomników przyrody i zabytków kultury materialnej. Na terenie Puszczy Knyszyńskiej jak w soczewce skupiają się wpływy wielu kultur, religii i narodowości. Las jest więc poprzetykany historycznymi miastami, miasteczkami, wsiami, osadami. Puszcza Knyszyńska to nie tylko przyroda, jest to obszar o ciekawej historii i bogatej kulturze. Pierwsze ślady osadnictwa ze schyłku paleolitu dokumentują prymitywne, krzemienne narzędzia odnajdywane na stanowiskach archeologicznych. W rejonie Supraśla odkryto dowody obecności tzw. ceramiki sznurowej (2800–2200 p.n.e.). Na epokę brązu datuje się kompleks kopalni krzemienia, którego ślady znajdują się na terenach leśnych nad strumieniem Krzemianka. Cały okres średniowiecza to ekspansja osadnicza rozwijająca się na pograniczu polsko-litewskim. Rzeka Supraśl, dawniej Sprząśla stanowiła przez długi okres granicę pomiędzy Litwą i Mazowszem. Okres panowania Jagiellonów wiąże się z intensyfikacją osadnictwa i powstaniem większych miejscowości, jako lokalnych centrów życia społecznego, religijnego i politycznego.     Ważny okres w historii Puszczy Knyszyńskiej, to panowanie Zygmunta Augusta, powstanie Knyszyna oraz przeprowadzone przez królową Bonę reformy administracyjne: pomiara włóczna, trójpolówka, nowy układ przestrzenny wsi, podział puszczy na ostępy. Od tego okresu datuje się bardziej zorganizowany system eksploatacji zasobów naturalnych Puszczy Knyszyńskiej przejawiający się powstawaniem licznych smolarni, tartaków, wylesianiem dolin rzecznych i poszerzaniem terenów rolniczych. W historii Puszczy Knyszyńskiej zapisały się dwa powstania narodowe:  w 1830 roku Powstanie Listopadowe i w 1863 Powstanie Styczniowe. W czasach I i II wojny światowej znaczne obszary Puszczy zostały objęte rabunkową gospodarką leśną, którą ułatwiła wybudowana wówczas sieć kolejek wąskotorowych. Bogata historia obszaru znajduje potwierdzenie w mozaice kulturowej i narodowościowej. Po wojnach w XVII w, które zdziesiątkowały miejscową ludność, na północno-wschodnich rubieżach Puszczy osiedlano Tatarów, których obecne ośrodki kulturowe i religijne (meczety) znajdują się w Kruszynianach i Bohonikach.  W wyniku II wojny światowej w dużej mierze zostały zniszczone elementy kultury żydowskiej oraz ewangelickiej. Obecnie Puszcza Knyszyńska jest obszarem, na którym współegzystują ze sobą wyznawcy: katolicyzmu, prawosławia oraz islamu.
 
2. Dziedzictwo przyrodnicze Puszczy Knyszyńskiej
        Osobliwością Puszczy Knyszyńskiej jest malownicza, urozmaicona rzeźba terenu ukształtowana ok. 180-160 tys. lat temu przez topniejący lodowiec. Wartko płynące wody stworzyły doliny , a w miejscu zaniku brył martwego lodu powstały niecki wytopiskowe. Wody spływające z lodowca osadziły dużo piasków w postaci pól sandrowych. 

Flora 
          Puszcza Knyszyńska dziś, to  jedyny w Europie Środkowej obszar zbliżony pod wieloma względami (strukturalnym, geobotanicznym czy zoogeograficznym) do południowo-zachodniej tajgi. Urozmaicona rzeźba terenu i związane z tym znaczne różnice mikroklimatyczne, hydrologiczne i glebowe, występujące nawet na niewielkich obszarach, sprzyjają wykształceniu się dużej liczby zespołów roślinnych. Świat roślinny charakteryzuje występowanie zbiorowisk o charakterze subborealnym oraz znaczny udział gatunków borealnych z dominacją świerka w zespołach leśnych. 67% puszczy zajmują lasy liściaste z sosną i świerkiem. 29% to lasy liściaste z dębem, klonem, brzozą, grabem, lipą i osiką, a 4% lasy wilgotne z olchą czarną i jesionem wyniosłym. 
Flora Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej liczy około 840  gatunków roślin (w tym 26 gatunków paprotników, co stanowi około 38% całej flory naczyniowej Polski. Zarejestrowano także występowanie około 200 gatunków mchów i wątrobowców oraz 280 gatunków porostów. Około 100 gatunków roślin jest zagrożonych wyginięciem.
         Na terenie Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej zlokalizowanych jest 157 pomników przyrody. Pomniki przyrody reprezentowane są w formie: pojedynczych drzew, alei oraz głazów narzutowych. Wiekowe, najbardziej okazałe drzewa rosną nie w puszczy , ale wśród pól i pomiędzy budynkami mieszkalnymi. Najstarszym pomnikiem przyrody jest dąb szypułkowy liczący blisko 470 lat, największym pomnikiem jest lipa drobnolistna w okolicy wsi Suchy Hrud mierząca prawie 7 metrów w obwodzie na wysokości 1,3 metra.
         Na terenie Puszczy Knyszyńskiej znajduje się 21 (wg innych źródeł 25) Rezerwatów przyrody. Są to:  Bahno w Borkach; Budzisk;  Chomontowszczyzna;  Góra Pieszczana;  Jałówka; Jesionowe Góry; Karczmisko; Kozłowy Ług; Krasne; Krzemiaanka; Krzemienne Góry; Kulikówka; Las Cieliczański; Miedzyrzecze; Stara Dębina; Star Biele; Starodrzew Szyndzielski;  Surażkowo; Taboły; Wielki Las; Woronicza.
Tabela Rezerwatów przyrody leżących w granicach Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej z informacjami o nazwie, daty utworzenia, powierzchni, celu ochrony, typ rezerwatu, typ ochrony znajduje się pod adresem:
http://www.pkpk.wrotapodlasia.pl/pl/przyroda/rezerwaty_przyrody_651891a264861.html

Fauna
         W Puszczy Knyszyńskiej stwierdzono  występowanie  drobnych ssaków.  Puszcza stanowi ważny obszar w krajowej (północno-wschodniej) populacji rysia. Ten, prowadzący samotniczy tryb życia kot, jako środowisko do życia preferuje zwarty kompleks leśny o bogatej strukturze wewnętrznej. Największym drapieżnikiem Puszczy Knyszyńskiej jest jednak wilk. Dorosły samiec może osiągać długość nawet do 140 cm, nie licząc ogona. Wysoka lesistość, zasobna w ssaki kopytne baza pokarmowa to istotne elementy sprzyjające osiedlaniu się wilków. Żyją one w grupach rodzinnych (watahach), w skład których wchodzi zazwyczaj para rodzicielska oraz młode. W Polsce wilk podlega ochronie ścisłej. Żubry występujące w Puszczy Knyszyńskiej to największe europejskie ssaki. Puszczańskie stado, liczące obecnie około 60 osobników, żyją na wolności i jest to jeden z nielicznych przykładów stada wolnościowego w Polsce. Ssakiem, który już na dobre zadomowił się w Puszczy Knyszyńskiej jest bóbr europejski. Obecnie jego północno-wschodnia populacja należy do najliczniejszych w Polsce. Ozdobą jest jeleń szlachetny ze swoim wyjątkowym, masywnym i mocnym porożem, zdecydowanie wyróżnia się wśród krajowych przedstawicieli tego gatunku. Stałymi mieszkańcami lasów są również: łoś i dzik, a także przedstawiciele łasicowatych: kuna leśna, łasica, gronostaj, rzadziej – borsuk. Wzdłuż śródleśnych rzek natrafić można na wydrę. 
Na terenie parku bytuje około 150 gatunków ptaków i gadów. Wśród nich są rzadkie bieliki, derkacze i zimorodki. Z płazów rzekotka drzewna a z gadów padalce i żmije zygzakowate. Najcenniejsze puszczańskie gatunki małych ssaków to koszatki i orzesznice, których to obecność świadczy o wysokiej naturalności środowiska.
 
 
Podsumowanie
1.„Poznanie przeszłości własnego kraju, badanie jego zabytków, kultury, sztuki, obyczajów – to nie
tylko obowiązek każdego obywatela, lecz również stworzenie możliwości sięgania do niewyczerpanej skarbnicy ducha, jaką jest nasza twórczość wiekowa, oraz nawiązania starganej „nici przeszłości”
i dalsze jej snucie w teraźniejszości dla przyszłych pokoleń” (Karol Kirst (1929) we wstępie do wydawnictwa „Województwo białostockie. Przeszłość i zabytki”). 
Myśl ta nie straciła nic na aktualności a jeszcze w większym stopniu należy zwrócić uwagę społeczeństwa na zachowanie dziedzictwa naszej przeszłości. Na naszą przeszłość winniśmy patrzeć jako na pewną całość i obejmować ochroną najwartościowsze jej elementy, niezależnie od czasu kiedy powstały.

2. Puszcza Knyszyńska jest to niezwykle ciekawy obiekt przyrodniczy i  pod względem różnorodności środowisk, ilości gatunków zwierząt, roślin i nie ustępuje wielu znanym i cenionym obiektom przyrodniczym.
Na terenie Polski jest obiektem wyjątkowym, a decyduje o tym  swoistość szaty roślinnej Puszczy Knyszyńskiej w stosunku do reszty kraju. Spowodowana jest ona odrębnością klimatyczną północno-wschodniej Polski. 
O wyjątkowości Puszczy Knyszyńskiej  stanowi  obecność na tym terenie specyficznego ekotypu sosny zwyczajnej - zwanej sosną "supraską" lub "masztową". Są to obecnie najpiękniejsze i najbardziej okazałe egzemplarze tego gatunku drzewa w kraju, a być może już nawet i w Europie.


W ramach projektu CHEST jest promowana idea dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego jako nośnik wiedzy
i narzędzie integracji europejskiej.

Opracowała Jadwiga Barcewicz

Źródła:
1. fot: Jadwiga Barcewicz; Polska niezwykła.pl; Ciekawepodlasie.pl; Wrotapodlasia.pl;
        Wikipedia.pl;
2. Lista gatunków chronionych roślin naczyniowych z terenu Puszczy Knyszyńskiej
        http://www.pkpk.wrotapodlasia.pl/pl/przyroda/ro_liny_chronione.html
3. Tabela : Szczegółowe zestawienie gatunków ssaków występujących na terenie PKPK 
         http://www.pkpk.wrotapodlasia.pl/pl/przyroda/60eeac11408c971/
4. Wykaz roślin - ochrona ścisła i częściowa
         http://www.pkpk.wrotapodlasia.pl/pl/przyroda/flora.html
5. https://www.bialystok.lasy.gov.pl/pomniki-przyrody
 

 
 
© 2011 Uniwersytet Trzeciego Wieku w Białymstoku
Ten projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Projekt lub publikacja odzwierciedlają jedynie stanowisko ich autora i Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za umieszczoną w nich zawartość merytoryczną.